Nanga Parbat i Tomasz Mackiewicz. Związek idealny

Facebook / Na zdjęciu: Tomasz Mackiewicz
Facebook / Na zdjęciu: Tomasz Mackiewicz

"Ktoś ci zrobi ryskę na samochodzie, a ty jesteś w stanie zaszlachtować go na miejscu. Lakier na aucie jest ważniejszy niż drugi człowiek. A tam jest inaczej". Tam czyli w wysokich górach. I dlatego Tomasz Mackiewicz tak je kochał.

W tym artykule dowiesz się o:

"25 stycznia 2018 roku, chwilę po zachodzie słońca, Tomasz Mackiewicz (Polska) i Elisabeth Revol (Francja) osiągnęli szczyt Nanga Parbat (8125 m n.p.m.), tym samym zaliczając drugie zimowe wejście na tę górę" - tak rozpoczyna się opublikowany jesienią 2018 raport "American Alpine Journal".

Raport składa się z suchych faktów, opisu drogi, którą podążali himalaiści, wielu liczb. Nie oddaje emocji, jakimi żyła cała Polska. Dokładnie przed rokiem rozpoczął się jeden z najgłośniejszych dramatów w wysokich górach. Choć wtedy jeszcze o tym nie wiedzieliśmy…

Potężne opady śniegu

Do wydarzeń sprzed roku wrócę za chwilę. 12 miesięcy po wydarzeniach, które wstrząsnęły nie tylko Polską i Francją, a całym światem na zboczach Nanga Parbat są kolejni śmiałkowie. Tym razem Daniele Nardi oraz Tom Ballard próbują osiągnąć szczyt "Nagiej Góry" korzystając z drogi wiodącej Żebrem Mummary’ego. Jeszcze nikomu nie udało się w taki sposób wejść na szczyt.

ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Wielicki: Tomasz Mackiewicz miał wspaniałą wizję, ale był postrzegany krytycznie

Kilka tygodni temu (grudzień 2018) rozmawiałem z Ballardem. Był podekscytowany, siedział na walizkach, nie mieliśmy za dużo czasu, umówiliśmy się na rozmowę już po powrocie z wyprawy. Włosko-brytyjski duet radzi sobie całkiem nieźle, choć zmaga się z potężnymi opadami śniegu. Himalaistom udało się już wyjść na poziom 6200 m n.p.m., gdzie złożyli depozyt i wrócili do bazy. Na wysokości 5712 m n.p.m. mają obóz C3, ale jak widać poniżej nie jest łatwo.

Nardi przekazał, że pewnej nocy zostali zasypani w namiocie. Stracili wiele energii, aby wydostać się z pułapki. Śnieg ma w końcu przestać padać. Wedle precyzyjnych danych od 26 do 29 stycznia na Nanga Parbat mają panować bardzo dobre warunki pogodowe. Himalaiści z pewnością będą chcieli wykorzystać to okno pogodowe. Dokładnie w tych dniach przed rokiem w tym miejscu trwał dramat.

Śmierć ponad 60 wspinaczy

"Marek, jestem wyczerpany, nie spałem od trzech dni, muszę się położyć choć na chwilę, spróbuj za kilka godzin" - taką informację otrzymałem od Ludovica Giambiasiego 28 stycznia 2018 roku, chwilę po zakończeniu akcji ratunkowej, którą on koordynował. Chciałem porozmawiać o stanie zdrowia Elisabeth Revol, o heroizmie ratowników spod K2.

Nanga Parbat - do stycznia 2018 góra znana w Polsce tylko tym, którzy interesowali się himalaizmem. A to jeden z najtrudniejszych szczytów do zdobycia. Dane są sprzeczne, ale można założyć, że podczas zdobywania go zginęło ponad 60 osób. - Góra wyrasta ze stepu, nie ma wokół innych ośmiotysięczników - tłumaczył Krzysztof Wielicki, legendarny himalaista, przed rokiem kierownik zimowej wyprawy na K2. - To powoduje, że panuje na niej przeraźliwa cisza, poza tym pogoda jest kapryśna - dodał Dominik Szczepański, pasjonat gór, dziennikarz, podróżnik i autor najnowszej książki o Mackiewiczu, "Czapkins. Prawdziwa historia Tomka Mackiewicza". - W każdej z trzech, otaczających ją, dolin panują inne warunki, a na szczycie Nangi ścierają się ze sobą fronty atmosferyczne.

- Na Nangę trzeba wchodzić dwa razy dłużej niż na najwyższą górę świata Mount Everest - powiedział mi Simone Moro, pierwszy zimowy zdobywca Nanga Parbat.

"Kiedy siedzę wysoko, dobrze mi tam"

Mimo to Mackiewicz postawił sobie za cel zdobyć właśnie tę górę. Żadną inną. Rok po roku próbował wyjść coraz wyżej. Używał lin kupowanych w sklepach rolniczych, bo nie stać go było na profesjonalny sprzęt. Zbierał pieniądze na wyprawę w internecie. Jego budżet był śmieszny w porównaniu do innych himalaistów.

- Mnie kręci przebywanie tam, obcowanie z górą. Najlepiej w samotności - tak Mackiewicz mówił w rozmowie z Przemysławem Franczakiem z "Gazety Krakowskiej", w kwietniu 2014. - Kiedy siedzę wysoko, nie odczuwam żadnego fizycznego dyskomfortu. Dobrze mi tam. I mogę siedzieć długo. Wchodzę wtedy w pewien rodzaj medytacji.

"Czapkins" był nieco na marginesie polskiego himalaizmu. Ludzie z Polskiego Związku Alpinizmu nie traktowali go poważnie, co często powtarzał. Nie był również tak znany szerokiej publiczności, jak Adam Bielecki, Denis Urubko czy Wielicki. Owszem, na jego prelekcje o Nandze przychodziły tłumy, ale nie istniał w mainstreamie.

Tym bardziej zadziwia echo, jakim odbiła się jego śmierć pod szczytem Nanga Parbat. Nie tylko polskie media - co zrozumiałe - zajęły się tym tematem. "Time", „CNN, "Le Parisien", "Guardian" - można wymieniać i wymieniać tytuły, które informowały o dramacie Polaka.

Spowodowały to zapewne okoliczności, czyli zimowe wejście, historia Mackiewicza (był narkomanem, wyszedł z nałogu dzięki niezwykłemu hartowi ducha), zamieszanie wokół organizacji akcji ratowniczej (zgrzyty na linii przyjaciele himalaistów, a rząd Pakistanu), niewyobrażalnie złe warunki pogodowe.

Niech się hejterzy wstydzą

O heroizmie uczestników akcji ratowniczej (Bielecki, Urubko, Jarosław Botor, Piotr Tomala) również napisano wiele. Nie zastanawiając się ani chwili zgłosili się do uczestnictwa w akcji, która na pierwszy rzut oka wyglądała na zupełnie bezsensowną. Mimo to rzucili wszystko, by uratować dwójkę ludzi. Udało się jedną - Revol.

Zadziwiające jest też to, co stało się w kolejnych dniach, tygodniach i miesiącach po śmierci "Czapkinsa". I nie piszę o hejcie, jaki wylał się spod palców niektórych polskich internautów. Chodzi o zdecydowanie budujące sygnały ze świata. Udało się zebrać pieniądze (podczas rozmowy Mateusza Skwierawskiego z żoną Mackiewicza - Anną Solską padła kwota 1,2 mln zł - tutaj więcej szczegółów >>) dla dzieci Mackiewicza. Revol nie zapomniała o swoim wspinaczkowym partnerze i nie dość, że często o nim wspomina, znalazła też siłę, aby spotkać się z najbliższymi osobami dla "Czapkinsa".

Pakistańczycy, którzy pomagają wyprawom na Nanga Parbat (choćby w transporcie), pamiętają o Polaku, dowodem niech będzie to, że w obozie bazowym u podnóża Nanga Parbat (na wysokości 3600 m n.p.m.) zbudowali z kamieni i papieru coś na kształt pomnika dla Polaka. Mają go w swoich sercach. W końcu jedno z najbardziej prestiżowych pism w świecie himalaizmu - American Alpine Journal - uznało, że Mackiewicz i Revol zdobyli szczyt. Tym samym Polak zapisał się na kartach historii.

Mackiewicz kochał Himalaje, kochał Pakistan. We wspomnianym już wywiadzie dla "Gazety Krakowskiej" mówił: "Europa jest bardzo bogata. Żyje w luksusie. U nas ludzie zapominają o wartościach, materia jest istotna. Ktoś ci zrobi ryskę na samochodzie, a ty jesteś w stanie zaszlachtować go na miejscu. Lakier na aucie jest ważniejszy niż drugi człowiek. A tam jest inaczej. W Pakistanie ludzie żyją w bardzo trudnych warunkach, ale mimo tej wielkiej biedy zachowują godność, śmieją się, bawią, bez alkoholu, narkotyków".

I tam właśnie pozostał na zawsze. W tych bardzo trudnych warunkach, ale pełen godności. Tak go właśnie pamiętajmy.

Kalendarium
25.01.2018 - Elisabeth Revol i Tomasz Mackiewicz wchodzą na szczyt Nanga Parbat, Polak ma pierwsze objawy choroby wysokościowej

25/26.01.2018 - Revol sprowadza Mackiewicza na wysokość ok. 7300 m n.p.m. i alarmuje kilka osób (m.in. swojego męża, ale także przyjaciela z wypraw wysokogórskich - Ludovica Giambiasiego) o problemach

26-28.01.2018 - cały świat z przerażeniem obserwuje kolejne doniesienia w sprawie akcji ratunkowej na Nanga Parbat

26/27.01.2018 - Revol zostawia Mackiewicza i schodzi niżej, bowiem otrzymuje informację, że helikopter nie będzie mógł zabrać dwóch osób z takiej wysokości, może przylecieć tylko po jedną, jednocześnie

27.01.2018 - Adam Bielecki, Denis Urubko, Jarosław Botor oraz Piotr Tomala zostają przerzuceni z bazy pod K2 na zbocza Nanga Parbat i rozpoczynają akcję ratunkową

27/28.01.2018 - Bielecki i Urubko docierają do wyczerpanej Revol, pogoda nie pozwala iść po Mackiewicza, nie ma również szans, aby lecieć po niego helikopterem, maszyna jest w stanie osiągnąć zaledwie ok. 4800 m n.p.m.

28.01.2018 - helikopter transportuje wyczerpaną i z poważnymi odmrożeniami Revol do szpitala w Islamabadzie

30.01.2018 - Revol dociera do Europy, gdzie lekarze rozpoczynają walkę o uratowanie odmrożonych palców

1.02.2018 - francuska himalaistka udziela pierwszego wywiadu po tragedii na Nanga Parbat, agencji prasowej AFP

7.02.2018 - Revol występuje na konferencji prasowej w szpitalu w Chamonix

21.05.2018 - Francuzka na facebookowym profilu publikuje list pożegnalny zaadresowany do Tomasza Mackiewicza (więcej szczegółów tutaj >>)

lipiec 2018 - sześciu czeskich himalaistów staje na szczycie Nanga Parbat, a wracając - na prośbę francuskiej himalaistki - znajduje miejsce, gdzie Revol po raz ostatni widziała Mackiewicza, nie decydują się jednak odkopać śniegu, który tam zalega (szczegóły >>)

wrzesień 2018 - Revol przyjeżdża do Polski, do Zakopanego, na festiwal "Spotkania z Filmem Górskim"

październik 2018 - American Alpine Journal publikuje raport z zimowego wejścia na Nanga Parbat, w którym uznaje, że duet himalaistów stanął na szczycie (szczegóły >>)

grudzień 2018 - Revol spotyka się z dziennikarzem "Gazzetta dello Sport" i opowiada, że marzy o powrocie w Himalaje, tym razem chce wejść na Mount Everest (szczegóły >>)

styczeń 2019 - Daniele Nardi i Tom Ballard próbują wejść na szczyt Nangi Parbat korzystając z drogi wiodącej Żebrem Mummary’ego, wcześniej nikt tego nie dokonał

Komentarze (3)
dopowiadacz
25.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No cóz , jak wjedziesz samochodem na Nanga Parbat , to tylko dzieci szerpów , mogą ci zarysować autko , bo one chodzą do szkoły na skróty , nawet zimą . 
Drt
25.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ile można o nim pisać? Wiadomo, że książka wymaga promocji, ale niedługo to już artykuły o panie Tomku będą z lodówki wyskakiwać. "Dwóch szaleńców..." a tu znowu Mackiewicz. Dajcie już spokój. 
Drt
25.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ile można o nim pisać? Wiadomo, że książka wymaga promocji, ale niedługo to już artykuły o panie Tomku będą z lodówki wyskakiwać. "Dwóch szaleńców..." a tu znowu Mackiewicz. Dajcie już spokój.