Czy rzeczywiście jest szansa na to, że były menedżer klubu z Torunia wkrótce wróci do pracy w żużlu? - Raczej nie - mówi nam Jacek Frątczak. - Mogę jednak potwierdzić, że spotkałem się z prezesem Krzysztofem Mrozkiem i rozmawialiśmy na ten temat - dodaje.
Do spotkania doszło kilka tygodni temu, ale zielonogórzanin przekonuje nas, że z listy potencjalnych następców Marka Cieślaka można go w zasadzie już wykreślić. Frątczak wyjaśnia też, dlaczego nie spieszy mu się do powrotu. - Mam sporo zobowiązań zawodowych, które mocno obejmują 2022 rok, a nawet zdecydowanie dalszą perspektywę. To podstawowy argument, który powoduje, że szanse są bardzo niewielkie - dodaje.
Frątczak nie ukrywa jednak, że w ostatnim czasie odbierał telefony nie tylko z Rybnika. - Wiadomo, że ciągnie wilka do lasu. Nie chcę teraz opowiadać kto i kiedy dzwonił, ale w tym roku było tego naprawdę sporo. Mogę zdradzić tylko tyle, że propozycji powrotu było zdecydowanie więcej niż wcześniej - podsumowuje.
Czytaj także: GKM Grudziądz pochwalił się dwoma transferami
Czytaj także: Co ze składem ROW-u Rybnik? Zmiany nieuniknione
ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni