Paweł Baran: Nie zasłużyliśmy na negatywne opinie Kołodzieja

Grzegorz Drozd
Grzegorz Drozd
Dokładnie co złego wedle Janusza Kołodzieja dzieje się w klubie?

- Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć, bo w prywatnej rozmowie nigdy nie usłyszałem konkretów, a w mediach też ich nie sprecyzował.

Ale chodziło o jego kontrakt?

- Podczas rozmów o nowym kontrakcie na nadchodzący rok, podkreślał, że zostanie, jeśli klub będzie odpowiednio zarządzany. Ale do dziś nie wiem, co kryje się pod tymi hasłem. Ten zarzut nie pojawił się pod naszym adresem po raz pierwszy. Podobne niepokoje Kołodziej sygnalizował wcześniej. Pytałem, co dokładnie ma na myśli, ale nie uzyskałem odpowiedzi. Natomiast w relacjach klub-zawodnik miał dotychczas wszystko spełniane wedle ustaleń w kontrakcie. Nie mógł na nic narzekać. Tymczasem ciągle z jego strony słyszeliśmy krytykę pod adresem klubu.

Twoim zdaniem wychodził poza swoją rolę zawodnika-zawodowca? - Każdy ma prawo do własnej opinii, ale ja nie zauważyłem żeby Protasiewicz, Miedziński, czy Janowski publicznie instruowali prezesów jak mają prowadzić klub. Jeśli jednak zawodnik ma uwagi na temat spraw dotyczących funkcjonowania spółki, które mu przeszkadzają, to niech przyjdzie i porozmawia. Zaczerpnie wiedzy we własnym gronie, pozna kontekst spraw i wspólnie z nami szuka rozwiązań. Natomiast publiczne i oczerniające klub cenzurki z pozycji wygodnego komentatora z boku nie są w porządku. Takie postępowanie nie pomoże temu klubowi, a wręcz odwrotnie. Zwłaszcza z ust kogoś, kto jest symbolem żużla w Tarnowie.

W czym leżał problem w waszej współpracy?

- Nie można do garnka wlewać pomyj i mieć pretensje, że zupa jest niedobra. Ponadto od kapitana wymagałem zaangażowania w konsolidację zespołu, a tego elementu zabrakło. Atmosferę w zespole nie buduje tylko trener, ale także lider.

Może to tylko taka gra ze strony zawodnika, żeby w białych rękawiczkach odejść z klubu, aby kibice nie mieli do niego pretensji?

- Na to pytanie nie odpowiem, bo nie wiem, co siedzi w głowie Janusza. Wiem tylko tyle, że dla dobra idei - żużla w Tarnowie - problemy się rozwiązuje, a nie tworzy ich w mediach. Klub sportowy, to szereg naczyń połączonych i współpraca grupy ludzi. Na każdego znajdą się haki, którymi można epatować opinię publiczną. Ale nie o to chodzi. Problemy trzeba rozwiązywać we własnym gronie.

Czyli brak prawidłowej komunikacji między wami, to istota problemu?

- Respektowałem i wsłuchiwałem się w problemy Janusza jako zawodnika. Zresztą nie tylko ja, ale wszyscy pracujący w klubie. Natomiast Janusz nie wykazywał empatii, aby zrozumieć nasze rozterki i problemy w budowaniu wyniku i zsynchronizowaniu działań całego organizmu, jakim jest drużyna sportowa. W programie jest siedem nazwisk, a nie tylko jeden Janusz Kołodziej.

Liczył się tylko czubek własnego nosa?

- Tak to wyglądało do samego końca jego obecności w Tarnowie. Nie podejrzewam go o celowe działanie, lecz Januszowi czasem brakuje wyobraźni. W ostatnich tygodniach przed odejściem do Unii Leszno opisywał w mediach tarnowski klub bez uzasadnienia w negatywnych słowach i… zostawił nas obsmarowanych. Tak najprościej, a teraz martw się, co z tym fantem zrobić i buduj markę klubu. Naprawdę nie wiem skąd taka postawa naszego lidera, bo zawsze był traktowany w Unii bez zarzutu. Z innych klubów docierają różne wieści o tym jak prezesi, czy trenerzy krytykują, bądź karcą zawodników. Poniżają w mediach i wzywają na dywanik. Januszowi Kołodziejowi w Tarnowie włos z głowy nie spadł. Nie zasłużyliśmy na tak negatywne opinie od niego.

Czy są jakieś pozytywy w tej zepsutej zupie?

- Te ostatnie 12 miesięcy, to był przeskok z nieba do piekła, ale jak mówiłem, nie poddaliśmy się i pracujemy dalej. W klubie jest czterech młodzieżowców, co w obecnych czasach jest budującym wynikiem i dobrym prognostykiem na przyszłość. Chłopaki po tragedii w Rybniku nie zrazili się do żużla, chcą trenować, jeździć i wiązać przyszłość z tym sportem. Szkółka działa pełną parą i wkrótce pojawią się nowe twarze w zespole. W dalszym ciągu mamy mocne fundamenty finansowe i nie grozi nam wywieszanie białej flagi. Nie urządziliśmy polowań na czarownice. Spokojnie przeszliśmy do budowy składu i zmontowaliśmy silną drużynę, która skutecznie powalczy o powrót do Ekstraligi.

Zostaje pan na pokładzie w tej samej roli?

- Tak, mam ważną umowę. W nadchodzącym sezonie będę prowadził ekipę Jaskółek. Wracamy do rozwiązań z 2015 roku i w sztabie szkoleniowym pojawi się również Mirek Cierniak. Jestem przekonany, że przed klubem i drużyną lepsze dni.

Rozmawiał Grzegorz Drozd

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Paweł Baran ma rację w sprawie Janusza Kołodzieja?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×