Krzysztof Cugowski. Żużlowe Tango: Ze Stalą jak z Wisłą. Uśmiałem się, czytając o Kambodży (felieton)

WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: Greg Hancock i Luke Becker
WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: Greg Hancock i Luke Becker

- Jak coś wygląda na cud, to od razu wiadomo, że to jest jakaś mina. Mając tę oczywistą oczywistość na uwadze, nie dziwię się, że tak, nie inaczej potoczyły się losy Stali Rzeszów pod rządami pana Ireneusza Nawrockiego - pisze Krzysztof Cugowski.

W tym artykule dowiesz się o:

Żużlowe Tango to cykl felietonów Krzysztofa Cugowskiego, wokalisty rockowego, głosu Budki Suflera.

***

Ze Stalą Rzeszów jest trochę tak jak z Wisłą Kraków. Jak usłyszałem o biznesmenie z Kambodży, który miał ratować piłkarski klub, to myślałem, że umrę ze śmiechu. Od razu stało się dla mnie jasne, że to jakaś lipa. Jakieś 20 lat temu był taki Turek, który obiecywał zrobić Las Vegas w Białej Podlaskiej. Opowiadał te swoje koszałki-opałki aż nagle zniknął. Cóż, najwyraźniej ten typ tak ma. Taki styl, taka technologia działania. Z Wisłą stało się przecież tak samo.

Dlaczego te historie z cudotwórcami wciąż się powtarzają? Z klubem, który jest w poważnych opałach i nie ma już dla niego nadziei, jest trochę tak jak z ciężko chorym człowiekiem. Taki łapie się wszystkiego, by wyjść z trudnej dla siebie sytuacji, co jest oczywiście zrozumiałe. W przypadku klubu sportowego mamy podobny schemat. Każdy wie, że jak coś znika, to potem ciężko to odbudować. W Lublinie 24 lata czekali na ekstraligowy żużel, a teraz się za głowy łapią, bo skład jest taki, że potrzeba cudu.

Inna sprawa, że Speed Car Motor Lublin, dzięki upadkowi Stali, ma teraz szansę pozyskać Grega Hancocka. I powinien go brać. To całe mówienie, że ktoś się obraził, że ktoś źle zachował się towarzysko, nie ma sensu. Klub sportowy to biznes, więc należy zapomnieć o tym, co było złe, bo w pierwszym rzędzie należy zadbać o dobro drużyny.

Mówiąc o tym, co stało się ze Stalą, nie sposób nie zastanowić się nad tym, czy można było to rozegrać inaczej? Czy można było zrobić coś, by nie doszło do tego, co mamy teraz? Problem w tym, że jak przychodzi cudotwórca, który nagle ratuje ludzkość, to nikt nie zagląda mu zbyt wnikliwie w papiery. Pewnie, że to od początku wyglądało podejrzanie, ale z drugiej strony ten pan spłacił długi, w pewnym sensie się uwiarygodnił, a innej opcji dla Stali nie było.

Zresztą może warto w ogóle odłożyć na bok wszelkie podejrzenia. Nie wykluczam, że w przypadku Stali i prezesa Ireneusza Nawrockiego mieliśmy wyłącznie do czynienia z tym że zwyczajnie mu nie wyszło, choć chciał dobrze. Kto wie, może pan Ireneusz miał dobre chęci. Jakby od początku chodziło wyłącznie o coś złego, to nie płaciłby długów. Tak myślę.

Liczbę cudotwórców i cudownych rozwiązań możemy zmniejszyć jedynie wtedy, gdy urealnimy płace w żużlu. Wiem, że poziom ligi jest wręcz kosmiczny. Wiem też, że ta dyscyplina jest u nas bardzo popularna. Z drugiej strony żużel jest sportem niszowym, gdzie nie ma tak wielkich sponsorów, jak w piłce nożnej. Gdyby płacić mniej, adekwatnie do możliwości dyscypliny, to nie byłoby aż takich problemów.

Swoją drogą w polskiej piłce nożnej, patrz zmagająca się z wielkimi długami Wisła, też mamy zjawisko życia ponad stan. Poziom ligi jest, wiadomo jaki, czyli kiepski, a płace jak w dobrych ligach europejskich. To jest błędne koło. To z niego wzięła się ta padaczka Wisły. Nie byłoby jej, gdybyśmy wyciągnęli wnioski z wyników naszych drużyn w pucharach, ale także z tego, jak gra reprezentacja. Tak sobie myślę, że poprzedni trener Adam Nawałka był cudotwórcą, bo nawet nieźle mu szło. Ten nowy cudotwórcą nie jest i przegrywa wszystko. Najlepsze, że prezes PZPN wydaje się zadowolony.

A już tak na marginesie, to Stali strasznie szkoda. Taka firma, taki zasłużony klub. Na dokładkę będzie ciężko to wszystko odbudować. Rzeszów, Lublin i Tarnów to są te biedniejsze żużlowe miasta, gdzie każde tąpnięcie ma dużo poważniejsze konsekwencje, niż w takim Lesznie czy Gorzowie. W dwóch ostatnich jest wianuszek sponsorów plus mocne wsparcie miasta. W Rzeszowie tego brakuje. W moim ukochanym Lublinie jest lepiej, bo miasto pomaga, ale gdy idzie o sponsorów, to pole działania ogranicza się do kopalni i Zakładu Puławy.

ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: West Ham poradził sobie bez Fabiańskiego. Młoty grają dalej [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: