Doświadczony zawodnik zakpił sobie z kibiców, a przede wszystkim z selekcjonera kadry narodowej, Rafała Dobruckiego, bo to właśnie trener od paru sezonów decyduje o składzie finałowych zawodów Złotego Kasku. Teoretycznie w Opolu miała pojawić się elita polskiego żużla, a każdy z zawodników miał być maksymalnie zdeterminowany, bo stawką zawodów były miejsca w międzynarodowych eliminacjach mistrzostw świata i Europy.
Krzysztof Kasprzak na torze pojawił się trzy razy i za każdym razem zrobił coś innego, byleby tylko nie wziąć udziału w rywalizacji. Za pierwszym razem dotknął taśmę, za drugim odjechał od maszyny startowej, gdy do startu wyścigu było już dosłownie kilka sekund, a za trzecim razem przejechał dwa metry i zakończył udział w zawodach ze względu na defekt.
- Nie mam żadnych wątpliwości, że Kasprzak świadomie odmówił udziału w zawodach. Byłem w Opolu i widziałem to z bliska. Tak właśnie zachowuje się zawodnik, który chce pokazać, że nie jest zadowolony, że ktoś zmusił go do przyjazdu na zawody. Bardzo to słabe - komentuje były trener kadry, Marek Cieślak.
ZOBACZ WIDEO Konflikt w Grudziądzu wcale nie wyjdzie GKM-owi na złe? Eksperci o Pedersenie i Pawlickim
Od kilku sezonów o obsadzie finałowego turnieju Złotego Kasku decyduje nowy trener kadry narodowej, Rafał Dobrucki i to on powołuje na te zawody reprezentantów Polski oraz zawodników z szerokiego zaplecza drużyny narodowej. W założeniach ten turniej ma być najlepiej obsadzonymi zawodami w Polsce, w którym jadą najbardziej zasłużeni zawodnicy.
- Niestety widać wyraźnie, że taki system się nie sprawdza. Zachowanie Kasprzaka, to bardzo mocny sygnał dla władz GKSŻ i teraz działacze muszą się zastanowić, czy jest sens zapraszać takich zawodników na prestiżowe zawody, albo czy w ogóle nie zmienić systemu i nie wrócić do eliminacji. Inna sprawa, że zastanawiam się, po co powoływać na takie zawody Kasprzaka, czy Hampela, którzy mieli już swoje szanse w mistrzostwach świata, a ostatnio nie spisują się na tyle dobrze, by myśleć o powrocie do rywalizacji międzynarodowej. Mamy wielu młodych chłopaków i to oni powinni dostawać szansę - dodaje Cieślak.
Warto dodać, że do Opola tuż po niedzielnym meczu w Lesznie stawił się choćby Bartosz Zmarzlik i choć dwukrotny mistrz świata nie walczył o przepustkę do eliminacji, to zaprezentował się fenomenalnie, wygrał wszystkie biegi, pobił rekord toru i po raz trzeci z rzędu wygrał Złoty Kask.
Czytaj więcej:
Pedersen podejrzewał rywala o oszustwo
Czas na rewolucję w sędziowaniu