Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. X

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
- W pierwszej połowie sprawili, że wyglądaliśmy na strasznie zmęczonych - mówił Jordan po przegranej 96:107 grudniowej potyczce z Cleveland Cavaliers. "Air" podczas swojego pobytu na parkiecie uzbierał 43 "oczka" i 12 zbiórek, lecz ze strony kolegów nie otrzymał należytej pomocy. Po starciu z Kawalerzystami Byki legitymowały się niezbyt ciekawym bilansem 13-12, a Mike przyznał na łamach prasy: - Nie stawiam jeszcze krzyżyka na tym zespole. Być może czasem jestem tym wszystkim zdegustowany i sfrustrowany, lecz wiem, że ta drużyna wciąż żyje. Słowa Michaela były niczym dotknięcie czarodziejskiej różdżki. Wraz z wejściem w nowy rok team ze stanu Illinois zaczął wygrywać mecz za meczem i na początku kwietnia szczycił się bilansem 45-27. Niestety zwycięskiej passy nie udało się utrzymać do końca sezonu zasadniczego, bowiem podopieczni Douga Collinsa polegli w aż ośmiu z dziesięciu ostatnich starć. Na nic zdały się wysiłki "Jego Powietrzności", który seryjnie notował potrójne zdobycze. Osiągnięty rezultat dał Bykom szóste miejsce w Konferencji Wschodniej, co wiązało się z koniecznością zmierzenia się z wysoko rozstawionym rywalem w pierwszej rundzie play-off's.

25 stycznia Michael Jordan w spotkaniu przeciwko Philadelphii 76ers przekroczył barierę 10 tysięcy punktów zdobytych na parkietach NBA. To był dopiero jego piąty sezon w lidze zawodowej, a przecież jeden niemal w całości "Air" stracił w wyniku kontuzji. W historii basketu przed Jordanem tylko Wilt Chamberlain prezentował podobną skuteczność i zdołał szybciej dotrzeć do wyżej wymienionej granicy. - Już po raz kolejny jestem w jakiejś klasyfikacji zaraz za Wiltem. Nie skupiam się jednak na rywalizacji z nim. Dla mnie wielkim zaszczytem jest móc stać z nim w jednym szeregu - komentował "MJ".

Kampania 1988/89 była dla "MJ'a" kolejną niezwykle udaną pod względem osiągnięć indywidualnych. Urodzony na Brooklynie koszykarz ze średnią 32,5 punktu na mecz po raz trzeci z rzędu sięgnął po koronę króla strzelców NBA. Mike był również trzeci w przechwytach (2,89) oraz dziesiąty w asystach (8,0). Statystyki te nie wystarczyły do wywalczenia statuetki MVP sezonu zasadniczego, lecz wybór do pierwszej piątki ligi oraz pierwszej piątki obrońców świadczył o wysokiej formie lidera Bulls. Jordan tradycyjnie został również wybrany do pierwszej piątki Konferencji Wschodniej na lutowy Mecz Gwiazd, który tym razem odbył się w Houston. Zachód triumfował 143:134, lecz "MJ" nie miał się czego wstydzić, gdyż z 28 "oczkami" na koncie był liderem swojego teamu.

- Nie ma znaczenia jak wiele punktów zdobywam. Mieliśmy szansę wygrać ten mecz, a to się nie stało - powiedział Michael po bolesnej porażce Bulls z Cavs w czwartym starciu pierwszej rundy play-off's 1988/89. Byki schodziły z parkietu pokonane pomimo tego, że ich as uzbierał aż 50 "oczek". Tamto spotkanie wspominał jeszcze długo po jego zakończeniu, gdyż w końcówce dwukrotnie pomylił się na linii rzutów wolnych, co umożliwiło rywalom doprowadzenie do dogrywki i ostateczny triumf.

Michael Jordan twierdzi, że przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę w ostatnich sekundach meczu to najpiękniejsze, co może spotkać koszykarza. Na 3 sekundy przed zakończeniem ostatniego w serii meczu z Cavs, Byki przegrywały 99:100 i wyprowadzały piłkę z boku. Nikt spośród ponad dwudziestotysięcznej widowni w hali Richfield Coliseum nie miał wątpliwości, że za chwilę trafi ona w ręce "MJ'a", który będzie miał za zadanie umieścić ją w koszu. I rzeczywiście tak się stało. "Air" złapał podanie od Brada Sellersa, wyprowadził w pole obrońców i rzutem z około pięciu metrów dał Bykom upragnione zwycięstwo. - Nie widziałem nawet jak piłka wpada do kosza - komentował po meczu. - Po reakcji publiczności poznałem jednak, że to był celny rzut.

Rozpędzona ekipa z "Wietrznego Miasta" w półfinale konferencji odprawiła z kwitkiem 4-2 New York Knicks - nowy klub Charlesa Oakleya. W walce o przepustkę do koszykarskiego raju Bulls zmierzyli się z odwiecznymi rywalami - Detroit Pistons, którzy rok wcześniej dzięki trzynastu zasadom defensywy wobec Jordana wybudzili Bulls ze snu o potędze. Udało im się to po raz kolejny, wygrywając serię w sześciu meczach. Tłoki przystępowały do tej konfrontacji jako faworyt, lecz Michael po zakończeniu zmagań miał prawo do frustracji. Zespół ze stanu Illinois po trzech potyczkach prowadził 2-1, ale w dalszej części rywalizacji nie potrafił przeciwstawić się żelaznej obronie "Złych Chłopców" Chucka Daly'ego. Warto dodać, że dwie z trzech ostatnich porażek Byki poniosły w Chicago Stadium. "MJ" w tylko jednym z tych spotkań zdobył więcej niż 30 punktów, a gra numer pięć, w której uzbierał tylko 18 "oczek", była popisem defensywy Pistons.
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
Pod koniec lat osiemdziesiątych ciężko było wczuć się w rolę kibica Chicago Bulls. Z jednej strony drużyna osiągała największe sukcesy od lat, a z drugiej czegoś więcej oczekiwano po zespole mającym w składzie najlepszego koszykarza na świecie. Ponadto atmosfera w teamie była bardzo napięta, a za głównego winowajcę takiego stanu rzeczy obwiniano trenera Douga Collinsa, który w końcu został zwolniony. Żądne sensacji media snuły podejrzenia, że to Michael Jordan miał największy udział w zrezygnowaniu z usług młodego szkoleniowca.

Koniec części dziesiątej. Kolejna już w najbliższą środę.

Bibliografia: Chicago Tribune, Playboy, Ebony, nba.com, basketball-reference.com.

Specjalne podziękowania dla Steve'a Lipofsky'ego, oficjalnego fotografa Boston Celtics w latach 1981-2003 oraz twórcy serwisu Basketballphoto.com, za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Poprzednie części:
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. I
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. II
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. III
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. IV
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. V
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. VI
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. VII
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. VIII
Michael Jordan - prawdziwy Byk cz. IX

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×