Trudne mecze na otwarcie sezonu powodują, że w Get Well Toruń mówi się, iż menedżer Jacek Frątczak miał dostać ultimatum. Jeśli kiepsko rozpocznie rozgrywki, jeśli będzie powtórka z sezonu 2018, to ma się pożegnać z pracą. Od osoby z rady nadzorczej słyszymy jednak, że to nieprawda, że żadnych nerwowych ruchów nie będzie. Mówienie o ultimatum to wyłącznie plotki.
Spokój ma być zachowany, nawet jeśli początek będzie tak nieudany, jak rok temu. Działacze mieli wyciągnąć wnioski z finiszu ubiegłorocznych rozgrywek. Wtedy zabrakło 1 małego punktu we Wrocławiu. Gdyby został zdobyty, to Get Well miałby bonus dający awans do play-off. Dlatego teraz nawet porażki z Falubazem Zielona Góra i Fogo Unią Leszno nie spowodują dramatu.
Czytaj także: Get Well zapadł się pod ziemię. Rok temu królowali w mediach
Poza wszystkim zarząd klubu i rada nadzorcza wierzą w zespół. Mówią, że skoro rok temu zabrakło tak niewiele, to teraz nie powinno być gorzej. Norbert Kościuch, który przyszedł w miejsce Pawła Przedpełskiego, jest dobrze przygotowany do sezonu. W tej chwili czeka na kolejny silnik, który ma testować w meczach towarzyskich. Jest nadzieja, że będzie pewnym punktem zespołu.
Kwestia braku ultimatum wynika też pewnie z oceny sytuacji na giełdzie trenerskiej. Wiemy, że w Get Well wysokie notowania ma Stanisław Chomski, ale on jest zajęty. Poza wszystkim Frątczak miał przekonać do siebie toruńskich działaczy wkładem pracy i zaangażowaniem. W ostatnim czasie, do spółki z trenerem Karolem Ząbikiem, Frątczak poświęca wiele czasu młodzieży. Panowie robią wszystko, by juniorzy pozytywnie zaskoczyli.
Czytaj także: Żabiałowicz: Get Well nie ma składu na play-off
ZOBACZ WIDEO: Jacek Gajewski zapowiada korekty w przygotowaniu toru na Stadionie Śląskim