W drugiej połowie lutego głośno było o wejściu miasta do spółki Falubaz Zielona Góra. Negocjacje się przeciągały, bowiem do porozumienia nie mogli dojść udziałowcy (lub ich przedstawiciele): Stanisław Bieńkowski, Robert Dowhan, Zdzisław Tymczyszyn. Adam Goliński, prezes zielonogórskiego klubu, w mocnych słowach wypowiadał się zwłaszcza na temat Dowhana.
- Tu nie ma żadnych sentymentów. Chodzi tylko i wyłącznie o wpływy. Falubaz jest traktowany przez Roberta jako narzędzie. Wszystko jednak dzieje się ze szkodą dla klubu. A chcę powiedzieć, że już dawno można było wszelkie sporne sprawy załatwić. Jednak pan Dowhan przez dwa miesiące nie mógł się zająć tematem akcji, bo był w Ameryce na wakacjach. Twierdził, że nie mógł napisać maila, czy wysłać pytań w sprawach, które nie dają mu spokoju. W tym okresie kontaktował się przez brata - mówił nam Adam Goliński.
Zobacz także: Chcesz wiedzieć, czy Martin Vaculik jest zazdrosny o swoją żonę? nSport+ poszło z żużlowcem na plan filmowy[urlz=/zuzel/810883/chcesz-wiedziec-czy-martin-vaculik-jest-zazdrosny-o-swoja-zone-nsport-poszlo-z-z]
[/urlz]- Najlepsze jest to, że kiedy wrócił z Ameryki, to udawał Greka. Mówił, że nie wie o akcjach dla miasta. Żeby było ciekawiej, to teraz znowu jest w Ameryce i znów nie ma z nim kontaktu. Przyznam się, że byłem dwa razy w Stanach i tam można kupić kartę do telefonu. Taka na dwa tygodnie kosztuje 50 dolarów. Ameryka jest dobrze skomunikowana - dodawał prezes Falubazu (czytaj więcej TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO Wielki żużel znowu na Stadionie Śląskim!
Pod koniec lutego w końcu wypracowano porozumienie, na mocy którego miasto zostało akcjonariuszem spółki prowadzącej klub. Dostało pakiet 24,7 proc. akcji, tyle samo ma Dowhan (póki co, bo pakietem tym podzieli się z Tymczyszynem), zaś Bieńkowski został posiadaczem 49,4 proc. akcji. Wykupił on bowiem pakiet Tymczyszyna.
- Nie było żadnej blokady, już na pierwszym spotkaniu byliśmy zgodni, by miasto weszło do spółki ZKŻ SSA. Mieliśmy jednak w tej kwestii różne zdania. Należało zatem dopracować szczegóły, bo to poważna sprawa, zarówno dla udziałowców, jak i miasta. Każdy ze współwłaścicieli ma prawo do podejmowania decyzji i nikt nie może wpływać na to, jakie decyzje podejmuje np. pan Stanisław Bieńkowski, czy pozostali udziałowcy. A już na pewno nie można tego robić poprzez medialne naciski - powiedział Robert Dowhan w rozmowie z "Gazetą Lubuską".
Określenie "medialne naciski" odnosiły się do osoby Adama Golińskiego, który w mediach mocno krytykował opór dwóch współudziałowców. Na tekst prezesa Falubazu o problemach w kontakcie z Dowhanem, odpowiedział tak: - Wciąż jestem w Stanach Zjednoczonych i z tego miejsca chciałbym podziękować prezesowi Falubazu Adamowi Golińskiemu za podpowiedź, że w USA można kupić karty telefoniczne. Bo do tej pory byłem przekonany, że są tu tylko telefony na korbkę, a wiadomości wysyła się gołębiami pocztowymi.
Zobacz także: Andrzej Huszcza: Jak przeklina to tylko kurka, nie dla niego zawód nurka (kwestionariusz Pivota)
Dowhan dodał, że cztery lata temu sam namawiał prezydenta Zielonej Góry Janusza Kubickiego na wejście w akcjonariat klubu. Zapewnił ponadto, że nie zamierza w jakikolwiek sposób ponownie wchodzić w zarządzanie Falubazem. Dla niego to już temat definitywnie zamknięty, choć nie zamyka się na pomoc zielonogórskiemu żużlowi.
- Nie zamierzałem wracać ani teraz, ani później. Natomiast klub zawsze będzie mi bliski i jeśli tylko będę mógł, to pomogę. I w nowej rzeczywistości na nikogo się nie obrażam, jak będzie trzeba to chętnie przyjdę z pomocą. Jestem z klubem, bo zostawiłem w nim sporo lat swojego życia, we współpracy z wieloma ludźmi udało mi się stworzyć niesamowitą markę - stwierdził Dowhan.