Aleksander Dziewa: Wzoruję się na Kuligu. Studia planem "B" na życie [WYWIAD]
Na siłowni? Wszystkie siłownie były wtedy pozamykane.
To była siłownia domowa, na własny użytek. Chodziłem do mojego kuzyna, który posiada taką małą siłownię, ale da się tam zrobić wszystkie potrzebne ćwiczenia. Korzystałem z każdej okazji, by być w jak najlepszej formie. Nie chciałem zmarnować tego czasu. Do tego analizowałem bardzo dużo swoich meczów, ale też topowych zawodników na mojej pozycji z PLK. Później, gdy pojawiła się taka możliwość, pojechałem na tygodniowy obóz GetBetter. To był intensywny okres. Było sporo treningów i dużo ciężkiej pracy. Konkludując: czułem, że okres wakacyjny przepracowałem odpowiednio. Byłem gotowy do ciężkich treningów z drużyną od samego początku.
W skali szkolnej początek sezonu oceniasz na...?
Mocna "czwórka". Jestem zadowolony.
Czy ocena byłaby wyższa, gdyby nie koronawirus? Odczułeś skutki choroby?
Samych skutków choroby jakoś za bardzo nie odczułem, nic się w moim organizmie nie zmieniło, ale niestety przez trzy tygodnie siedziałem zamknięty w domu. W tym czasie mogłem jedynie robić ćwiczenia z zakresu fitnessu, rozciąganie i ćwiczenie nadgarstka poprzez podrzucanie piłki do sufitu. Byłem w dużym gazie, ale niestety izolacja mocno mnie wyhamowała. W tamtym okresie z automatu siedziało się 14 dni w domu. Następnie przeszedłem test. I mimo że czułem się dobrze, test wyszedł pozytywnie. Przez to musiałem siedzieć kolejny tydzień w domu. Później wróciłem od razu na mecz z Zastalem, w którym wypadłem tragicznie, ale trudno żeby było inaczej, gdy przez trzy tygodnie byłem wyłączony z treningów. Dopiero teraz wróciłem do optymalnej formy.
Przeszedłeś chorobę bezobjawowo?
To były standardowe objawy grypy. Straciłem też węch i smak. Po kilku dniach wszystko wróciło do normy.
W wolnym czasie pograłeś w szachy?
Tak. Było dużo wolnego czasu, więc rozegrałem kilka partyjek w internecie.
Jaka jest z historia z szachami? Kiedyś grałeś na poważnie?
Zacząłem grać, gdy byłem w podstawówce. Wtedy po raz pierwszy poszedłem na zajęcia szachowe. Przez kilka lat regularnie trenowałem i grałem. W gimnazjum zrezygnowałem na rzecz treningów koszykarskich.
Czyli dość późno zacząłeś przygodę z koszykówką. Trochę jak w przypadku Marcina Gortata.
W pierwszej klasie liceum. Miałem wtedy 17 lat. Trzy lata spędziłem w Koninie, później przyjechałem do Śląska Wrocław.
I podpisałeś pięcioletni kontrakt ze Śląskiem. Skąd taka decyzja o umowie aż na 5 lat?
Klub wyszedł z taką propozycją. Od razu został mi przedstawiony długoletni kontrakt. Pamiętam, że mój ówczesny trener z Konina powiedział mi wtedy: "bierz, to jest dobra opcja, nie ma co się zastanawiać". Później doszło do lekkiej modyfikacji kontraktu, został wydłużony o kolejny rok.Jestem bardzo zadowolony z pobytu w Śląsku Wrocław. To tutaj rozwinąłem swoje umiejętności, pokazałem się szerszej publiczności. Stopniowo piąłem się w tej hierarchii. Był rok w II lidze, później dwa lata w I lidze i w końcu PLK. Choć z perspektywy czasu uważam, że podjąłem słuszną decyzję, to myślę, że warto zawsze przeanalizować wszystkie za i przeciw w przypadku długoletnich umów.
Czy PLK nie przyszła za późno?
Trudne pytanie. Nie zastanawiam się nad tym. Muszę powiedzieć, że otrzymałem sporo szans w I lidze. Tam też był zalążek tego poważnego grania pod dużą presją. W play-off się kotłowało, gdy celem był awans do ekstraklasy. Mecze finałowe z Astorią Bydgoszcz były rozgrywane pod dużym napięciem. Myślę, że to była cenna lekcja.
Często mówi się, że zbyt długie przesiadywanie w I lidze wpływa na ukształtowanie negatywnych nawyków, które później odbijają się w grze na parkietach PLK.
Nie powiedziałbym, że zawodnik na parkietach I ligi łapie niekorzystne nawyki. Ja tego na sobie nie odczułem. Mogę powiedzieć, że duża liczba minut i gra pod presją pozytywnie na mnie wpłynęły. Skok z I ligi do PLK jest na pewno ogromny. Systemy defensywne są dużo bardziej zaawansowane. Jest o wiele więcej rotacji. Nie wystarczy minąć jednego rywala i jest się już pod samym koszem. To jest nagminne w I lidze.
Jak dużo zawdzięczasz Kamilowi Łączyńskiemu? Mocno pomógł w tym debiutanckim sezonie na parkietach PLK?
"Łączka" jest prawdziwym generałem, który doskonale widzi to, co dzieje się na boisku. Dla mnie jest najlepszym polskim rozgrywającym w PLK. To była wielka przyjemność występować z nim w jednym zespole. Grając z nim zawsze trzeba mieć oczy szeroko otwarte i być skupionym. Czasami gdy nie byłeś przygotowany na podanie, to mogłeś otrzymać piłką w głowę. Łączyński to klasowy zawodnik, który pokazał mi drogę, jak mam ćwiczyć, analizować różne kwestie poza parkietem. To były długie i owocne dyskusje.
To były dyskusje, w których często padały męskie słowa?
Mogę powiedzieć, że Kamil jest charakternym gościem.
Jak na jego tle wypada Strahinja Jovanović?
Też udało mi się z nim szybko złapać wspólny język. Nie narzekam na niego. Jest rozgrywającym, który umie kreować pozycje dla siebie i kolegów. To też wciąż młody zawodnik, który cały czas się rozwija. Choć nie będę ukrywał, że zawsze będę miło wspominał współpracę z Kamilem.
Na drugiej stronie przeczytasz o kontrakcie zawodnika w Śląsku, studiach na Politechnice Wrocławskiej i wzorowaniu się na Kuligu