Nikita Mazepin od początku sezonu 2021 znajdował się na ustach kibiców Formuły 1. Jeszcze zanim rozegrano pierwszy wyścig, młody Rosjanin podpadł filmem w mediach społecznościowych, na którym dotykał piersi modelki Andrei d'Ival i rzucał przy tym seksistowskie hasła.
Na torze kierowca Haasa nie prezentował się lepiej. Jego debiut w GP Bahrajnu trwał ledwie dwa zakręty, po czym Mazepin wypadł z toru. Liczne błędy sprawiły, że otrzymał określenie "Mazespin", co jest połączeniem jego nazwiska z angielskim słowem "spin", czyli "obracać się".
Starty Rosjanina w F1 budzą kontrowersje, bo miejsce w Haasie zawdzięcza on przede wszystkim finansom ojca. Dmitrij Mazepin zapłacił ok. 25-30 mln dolarów, by jego syn znalazł miejsce do startów w królowej motorsportu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zobacz, co fanka hokeja zrobiła swoim telefonem!
Zdaniem Ralfa Schumachera, sezon 2022 powinien być dla Rosjanina ostatnim w F1. - Na pewno był dobrym kierowcą w Formule 2, ale w tym roku jego rozwój poszedł w złym kierunku. On powinien zająć się czymś innym, niekoniecznie powinien jeździć w F1 - ocenił w "Speed Week" Niemiec.
Wewnętrzną rywalizację z rosyjskim kierowcą w sezonie 2021 wygrywał Mick Schumacher. Jednak zdaniem jego wujka, lepiej byłoby, gdyby w Haasie miał on oparcie w doświadczonym kierowcy.
- Mick potrzebuje kogoś, kto mógłby mu pomóc w rozwoju. Kogoś, kto będzie z nim współpracować przy posuwaniu zespołu do przodu. Tak, aby Mick nie był sam w tej przegranej sprawie - ocenił młodszy z braci Schumacherów.
Haas w sezonie 2021 nie zdobył ani jednego punktu. Zespół już ubiegłej zimy podjął decyzję, że nie będzie rozwijać tegorocznej maszyny, bo nie pozwalały mu na to fundusze. Amerykanie uznali, że lepiej szykować się do rewolucji technicznej w roku 2022.
- Zobaczymy, jaki bolid Haas udostępni Mickowi w kolejnym sezonie. Jeśli będzie lepszy, to od niego zależy wykorzystanie jego potencjału - zakończył Schumacher.
Czytaj także:
Królowa Elżbieta wyróżniła Lewisa Hamiltona. Popełniła błąd?
Kibice nie dają spokoju kierowcy F1. "Jest mi go szkoda"