Żużel. Tomasz Dryła zauroczony strategią Ostrovii. Podaje powody, dla których Apator nie jest królem polowania [WYWIAD]

Materiały prasowe / Tomasz Dryła, komentator Canal+
Materiały prasowe / Tomasz Dryła, komentator Canal+

- Nie wiem, czy w Ostrowie zrobili dobrze, ale na pewno zrobili pięknie. Jestem zauroczony tą strategią, odwagą i wiarą w drużynę, która wywalczyła awans. Takie rzeczy pozwalają wierzyć, że w tym sporcie jeszcze o coś chodzi - mówi Tomasz Dryła.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Zaskoczył pana któryś z transferów PGE Ekstraligi?
[/b]
Tomasz Dryła, komentator Canal+: Nie. Choć sam okres transferowy należy chyba uznać za najbardziej ekscytujący od lat.

Dlaczego?

Dlatego, że naprawdę długo nie było wiadomo, gdzie ostatecznie trafi kilku zawodników. Zwykle kto miał wiedzieć, ten wiedział - już w lipcu, maksymalnie w sierpniu - kto gdzie przejdzie, albo z kim zostanie. Tym razem jeszcze w październiku, od naprawdę znakomicie poinformowanych osób, zdarzało się usłyszeć pytanie o przyszłość jakiegoś zawodnika. To było coś nowego i ciekawego, bo wszyscy wiemy, że listopadowy okres transferowy jest jak czystość przedmałżeńska - to czysta fikcja.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Bjerre wspomina mecz o utrzymanie. Zdradził, co powiedział Pedersenowi

Zgadza się pan z powszechną opinią, że Apator jest królem polowania w tym okresie transferowym?

Nie zgadzam się z czterech powodów. Po pierwsze dlatego, że sformułowanie o królowaniu w polowaniu jest już według mnie wyświechtane do tego stopnia, że reaguję na nie wręcz alergicznie. Po drugie dlatego, że sto lat historii żużla niezmiennie uczy nas, że jakość upolowanej zwierzyny należy oceniać po sezonie. No, może przed fazą play-off, być może nawet w połowie sezonu zasadniczego, ale na pewno nie teraz. Po trzecie dlatego, że z Torunia odchodzą dwaj bardzo ważni zawodnicy. Adrian Miedziński i Chris Holder łącznie przez 30 lat stanowili w pewnym sensie o tożsamości Apatora, budowali jego współczesne DNA. Lubię wmawiać sobie, że takie wartości w sporcie wciąż coś znaczą.

Jasne. Toruń wymienia dwa ogniwa, sprowadza gwiazdy, które z automatu mają punktować o niebo lepiej. Ale jednak dzieje się to za cenę utraty swego rodzaju rdzenia tej drużyny. Wiem, że tak musi być, bo liczą się wynik i pieniądz, ale wolno mi też z nostalgią pomyśleć o innych czasach i korzystam z tego prawa oceniając transfery Apatora, bo właśnie ta ekipa, obok Falubazu, w ostatnich latach najczęściej pozwalała sobie przypomnieć "stary żużel". No i po czwarte - z zasady staram się nie zgadzać z powszechną opinią, jeśli to tylko możliwe.

Jak ważny dla Motoru Lublin jest pana zdaniem transfer Maksyma Drabika? Pytam w kontekście zarówno siły drużyny, ale też możliwości taktycznych, które daje ściągnięcie tego zawodnika?

Jest na pewno bardzo ważny. Ale to, w którą stronę przechylą się szale tej wagi, to już pokażą mecze Motoru. Na pewno Maciej Kuciapa i Jacek Ziółkowski rozpiszą sobie przed sezonem milion wariantów taktycznych i przygotują strategie na wiele okazji - tak, by reagować na bieżąco. Pod tym względem to na pewno większy komfort, niż choćby w tym roku.

Czy powrót do żużla Maksyma Drabika po przerwie może być tak udany jak w przypadku Patryka Dudka, Darcy’ego Warda czy Grigorija Łaguty? Czy widzi pan jakieś zagrożenia w kwestii powrotu Maksyma do formy sprzed zawieszenia?

Zawieszenie Patryka było dla wszystkich gigantycznym szokiem. Zastanawialiśmy się wtedy, czy można wrócić do żużla po takiej przerwie i pozostać na swoim poziomie, albo wręcz wejść stopień wyżej. Dudek zrobił to książkowo i bardzo mi zaimponował tym, jak przetrwał trudny czas. Później dokonał tego Darcy Ward, a potem Grigorij Łaguta i jakoś się chyba przyzwyczailiśmy, że tak się dzieje, skoro trzech zawodników pokazało, że da się to zrobić. Jasne, każdy jest inny, każdy ma swoją głowę i swoje przeszkody do pokonania. Wierzę, że Maksym Drabik poradzi sobie tak, jak starsi koledzy i wejdzie z buta w nowy rozdział swojej kariery.

Mówi się o wielkiej czwórce w PGE Ekstralidze, do której należy Sparta, Motor, Stal i Apator. Możemy być świadkiem ligi dwóch czy nawet trzech prędkości?

