W poniedziałek środowisko żużlowe obiegła informacja o śmierci Jana Grabowskiego. Były żużlowiec, a później uznany trener miał 66 lat. Jego ostatnim pracodawcą był KS ROW Rybnik. Grabowski w Rybniku spędził kilka sezonów. Pierwszy okres jego pracy w klubie z Górnego Śląska przypadł na lata 1999-2003, później pracował w nim w sezonach 2013-2015.
W roku 1999, gdy Grabowski przychodził do Rybnika, ówczesne władze postawiły przed nim konkretny cel. Miał odmłodzić zespół i w niedalekiej przyszłości wywalczyć awans do Ekstraligi. To właśnie wtedy eksplodowały talenty takich zawodników jak Rafał Szombierski czy Łukasz Romanek.
- Był autorytetem, a ówczesne kierownictwo klubu dało mu wolną rękę w sprawach drużyny. Potrafił zaryzykować i podjąć odważne decyzje kadrowe, potrafił obdarzyć tych młodych zaufaniem, za które oni odwdzięczali mu się walką na torze i wynikami - powiedział Krzysztof Mrozek, obecnie prezes rybnickiego klubu, a w przeszłości menedżer Łukasza Romanka.
Grabowski odszedł z klubu po sezonie 2003, w którym rybniczanie wywalczyli upragniony awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Odbyło się wtedy uroczyste spotkanie z prezydentem miasta Rybnika, Adamem Fudali. Na nim szkoleniowiec otrzymał pamiątkowy zegarek i nie wykluczył, że kiedyś powróci na Górny Śląsk. - Może się jeszcze kiedyś spotkamy - stwierdził.
Tak też się stało. Grabowski trafił do Rybnika ponownie w 2013 roku, gdy Krzysztof Mrozek rozpoczął misję odbudowy rybnickiego żużla. Podobnie jak przed laty, zaczynał od zera. Upadek RKM-u Rybnik sprawił, że nowi działacze i trener musieli odbudować warsztat klubowy i szkółkę żużlową.
- Pan Janek znów zaangażował się w pracę bardzo mocno. Znów wraz z żoną Krystyną wprowadził się do niewielkiego mieszkania w stadionowej wieży i praktycznie przez całą dobę miał kontrolę nad tym, co dzieje się w warsztacie i na torze - wspomina Mrozek.
Grabowski pracował na Górnym Śląsku trzy lata. W roku 2013 wygrał z Rekinami II-ligowe rozgrywki, następnie przyszło mu za zadanie utrzymać klub w Nice PLŻ. W sezonie 2015 rybniczanie myśleli o wygraniu ligi i awansie do PGE Ekstraligi. Drużyna prowadzona przez Grabowskiego zajęła trzecie miejsce w lidze, ale została zaproszona do najwyższej klasy rozgrywkowej w obliczu problemów finansowych innych klubów.
Szkoleniowiec nie poprowadził już Rekinów w PGE Ekstralidze. Wybrał sportową emeryturę, razem z żoną kupił mieszkanie w Gorzowie i tam zamieszkał. - Pan Janek nie zapomniał Rybnika, bo byliśmy w kontakcie telefonicznym prawie po każdym meczu ligowym. Kiedy jechaliśmy do Gorzowa, zaprosił nas na obiad. Wciąż trzymał kciuki za Rybnik i bardzo żywiołowo komentował nasze starty w Ekstralidze - podsumował Mrozek.