Żużel. Łapano się za głowę, że wybrał Spartę. Miał być kewlarem, a z Włókniarzem szalał jak Woffinden (bohater weekendu)

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Tai Woffinden, Jakub Jamróg
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Tai Woffinden, Jakub Jamróg

Betard Sparta Wrocław rozgromiła forBET Włókniarz Częstochowę 56:34, a Jakub Jamróg w znakomitym stylu wypełnił lukę po kontuzjowanym koledze z pary Taiu Woffindenie. Zasłużył tym samym na miano bohatera weekendu.

Rezultat końcowy musi budzić uznanie. Gospodarze zdeklasowali rywala bez aktualnego mistrza świata i jednego ze swoich liderów - Taia Woffindena. Kontuzjowany Brytyjczyk oglądał zapewne spotkanie z perspektywy telewizora i nie mógł wyjść z podziwu dla postawy swoich kolegów. Może nawet pomyślał, że z tak dysponowaną resztą partnerów nie musi się za wszelką cenę spieszyć z powrotem na tor.

Wrocławianie praktycznie w ogóle nie odczuli straty Woffindena, m.in. dzięki fantastycznej postawie jego etatowego partnera z pary - Jakuba Jamroga. Tarnowianin w znakomitym stylu wszedł w buty Taia, popisując się akcjami, których nie powstydziłby się trzykrotny mistrz naszego globu. Punktowo także pojechał na poziomie bardziej utytułowanego kolegi. Tak jakby poczuł większą odpowiedzialność spoczywającą na swoich barkach.

CZYTAJ TAKŻE: Milik nie pamięta, kiedy był tak szybki. Podziękował Woffindenowi

Dla tarnowianina była to pierwsza "goła" dwucyfrówka w tym sezonie. Wcześniej w Lublinie był bliski podobnego wyniku, ale ostatecznie jego konto ozdobiło sześć "oczek", wspartych jednym bonusem. Wówczas w zapisaniu większej liczby punktów przeszkodziła kolizja z Mikkelem Michelsenem. Zamiast dwóch lub trzech "oczek" więcej wpadło wykluczenie. Tamto niepowodzenie Jamróg zrekompensował sobie więc teraz z nawiązką i radość z powodu okazałego dorobku była pełniejsza. A wszystko działo się w przededniu dwudziestych ósmych urodzin wychowanka Unii Tarnów.

ZOBACZ WIDEO: Tuner o nienaturalnie szybkich i łamiących prawa fizyki zawodnikach

Od początku rozgrywek żużlowcowi szło jak po grudzie. Po głowie kołatały się różne myśli. Zastanawiano się czy błąd popełniono w przedsezonowych przygotowaniach, czy jednak wina leży w sprzęcie i silnikach. W wywiadach Kuba coraz częściej podkreślał, że jego frustracja sięga stanów wrzenia. Na szczęście zawodnik i team zachował zimną krew.

Tę drugą opcję szybko wykluczono. Nie przerzucano całego parku maszyn do góry nogami. Wierzyli w szybkość jednostek od Finna Rune Jensena. Nadrzędną kwestią był dobór odpowiednich regulacji i wydobycia z nich tego, co najlepsze. - Zainwestowałem mnóstwo środków w sprzęt. Nie mam wątpliwości, że jest z najwyższej półki - powtarzał jak mantrę.

Ci którzy go doskonale znają wiedzieli, że ambicją, pracowitością i hartem ducha mógłby obdzielić połowę ligi, a jedyne czego teraz potrzebuje, to spotkania na przełamanie. Blokada puściła we wspominanym Lublinie. Chwalono go za pojedyncze przebłyski, a on marzył o serii równych i solidnych występów. Zresztą ten typ już tak ma, że całą karierę jest zmuszony coś niedowiarkom udowadniać, rozpychać się rękami stawiając czoła przeciwnościom.

Przykład? Przed sezonem pukano się głowę, że Jamróg rzuca się na zbyt głęboką wodę. Z Tarnowa, gdzie walczył o utrzymanie i miał raczej pewne miejsce w składzie,  przenosił się do zawsze celującej w najwyższe cele Betard Sparty. Miał się zmierzyć z dużo większym ciśnieniem i presją. Wróżono, że podzieli los Damiana Dróżdża, który był traktowany niczym kewlar, albo jak kto woli, piąte koło u wozu, dostając góra jeden wyścig. Jeśli był on nieudany, praktycznie od razu zastępowano go Maksymem Drabikiem. Zdarzało się, że i całe zawody oglądał z perspektywy parku maszyn.

Nowy trener Dariusz Śledź ufał jednak w Jamrogowi. I choć czasem szybko zmieniał, to nigdy nie przestawał w niego wierzyć, bo w innym przypadku odwdzięczał się żużlowcowi większą ilością szans niż na to zasługiwał. Po niedzielnej potyczce triumfują obaj.

CZYTAJ TAKŻEPierwsza dwucyfrówka Jamroga. Tak Sparta stawia zawodników na nogi

Źródło artykułu: