Kazimierz Marcinkiewicz: Żużel z kibicami, a Polska z nowym prezydentem. PiS odmraża nas za wolno [WYWIAD]

Newspix / PIOTR KUCZA / Na zdjęciu: Kazimierz Marcinkiewicz
Newspix / PIOTR KUCZA / Na zdjęciu: Kazimierz Marcinkiewicz

Kazimierz Marcinkiewicz mówi o odmrażaniu sportu i sytuacji w kraju. Były premier w rządzie PiS ostro krytykuje władzę. - Ludzie nie rozumieją części zakazów i ich nie przestrzegają. Poza tym mamy ich za dużo, a odmrażanie jest opóźnione - mówi.

W pierwszej części rozmowy z WP SportoweFakty były premier RP (2005-2006) opowiedział o żużlu bez kibiców na trybunach i planie na odmrażanie polskiej gospodarki po pandemii koronawirusa. Krytykuje rząd za wolne podejmowanie decyzji, co ma znaczenie też dla sportu.

- Jeśli pozwalamy przebywać ludziom na pewnej przestrzeni w galeriach handlowych, to za chwilę trudno będzie wytłumaczyć kibicom i działaczom, że nie można robić sportu dla ludzi. Brak logiki jest najgorszy - mówi.

Marcinkiewicz krytykuje też władze za aferę z Trójką. - To doskonały przykład, jak władza traci wizerunkowo przez swoją pychę - mówi (czytaj także: Trójka i Kazik. "Wiadomości" TVP wyemitowały materiał o aferze. "Polityczna awantura?"). Dodaje, że nie dał rady przebrnąć przez cały dokument Sylwestra Latkowskiego (czytaj także: "Nic się nie stało". Kim jest Sylwester Latkowski?).

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Jak to się stało, że został pan kibicem żużla i Stali Gorzów?

Kazimierz Marcinkiewicz, polityk, były premier w rządzie PiS: To zaczęło się pewnie dobre 50 lat temu. Kiedy byłem małym chłopcem, ojciec zabierał mnie i moich dwóch braci na stadion. Szliśmy zawsze na drugi łuk, bo tam najmocniej sypało. Wtedy to się zaczęło i już ze mną zostało. O żużlu do dziś często rozmawiam.

Z kim?

Niech przykładem będzie Władysław Komarnicki. Zawsze, gdy się spotykamy, to dyskutujemy na żużlowe tematy. Kilka razy byliśmy razem na różnych meczach. Jest dobrym duchem Stali Gorzów. Włożył wiele pracy i pieniędzy, żeby ten klub był w tym miejscu. Teraz pełni inne funkcje, ale widzę, że ciągle dba o swoje dziecko. W Gorzowie mamy nadal jeden z najlepszych klubów i nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams

12 czerwca rusza żużlowa PGE Ekstraliga, ale bez kibiców. Co pan o tym sądzi?

Niestety. To wielka szkoda, bo sport jest właśnie dla nich. Odgrywają ważną rolę nie tylko dla zawodowców, ale także i amatorów. Coś o tym wiem, bo uprawiam triathlon. Kiedy jestem na końcu trasy biegowej, to obecność, oklaski czy krzyki ludzi naprawdę wiele dają. Człowiek zyskuje wtedy werwę i jest w stanie jeszcze więcej z siebie wykrzesać. Uważam zatem, że sport bez kibiców się wypacza. Rozumiem, że teraz mamy szczególną sytuację i ratujemy dyscypliny, a to oznacza, że one muszą ruszyć nawet z ograniczeniami. Jestem jednak zdania, że luzowanie w polskiej gospodarce przebiega trochę bezmyślnie. To dotyka także sport.

Dlaczego?

Wszystko jest opóźnione, a poza tym restrykcje są zbyt duże. Oczywiście, musimy mieć cały czas z tyłu głowy wydarzenia, do których doszło we Włoszech i Hiszpanii. Tam na początku pandemii mecze piłki nożnej spowodowały, że wirus roznosił się szybciej. Minęło jednak sporo czasu i uważam, że należy dopuścić kibiców do oglądania sportu na żywo. Trzeba to jednak zrobić rozsądnie i z głową.

Czyli jak?