To zależy, gdzie się mówi? Albo kogo się słucha? Może być liga trzech, czterech i pięciu prędkości. Męczące stają się głosy o tych różnych prędkościach itp. Pewnie w każdej sportowej lidze świata są liderzy, średniacy i słabsi. Na tym chyba m.in. polega sport? Jedni chcą dorównać innym, inni nie chcą dać się dogonić itd. Szczerze, to nie bardzo nawet wiem, jak sensownie odpowiedzieć na to pytanie. Najlepsza byłaby liga ośmiu prędkości.

Tomasz Dryła podczas meczu w Lublinie
Tomasz Dryła podczas meczu w Lublinie

Czy Włókniarz nie zmieniając składu dobrze zrobił? Może być silniejszy niż w poprzednim sezonie?

Nie wiem, czy dobrze zrobił. Może być silniejszy. Może być też słabszy. A już tak trochę poważniej, to podoba mi się to. Fajnie, że pojedzie ten sam zestaw, bo tak często słyszeliśmy w tym roku o straconych szansach, zgubionych punktach, pechu itp., że to znakomicie, iż ci sami zawodnicy będą mogli dowieść prawdziwości tych słów na torze. To będzie duże "sprawdzam" dla Włókniarza. Zaznaczam też, że jednak doszło w Częstochowie do poważnej zmiany - na stanowisku trenera.

Myśli pan, że beniaminek PGE Ekstraligi z Ostrowa poradzi sobie w najlepszej żużlowej lidze świata?

Nie wiem.

To może inaczej. Czy działacze z Ostrowa dobrze zrobili, zostawiając trzon drużyny i dobierając Chrisa Holdera? Czy powinni sięgnąć po więcej transferów z PGE Ekstraligi? Choćby Mateja Zagara i Adriana Miedzińskiego, którzy byli dostępni na rynku?

Nie wiem, czy zrobili dobrze, ale na pewno zrobili pięknie. Jestem zauroczony tą strategią, odwagą i wiarą w drużynę, która wywalczyła awans. Takie rzeczy pozwalają nadal wierzyć, że w tym sporcie jeszcze o coś chodzi i może on wyglądać względnie normalnie. Zespół wygrywa ligę - znaczy się zasłużył na to, by walczyć w wyższej klasie. To takie proste, prawda? A jednak tak rzadko mamy szansę obserwować ten scenariusz. Zwykle skład, który okazywał się najlepszy na zapleczu PGE Ekstraligi, był mocno modelowany, a zawodnicy w nagrodę za wysiłek dostawali kopa w tyłek.

Stąd brały się podejrzenia o odpuszczaniu meczów, by nie wywalczyć Ekstraligi, w której i tak zabraknie miejsca. Koszmarne tematy. A tu, proszę, da się! Coś wspaniałego. Żadnych wątpliwości, żadnych kwasów, żadnego oceniania peseli. Z racji wykonywanego zawodu nie wolno mi zdradzać sympatii, ale w przypadku Ostrowa muszę powiedzieć, że trzymam kciuki za ten projekt. Nie tyle nawet za Ostrovię, co za sam pomysł na speedway.

Jeśli zarząd też może grać fair, to myślę, że tu mamy przykład takiego działania. Czapki z głów! Ostatnio na taką skalę zrobił to chyba tylko Motor i doskonale pamiętamy, że zaufanie i ciężka praca, a nie pozbawione sensu zakupy, wtedy się opłaciły.

Co sądzi pan o nowym systemie play-off?

Ostatnio go nie było i dobrze było. A kiedyś był i nie do końca było dobrze, więc dobrze by było, jakby dalej było dobrze. Tak mi się wydaje… W ostatnich latach walka o fazę play-off miała w sobie żar, ogień. Trzeba było naprawdę prężyć muskuły od kwietnia, żeby nie kończyć sezonu w wakacje i to było widać na torze. I to było genialne dla ligi, podnosiło do ekstremum rangę wielu meczów. Jak będzie w kolejnym rok? Chętnie odszczekam wszystkie swoje czarnowidztwa i obawy, jeśli nowy system się sprawdzi i da porównywalne emocje przez cały rok. Serio, będę szczekał na antenie, jak rasowy owczarek!

Myśli pan, że walka, która rozegrała w się w okresie transferowym o jednego z nielicznych dostępnych na rynku juniorów, Bartłomieja Kowalskiego może mieć duży wpływ na układ sił w czołówce PGE Ekstraligi?

Przy tym, co wydarzyło się wokół transferu Kowalskiego, szaleństwo "Black Friday" przypomina grzeczną kolejkę do warzywniaka. Mieliśmy zmiany sojuszy, zerwane pertraktacje, odmienne interpretacje, zdjęcia fotograficzne, a nawet zdjęcie miary na klubową koszulę!

Takich atrakcji chyba jeszcze w żużlu nie grali. Fajnie by było, gdyby do wiosny wszystkim przeszło, bo wolałbym się z tego śmiać, aniżeli poważnie analizować. Ktoś jednak zachował się w tym wszystkim niepoważnie, ale nie powiem kto. Nie wiem, jaki będzie to miało wpływ na układ sił. Trzeba trzymać kciuki za "mental" Bartłomieja. Będzie dźwigał naprawdę dużą presję od samego początku.

Zobacz także:
Piwo, luz i ogromne serce do walki
Tomasz Gapiński: Inauguracja? Najlepiej ze Spartą

Źródło artykułu: