Trudne zadanie przed Gerhardem, Peter Johns wróci do gry? Każdy chce zająć miejsce Jana Anderssona

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Peter Johns z (lewej) w rozmowie z Flemmingiem Graversenem
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Peter Johns z (lewej) w rozmowie z Flemmingiem Graversenem

Odejście Jana Anderssona na emeryturę sprawiło, że tunerzy będący jeszcze niedawno w odwrocie mogą wrócić do gry. Od momentu ujawnienia informacji o zamknięciu warsztatu przez Szweda wielkie manewry trwają w najlepsze.

Andersson należy do ścisłej czołówki w swoim fachu. Ostatnie lata pokazały, że wraz z Ryszardem Kowalskim i Flemmingiem Graversenem trzęśli rynkiem. "Janek" jak mawiają zawodnicy w maju usuwa się w cień. Schodzi ze sceny w glorii chwały, kiedy klienci korzystający z jego silników nadal osiągają świetne rezultaty.

Konkurencja już od dawna zaciera ręce. Paru tunerów wyraźnie się ożywiło. Oni z pewnością zwietrzyli szanse i spróbują zająć miejsce po Szwedzie. Czy komuś się uda i kto ma na to największe widoki? - Na pewno zyska Peter Johns. Chociaż miniony rok miał słabszy, to wciąż uznana marka i wszyscy kojarzą nazwisko. W każdej chwili może o sobie przypomnieć i ponownie wkroczyć do parków maszyn z podniesionym czołem - uważa polski tuner Jacek Filip.

Rzeczywiście, Johns był w przeszłości niekwestionowanym nr 1. Kimś takim jak Kowalski teraz. Inni nie mieli praktycznie do niego "podjazdu". Wszyscy zachodzili w głowę jaki jest sekret tak szybkich silników wychodzących spod ręki Anglika. Z pięknego snu wybudzili go trochę Polak (Kowalski) i Skandynawowie (Andersson, Graversen, Finn Rune Jensen). Mimo to Johns wciąż funkcjonuje i znajduje się w obiegu. W tej chwili otrzymuje doskonałą okazję od losu, aby udowodnić, że nie "jedzie" już trochę na nazwisku i renomie.

ZOBACZ WIDEO Będzie zz-tka za Joannę Cedrych? Co z Tomaszem Dryłą?

Jamróg niczym kobieta pracująca. Żadnej roboty się nie boi

Wygląda jednak na to, że do wielkich przetasowań nie dojdzie. Żużlowcy nie będą eksperymentować i zaufają sprawdzonym ludziom plus coraz mocniej rozpychającym się łokciami Joachimowi Kugelmannie. - Z pewnością Graversen "uskrobie" dla siebie coś więcej. Finn Rune Jensen też nie będzie stratny - twierdzi Filip.

Na efektowny come back liczy Marcel Gerhard. Szwajcar po spektakularnym wejściu smoka i nawiązaniu owocnej kooperacji z Fredrikiem Lindgrenem zniknął nagle z radarów. Aż do obecnej zimy. Znów zrobiło się o nim głośno, gdy obwieścił, że przerwa miała na celu udoskonalenie produktu pod nazwą GTR.

Wcześniej zaszył się w garażu z głową pełną pomysłów. Wkrótce dowiemy się, czy po miesiącach posuchy dojdzie nowy-stary gracz, czy wyjdzie raczej wielka klapa. Tak czy siak wzięcie zawodnika na wyłączność, jak w przypadku "Fredki" nie wchodzi w rachubę. Wiązanie się z jednym dostawcą sprzętu jest zbyt dużym ryzykiem, zwłaszcza dla zawodnika.

- Marcel znajduje się w naprawdę ciężkim położeniu. Teraz trudno o przebicie się i przekonanie zawodnika do swoich usług. Nie powiem, czemu Lindgren zrezygnował z Gerharda. Nie mam po prostu takiej wiedzy. Ale musiało coś być na rzeczy, że GTR-y nagle stanęły w miejscu, a sam Szwajcar zapadł się pod ziemię. Osobiście jestem ciekaw, jak Gerhard poradzi sobie w tym tunerskim kotle - zastanawia się Jacek Filip, a w środowisku mówi się o tym, że na rozstanie Lindgrena z Gerhardem wpływ miały też kwestie prywatne.

Co z tym masowym L4 na żużlowych zgrupowaniach reprezentacji Polski?

Na drugim biegunie mamy wspomnianego wyżej Kowalskiego. On nie musi zabiegać o względy zawodników. To do niego żużlowcy walą drzwiami i oknami. Z tym, że on wyznaje jasne i przejrzyste zasady. Lista zgłoszeń już dawno zamknięta, a warsztat otwarty tylko dla starych i stałych odbiorców. Mechanik spod Torunia potrafi się odpłacić za zaufanie i nie bierze nowych twarzy, aby ci najwierniejsi na tym nie ucierpieli. Kowalski wprowadził limity nawet na użytkowników jego silników w cyklu Grand Prix.

- Ryszard może mieć trochę inną sytuację. W swoim teamie skupił super topowych jeźdźców. Ograniczając liczbę przyjąć, nie chce im robić po prostu konkurencji. Na dalszy plan schodzą pieniądze, a górę bierze w głównej mierze wynik i prestiż. Kolejnym ważnym aspektem w tej branży jest lojalność. Kiedy łapiesz więcej srok za ogon, potrafi zrobić się nieprzyjemnie - tłumaczy tuner z Częstochowy.

Źródło artykułu: