Przed rokiem Alex Palou, choć miał ważny kontrakt na sezon 2023 z Chip Ganassi Racing, związał się umową z McLarenem. Hiszpana kusiła wizja włączenia do programu talentów Formuły 1, zorganizowanie sesji testowych w F1 i perspektywa awansu z IndyCar do królowej motorsportu. Amerykanie byli gotowi walczyć w sądzie o swojego lidera i ostatecznie Palou pozostał na kolejną kampanię w Ganassi Chip Racing.
W roku 2024 Palou miał jednak dołączyć do McLarena, by reprezentować stajnię z Woking w IndyCar. Brytyjczycy zrealizowali przy tym swoje obietnice, organizując 26-latkowi szereg jazd testowych bolidem F1, a nawet zapraszając do wzięcia udziału w oficjalnym treningu przed GP USA.
W ostatnich tygodniach Palou zdał sobie jednak sprawę, że nie wywalczy miejsca w F1 w dalszej perspektywie, dlatego postanowił zerwać podpisany wcześniej kontrakt z McLarenem i nie będzie reprezentował tej ekipy w IndyCar. Hiszpan miał wybrać pozostanie w Chip Ganassi Racing, bo Amerykanie zaoferowali mu sowitą podwyżkę, dzięki której zostanie najlepiej opłacanym kierowcą w IndyCar.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: on ciężko trenuje, ona wygrzewa się na łodzi
McLaren został bez kierowcy na kolejny sezon IndyCar i nie zamierza tolerować takiego zachowania. Do sądu wpłynęły już dokumenty, w ramach których zespół z Woking domaga się od Palou odszkodowania w wysokości od 20 do 30 mln dolarów, w zależności od realizacji określonych celów.
Do pozwu sądowego przeciwko Palou dotarł serwis "IndyStar". McLaren w dokumentacji złożonej w brytyjskim sądzie ma dowodzić, że wypłacił kierowcy zaliczkę na poczet pensji w sezonie 2024. Dokonał też wielu inwestycji w rozwój Hiszpana, organizując mu sesje testowe i treningowe bolidem F1. Pochłonęły one kolejnych kilkanaście milionów dolarów.
Co ważne, gdy przed rokiem afera z Palou wyszła na jaw, Chip Ganassi Racing od początku walczyło o możliwość zachowania hiszpańskiego kierowcy na swoim pokładzie i nie było zainteresowane otrzymaniem jakichkolwiek pieniędzy za jego transfer do McLarena. Brytyjczycy obrali inną taktykę i ani myślą stawiać na 26-latka w kontekście sezonu 2024. Zależy im tylko na odzyskaniu zainwestowanych funduszy.
Czytaj także:
- Wyciekły szczegóły kontraktu Hamiltona. Ogromne pieniądze dla Brytyjczyka!
- Kierowca F1 bohaterem powieści erotycznej. "Co to do cholery jest?!"