Na pewno nie od razu i nie 12 czy 13 tysięcy kibiców Stali Gorzów na stadionie Edwarda Jancarza. W tym pierwszym etapie powinno być ich zdecydowanie mniej. Ludzie nie mogą na siebie oddychać. Musimy być ostrożni do momentu, kiedy ten wirus nie zniknie. Pamiętajmy jednak, że nawet jedna trzecia zapełnienia stadionów uratuje wiele polskich klubów. Jestem przekonany, że taki scenariusz byłby możliwy do zrealizowania.

Powiedział pan, że jesteśmy odmrażani za wolno. Co poza sportem się panu nie podoba?

Przede wszystkim uważam, że powinniśmy działać regionami. Nie ma sensu, żeby takie same restrykcje panowały na Śląsku, gdzie mamy 150 zakażeń dziennie i w województwie lubuskim, skoro tam mamy ich kilka. To kompletnie nierozsądne.

Jeszcze kilka tygodni temu mieliśmy absurdalny zakaz wchodzenia do parków i lasów. To obowiązywało nawet w miejscach, gdzie nie było chorych na COVID-19. Kompletna bzdura. Proszę pamiętać, że nielogiczne i niezrozumiałe dla ludzi decyzje są też niebezpieczne, bo powodują, że nie są one respektowane przez społeczeństwo. A to źle wpływa na sytuację w całym kraju. Nie ma nic gorszego niż poczucie, że władza przesadza. Wtedy łamiemy też zakazy, które wydają się rozsądne. W tym wszystkim ważne jest także poczucie sprawiedliwości.

To znaczy?

Jeśli pozwalamy przebywać ludziom na pewnej przestrzeni w galeriach handlowych, to za chwilę trudno będzie wytłumaczyć kibicom i działaczom, że nie można robić sportu dla ludzi. Brak logiki jest najgorszy. Poza tym traktujmy sport, jak należy. Jest przecież udowodnione, że jego uprawianie zwiększa odporność. Wszystkie zakazy, które nam to ograniczają, nie leżą w naszym interesie. Działają w odwrotnym kierunku. Rząd na walce z pandemią zaczyna już tracić punkty. To zresztą widać na wielu przykładach.

Jakich?

Z jakiegoś powodu mieliśmy przecież chęć jak najszybszego przeprowadzenia wyborów. To nie działo się przypadkiem. Polscy ekonomiści mówią o tym różnie, ale prawda jest taka, że możemy wytrzymać dwa, trzy miesiące w takiej izolacji. Wtedy nie odczuwamy jeszcze skutków tego, co się dzieje na zewnątrz, bo mamy jakieś zaskórniaki albo chociaż nadzieję, że niebawem wrócimy do normalności. Jest w nas wiara, że będzie dobrze, ale to nie może trwać wiecznie.

Tej nadziei jest coraz mniej?

Za chwilę bezrobotnych będzie więcej i to będzie przyrost liczony w setkach tysięcy. Zniknie także wiele zakładów, bo ludzie będą bankrutować. To już się dzieje, a im większa stanie się ta fala, tym więcej winy zacznie spadać na obecną władzę. A od tego już krótka droga do spadku w sondażach i gorszego wyniku w wyborach prezydenckich.

Słowem nie wspomniał pan o aferze wokół Trójki. Nie rusza to pana?

Oczywiście, że rusza. To doskonały przykład, jak władza traci wizerunkowo przez swoją pychę. Piosenka Kazika to tak naprawdę gwóźdź do trumny, bo trafia do ludzi nieprzekonanych. Oni często nie interesują się polityką, ale kochają muzykę i to, co wokół niej się dzieje. Nie wspomnę już o tym, że swoimi działaniami zrobili mu niesamowitą promocję i zagwarantowali przejście do historii. Kazik śpiewa o tym, co myśli większość ludzi. W tym konkretnym utworze wyraził nasze zdumienie, że władza nakłada na nas restrykcje, których sama później nie przestrzega. To zabójcze, kiedy ktoś stawia się ponad obywatelami. Niech mi pan wierzy, że nic nie denerwuje bardziej społeczeństwa. Szkoda, bo z Trójki odeszli ludzie mojego pokolenia. Pewnie znajdą swoje nowe miejsce i trudno będzie ich znowu zebrać i odtworzyć ten sam klimat, który przemawiał do różnych pokoleń. Niestety, Trójka popełniła samobójstwo.

Podobał się panu film Sylwestra Latkowskiego, o którym jest ostatnio bardzo głośno?

Obejrzałem tylko część. Nie dałem rady przebrnąć przez całość.

Nie miał pan czasu czy ochoty?

Nie chodziło o czas. Nie byłem w stanie tego obejrzeć do końca. Przyznam szczerze, że sprawą Sopotu mocno się interesowałem. Lubię to miasto i często tam jeżdżę, ale od razu wyjaśniam, że nie do tego klubu. Znałem jednak sytuację dobrze, bo obejrzałem wiele materiałów na temat tych strasznych wydarzeń. Tam działo się zło na ogromną skalę. To było kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt dziewczynek. Totalny dramat.

To co panu przeszkadza w tym filmie?

Nie padło nic nowego, a ja czekałem na takie fakty. Powiązania z celebrytami nie zostały w mojej ocenie uwodnione. Nikt nie został złapany na kłamstwie. Ten film pokazał jedynie, że przez ostatnie lata prokuratura nie zrobiła kompletnie nic w tej sprawie i że mamy do czynienia najprawdopodobniej z mataczeniem środowiska trójmiejskiego. Znowu okazało się, że ręczne sterowanie prokuraturą nie przyniosło żadnych pozytywnych efektów. Poza tym ta próba odwrócenia uwagi od filmu braci Sekielskich okazała się moim zdaniem nieskuteczna. Nie można mówić, że jedni pedofile są bardzo źli, a o innych, że tacy nie są. Pedofilia jest zawsze perfidna, a ta w kościele jeszcze bardziej. A wie pan dlaczego? Bo dochodzi do wykorzystywania sutanny i zaufania człowieka do Boga. W ten sposób dzieje się rzeczy, które są beznadziejne i złe. Kościół na tym strasznie traci i będzie tracić nadal, bo postawa jest błędna i zaprzeczająca nauce, którą głosi.

Jest pan pewny drugiej tury w wyborach prezydenckich?

Nie mam żadnych wątpliwości, że do niej dojdzie. Powiem panu więcej. Uważam, że stanie się nie tylko to. Moim zdaniem obecnemu prezydentowi w tej decydującej rozgrywce trudno będzie zdobyć większość głosów. Niezależnie od tego, kto będzie wtedy jego rywalem.

Dlaczego pan tak sądzi?

Rywal nie ma specjalnego znaczenia. Niech pan zwróci uwagę, że wyniki pozostałych kandydatów są do siebie zbliżone. Ludzie mniej zwracają uwagę na konkretne różnice programowe. Zaczęła się walka dwuobozowa. Władza przeciwko opozycji. Nie wiem, kto będzie tym głównym rywalem Andrzeja Dudy, ale to się lada tydzień wyjaśni.

Pan ma swojego faworyta?

Jest mi zupełnie obojętnie, kto wygra z Andrzejem Dudą. Chcę jedynie, żeby Polsce został przywrócony porządek prawny i odpowiednie miejsce w Europie. Tylko wtedy możemy znowu rosnąć w siłę. Wszystko jedno, czy zrobi to człowiek z lewicowymi, prawicowymi czy centrowymi poglądami.

Trochę mnie pan zaskoczył. Spodziewałem się, że kto jak kto, ale pan powie, że trzeba głosować na Rafała Trzaskowskiego, który zastąpił Małgorzatę Kidawę-Błońską.

Na pewno dobrze, że doszło do takiej wymiany, bo sposób prowadzenia kampanii prezydenckiej przez długi czas był bardzo zły. Z jednej strony mieliśmy dobrą kandydatkę, ale wszystko było robione kompletnie nieprofesjonalnie. W związku z tym należało dokonać zmiany, a Trzaskowski to polityk młodego pokolenia, który dobrze się rozwija. Uważam, że zwycięzcę tych wyborów wyłonią ludzie młodzi, najstarsi i frekwencja. Jeśli mobilizacja będzie duża, to szanse prezydenta Dudy zmaleją. Czy tak będzie? To zależy już od przebiegu kampanii, a jeszcze sporo przed nami. Zobaczymy, czy w ludziach pojawi się nadzieja na coś innego.

Zobacz także:
Kibice już wkrótce na stadionach?
Lech Kędziora: Stadion to nie kopalnia

Źródło artykułu: