Poznaliśmy pierwszego medalistę! Kamil Łączyński: Wzięlibyśmy to w ciemno

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu:  Kamil Łączyński
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Kamil Łączyński

Wielka radość w Anwilu Włocławek, klubie, który zdobył czwarty brązowy medal w historii. Trenerzy i zawodnicy nie mają wątpliwości: to smakuje jak srebro, a nawet jak złoto. Mało kto stawiał na tę drużynę.

- Radość jest ogromna. Super, że daliśmy radę i wygraliśmy - mówi szczęśliwy Kamil Łączyński, który jest... talizmanem Anwilu Włocławek. Gdy jest w drużynie, to klub odnosi duże sukcesy.

Koszykarz wszystkie swoje medale na parkietach PLK wywalczył właśnie w barwach włocławskiego zespołu. W sobotę do swojej kolekcji dorzucił trzeci: brązowy, który - jego zdaniem - smakuje jak srebro, a nawet złoto!

Łączyński podkreśla, że na jego drużynę nikt przed sezonem nie stawiał, po tym jak włocławianie w minionych rozgrywkach zajęli dopiero... 13. miejsce! To była klęska na poziomie sportowym, wizerunkowym i finansowym. Teraz już za znacznie mniejsze pieniądze (mln mniej w porównaniu do ostatniego sezonu) udało się zbudować drużynę, która w wielu meczach zachwycała swoją grą, zajmując drugie miejsce po rundzie zasadniczej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie wierzyli, że mu się uda. Polski minister sportu zrobił show!

- Byliśmy niewiadomą, ale trener wszystko fajnie poukładał. Myślę, że dostarczyliśmy swoim kibicom sporo pozytywnych emocji i radości, i co najważniejsze: zakończyliśmy sezon zwycięstwem. Uważam, że to wielki sukces naszego klubu, który wrócił do walki o czołowe miejsce w lidze po nieudanym sezonie. Dla wielu ten medal smakuje jak srebro, a nawet jak i złoto. Przed sezonem wzięlibyśmy w ciemno - przyznaje Łączyński.

- To mój trzeci medal w karierze. Jestem mega szczęśliwy. Twardo stąpam po ziemi. Trzeba się cieszyć i szanować to, co życie nam przynosi - dodaje.

Rozgrywającego i kapitana Anwilu Włocławek pytamy o analogię do sezonu 2015/2016, gdy zespół też kończył rozgrywki w Hali Gryfia w Słupsku. Wtedy - w sezonie przejściowym - co prawda włocławianie przegrali w "małym finale", ale w kolejnych rozgrywkach budowali swoją pozycję w lidze, zdobywając dwukrotnie mistrzostwo Polski.

Trener Igor Milicić - sześć lat temu po porażce z Czarnymi - mówił, że Włocławek powinien być dumny ze swojej drużyny. Czy teraz będzie podobnie? - Chciałbym, żeby tak było - uśmiecha się Łączyński.

Anwil w kluczowym meczu tego sezonu był poza zasięgiem rywali. Podopieczni Przemysława Frasunkiewicza bardzo mocno rozpoczęli i potem nie dali się już złapać Czarnymi, mimo że ci grali z wielką ambicją i determinacją. Włocławianie tego dnia byli po prostu o klasę lepsi, wygrywając 91:76. W każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła goście z Kujaw górowali nad gospodarzami. Nie ma co ukrywać, że to było jedno z lepszych spotkań Anwilu w ostatnich miesiącach.

- Przed meczem mówiliśmy sobie, że wszystko rozegra się w naszych głowach. Mam wrażenie, że od samego początku byliśmy lepsi od rywali właśnie w tej kwestii. Widać było, że lepiej weszliśmy w mecz i - mimo nie najlepszej skuteczności - kontynuowaliśmy to, trzymaliśmy się nakreślonego planu - podkreśla kapitan Anwilu Włocławek.

To piętnasty medal w historii włocławskiej koszykówki. Wiemy, że klub ma ambitne plany na kolejny sezon. Zespół na pewno przystąpi do gry w europejskich pucharach, w tym momencie jednak nie wiadomo, jakie będą to rozgrywki. Trener Przemysław Frasunkiewicz już myśli o konstrukcji składu. Ważne kontrakty mają: Kamil Łączyński, Maciej Bojanowski, Michał Nowakowski i Kyndall Dykes. W drużynie ma zostać także Marcin Woroniecki.

CZYTAJ TAKŻE:
Mocne słowa prezesa: Inni chcieli zniechęcić Tabaka!
Zaskoczył Polskę, zrobił wynik ponad stan. Teraz... musi szukać pracy
All-in na boisku, nie w autobusie. Tak budował się finalista polskiej ligi
Zrobił furorę i... odchodzi! Jego chce zabrać z Polski

Komentarze (0)