Gwizdami pożegnali włocławscy kibice koszykarzy Anwilu po niespodziewanej porażce z Treflem Sopot (74:89). Podopieczni Dejana Mihevca w wielu fragmentach prezentowali się wręcz koszmarnie, a czwartą kwartę przegrali 11:27! Słoweniec po zakończeniu spotkania nie ukrywał rozczarowania, na konferencji prasowej nie bał się użyć mocnych słów.
- Przepraszam kibiców za tak fatalnie rozegraną końcówkę. To jest masakra. Nie możemy sobie pozwolić na taką grę. Wierzę, że coś takiego przytrafiło nam się po raz ostatni. Nie może być tak, że mamy przewagę, kontrolujemy sytuację i w ciągu kilku minut robimy proste straty i rywale nas doganiają. Problemem jest również brak odpowiedniej reakcji. Musimy pokazać charakter, walczyć dalej, grać z głową - mówił Słoweniec Mihevc.
- To się nie powinno wydarzyć, zwłaszcza przy prowadzeniu różnicą 10 punktów. Zaprezentowaliśmy się bardzo słabo, spuściliśmy głowy, nie wierzyliśmy w zwycięstwo. Nie może tak być. Musimy ciężko trenować - wtórował mu Krzysztof Sulima.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak bawią się hiszpańscy piłkarze
Włocławianie zagrali po raz kolejny w tym sezonie - mówiąc delikatnie - słabo. Nie było dobrej gry w ataku, zespołowości, a i obrona w wielu momentach szwankowała. Trzykrotnym mistrzom Polski brakowało polotu, szybkości i błysku. Akcje były rozgrywane w wolnym tempie. Trener Mihevc podkreślił, że zespół boryka się z dwoma dużymi problemami: organizacją gry w ataku (duża liczba strat - w sobotę 18) i słabą postawą w obronie.
- Nasza gra faluje, mamy problem z organizacją gry w ataku, co akurat wynika z faktu, że dysponujemy tylko jednym rozgrywającym. Choć w pierwszej połowie bardzo dobrą zmianę dał Andrzej Pluta, ale należy pamiętać, że to wciąż młody chłopak, który uczy się gry na takim poziomie. Popełniamy za dużo prostych strat. Kiepska gra w ataku przekłada się na postawę w obronie, tam też nie spisujemy się najlepiej - skomentował.
Mihevc w sobotnim spotkaniu już w trakcie pierwszej połowy wpuścił na boisko Andrzeja Plutę jr, by ten nieco odciążył mocno eksploatowanego Deishuana Bookera, który w tym momencie jest jedynym nominalnym rozgrywającym włocławskiego zespołu. McKenzie Moore, który miał być jednym z liderów zespołu, przechodzi rehabilitację w Grecji. Data jego powrotu jest niewiadomą.
- Brakuje nam Moore'a, który był planowany jako podstawowy rozgrywający. Gdy był zdrowy i w formie, to nasza sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Para Moore-Booker robiłaby dużą różnicę. A sam Booker nie jest w stanie grać przez 40 minut - zaznaczył Mihevc.
Próbowaliśmy dopytać Słoweńca, czy klub już teraz planuje przeprowadzić zmiany w zespole. Trener Anwilu odpowiedział, że nie chce o tym mówić na gorąco, kilka minut po zakończeniu spotkania. Nie jest tajemnicą, że włocławianie na razie nie robią ruchów, bo nie pozwalają na to finanse, które - z powodu pandemii koronawirusa - są znacznie mniejsze w porównaniu do ostatniego sezonu. Ale niewykluczone, że klub będzie do tego zmuszony, bo forma niektórych zawodników mocno rozczarowuje.
- Zawodnicy dobrze pracują na treningach, ale muszą to przełożyć na mecz. Nie może tak być, że prowadzimy 10-12 punktami i nagle oddajemy przewagę rywalom. Trzeba to skończyć - przyznał Mihevc.
Włocławianie ponieśli trzecią porażkę w czwartym oficjalnym spotkaniu. Wcześniej przegrali ze Stelmetem Enea BC i Startem Lublin. Na ten moment włocławianie wyglądają bardzo kiepsko, a trzeba wspomnieć, że za niecałe dwa tygodnie trzykrotni mistrzowie Polski zagrają w eliminacjach Basketball Champions League.
Zobacz także:
EBL. Dariusz Kondraciuk: Tabak i długo, długo nikt. Strategia Mihevca nieco kuleje [WYWIAD]
NBA. Marcin Gortat: Nie byłoby bojkotu, gdyby w USA byli odpowiedni rządzący
EBL. Kamil Łączyński: Mocno zszedłem z ceny. Nie porzuciłem marzeń o grze za granicą [WYWIAD]