Żużel. Zaskakujące słowa szefa Wolfe Wittstock. Nie zostali "wyrzuceni" z ligi, tylko... sami ją opuścili?

WP SportoweFakty / Jakub Malec / Na zdjęciu od lewej: Marcin Sekula (trener Wolfe) i Frank Mauer (właściciel klubu)
WP SportoweFakty / Jakub Malec / Na zdjęciu od lewej: Marcin Sekula (trener Wolfe) i Frank Mauer (właściciel klubu)

Po dwóch sezonach drogi 2. Ligi Żużlowej i MSC Wolfe Wittstock rozjechały się, niczym wyniki sportowe "Wilków" na najniższym szczeblu rozgrywkowym. Frank Mauer w lokalnej prasie sugeruje, że klub nie pojedzie w lidze, bo... taka jest ich decyzja.

Dwanaście spotkań - dwanaście porażek i bilans ujemny małych punktów wynoszący 288 "oczek". Tak wyglądał miniony sezon w wykonaniu Wolfe Wittstock.

Wysokie porażki odbijały się negatywnie m.in. na stanie klubowych finansów u przeciwników, jakości drugiej ligi, ale także i na atrakcyjności spotkań. Kibice mieli dość widowisk, które "serfowała" im ekipa z Wittstock.

Mimo różnych głosów płynących z Niemiec, Wolfe przystąpiło do listopadowego okienka transferowego. W składzie doszło do rewolucji. Nie udało się przekonać Lukasa Fienhage, a dodatkowo odeszli m.in. Max Dilger, Matic Ivacic, Erik Bachhuber.

ZOBACZ WIDEO Żużlowiec z PGE Ekstraligi zaskoczył. To nie jest obecnie popularny wybór wśród zawodników

Oprócz tego, chęci do jazdy z wilkiem na kombinezonie nie wyrażali, chociażby Ben Ernst, który już w trakcie sezonu skłócił się z Frankiem Mauerem (mówił o tym w rozmowie z WP SportoweFakty, którą znajdziecie TUTAJ) oraz Sandro Wassermann, który związał się z Betard Spartą Wrocław (rozmowa z Niemcem dostępna TUTAJ).

Kibice nie ukrywali, że skład, który zbudowało Wolfe, opierając się m.in. na Braydenie McGuinnessie, Valentinie Grobauerze i Tobiasie Thomsenie nie gwarantuje niczego dobrego. Ostatecznie Wolfe licencji nie dostało. Oficjalnego powodu brak.

Tymczasem w rozmowie z "Dosser-Kurier" Frank Mauer sugeruje, że brak "Wilków" w drugiej lidze, to nie kwestia decyzji Głównej Komisji Sportu Żużlowego, a... klubu. - Po długich rozważaniach postanowiliśmy pójść nową ścieżką. Jakoś udało nam się zbudować, ale wolimy dać klubowi trochę odpoczynku i nieco się zreorganizować - powiedział Mauer.

- Czasami zdarzało się, że zawodnicy "spychali nas" w złe światło. Dodatkowo przepisy też nieco się zmieniły. Nie można zapominać też o tym, że dwa lata jeździliśmy w czasie pandemii. Przepisy w Polsce są inne, niż u nas w Niemczech. To mnie denerwowało, bo wiele rzeczy trzeba było wziąć pod uwagę. Czasem nie można było skupić się tylko na sporcie i nie było weekendu, w którym można byłoby złapać oddech - dodał Mauer.

Właściciel klubu z Brandenburgii nie ukrywa, że nikomu w Polsce nie przeszkadza fakt, że Wilków zabraknie w lidze. Co dalej z ewentualnym powrotem? - Nigdy nie mów nigdy - komentował.

Frank Mauer uspokoił także kibiców, którzy zastanawiali się, co dalej z żużlem w Wittstock. Już 19 marca odbędzie się tam coroczny turniej Der Hammer, w którym swój udział potwierdził nowy nabytek Aforti Startu Gniezno - Romano Hummel. Zaproszenie do ścigania otrzymał także Kevin Woelbert.

Z kalendarza publikowanego przez Wolfe w mediach społecznościowych wynika, że na czterystumetrowym torze w Wittstock faktycznie nie zabraknie ścigania i przynajmniej raz w miesiącu zawarczą tam motocykle żużlowe.

W planach jest organizacja m.in. Mistrzostw ADMV (Niemieckie Stowarzyszenie Sportów Motorowych), które zaplanowano na 9 kwietnia, Pucharu Pokoju i Przyjaźni (7 maja), Pucharu Burmistrza Wittstock (18 czerwca), a także towarzyskiego meczu Niemcy vs. Dania (23 lipca) i kolejnej tradycyjnej imprezy - Race of the Night (8 października). W międzyczasie odbędzie się kilka mniejszych lub lokalnych wydarzeń.

Czytaj także:
Trener pozytywnie ocenia szkolenie w Falubazie. Na talenty trzeba będzie poczekać
Motocyklem po plaży. Udowodnił, że może trenować wszędzie

Źródło artykułu: