Torunianie i zielonogórzanie odjechali już po dwa spotkania. Obie drużyny mają na koncie po jednym zwycięstwie. Grudziądzanie jeszcze nie wygrali, ale jechali tylko raz, z Falubazem. - Najsłabiej wypadł GKM i to trener Janusz Ślączka ma najwięcej powodów do zmartwień - mówi nam Jacek Frątczak, były menedżer klubu z Torunia.
- Największy problem polega na tym, że w tej chwili w GKM-ie nie ma drużyny. Jest Nicki Pedersen i długo, długo nic. Gdyby nie 16 punktów Duńczyka, to wynik grudziądzan w Zielonej Górze byłby katastrofą. Nie jest najgorszy, ale to, jak rozkładały się w tym meczu punkty, to powód, by się martwić. Grudziądzanie nadal nie mają juniorów, a brak Artioma Łaguty będzie ich dużo kosztować - zauważa Frątczak.
Zdaniem eksperta duże rezerwy widać z kolei w Zielonej Gorze. - Falubaz ocenić trudno, bo jechali z najsłabszymi rywalami. Źle jednak nie było, a czuję, że może być lepiej. Fajnie wypadli juniorzy, a myślę, że wiele dobrego wyniknie także z konsekwentnego stawiania na Damiana Pawliczaka. Martwi za to brak prędkości w motocyklach Mateja Zagara, który naprawdę się męczy - podkreśla Frątczak, który uważa, że do tej pory najlepiej zaprezentował się eWinner Apator.
- Ich atut polega na tym, że mają tego, czego nie widać w Grudziądzu. Każdy z seniorów potrafi wygrać bieg. Może nikt nie będzie robić tego seryjnie, ale zawsze jest nadzieja, że ktoś pokona lidera rywali. W Toruniu nie ma jednej wielkiej gwiazdy, ale jest zespół. Nieźle zaprezentowała się też młodzież, której trzeba dać spokój, bo po meczu z Falubazem ich występ został za mocno rozdmuchany. Od razu też dodam, że po niezłym początku byłbym daleki od narracji, że Apator powalczy o coś więcej niż utrzymanie. Na takie deklaracje jest za wcześnie - podsumowuje Frątczak.
ZOBACZ WIDEO Historia Bartosza Zmarzlika - żużlowe złote dziecko
Zobacz także:
Ślączka tłumaczy zmiany z Bjerre
Dwie twarze Miedzińskiego