Była trenerka SMS-u: Sama zostałam upokorzona przez trenera Skrzecza

"Trener Skrzecz miał dwa oblicza [...]. To, w jaki sposób się czasem zachowywał, widzieli wszyscy. Zawiedliśmy my, dorośli" - pisze była trenerka SMS-u Łomianki, Justyna Borońska. To jej reakcja na nasz reportaż "Pamiętaj, że jesteś zerem".

Dariusz Faron
Dariusz Faron
Justyna Borońska zabrała głos w sprawie zachowania Romana Skrzecza Materiały prasowe / pixabay / Justyna Borońska zabrała głos w sprawie zachowania Romana Skrzecza
BURZA PO REPORTAŻU WIRTUALNEJ POLSKI W czwartek opublikowaliśmy na naszych łamach reportaż "Pamiętaj, że jesteś zerem". Czternaście koszykarek opowiada, że znany trener Roman Skrzecz znęcał się nad niektórymi zawodniczkami psychicznie, miało też dochodzić do przypadków molestowania seksualnego. Trzynaście kobiet to byłe uczennice elitarnej Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Łomiankach, jedna spotkała się ze szkoleniowcem wyłącznie w młodzieżowej reprezentacji Polski. Trener Skrzecz twierdzi, że słowa koszykarek to "bezpodstawne insynuacje".

Reportaż odbił się szerokim echem. - Po tym artykule zwróciłem się do Prokuratury Krajowej, żeby szczegółowo zbadać sprawę. Rozmawiałem też z Rzecznikiem Praw Dziecka. Instytucje państwa muszą to szczegółowo wyjaśnić - mówił w programie "Tłit" wiceminister sprawiedliwości Michał Woś.

Sześć kobiet, z którymi rozmawialiśmy o trenerze Skrzeczu, postanowiło się ujawnić - chodzi o Aleksandrę Makurat, Karolinę Szydłowską, Annę Markowską, Natalię Klimek, Barbarę Zieniewską oraz Julię Tyszkiewicz. Tekst skomentowały też Anna Makurat czy Ewelina Kobryn.

BYŁA TRENERKA SMS-U: ZAWIEDLIŚMY MY, DOROŚLI

Głos w całej sprawie zabrała również była współpracowniczka Romana Skrzecza w SMS-ie, trenerka Justyna Borońska.

ZOBACZ WIDEO: Państwowa Komisja ds. pedofilii wysłała zapytanie do prokuratury ws. postępowania dotyczącego afery w szkole sportowej

"To, w jaki sposób czasami zachowywał się trener Skrzecz, słyszeli i widzieli wszyscy obecni na meczach, turniejach, łącznie z rodzicami siedzącymi na trybunach. Zawiedliśmy my, dorośli. Dziewczyny były dziećmi […]".

"Czasami trener 'nie trzymał ciśnienia', nie potrafił odpowiednio wyrażać emocji i przekazać swoich oczekiwań. Krzyki, obraza, umniejszanie, poniżanie bierze się z lęku, braku kontroli, niskiego poczucia własnej wartości (nie mylić z wyuczoną, opartą na słabych fundamentach pewnością siebie)" - czytamy.

"W mojej opinii jego reakcje bywały nieadekwatne do sytuacji. Miał dwa oblicza. Na treningach i meczach bywał zupełnie inny niż poza nimi. Sposób, w jaki czasami traktował zawodniczki, nie był zgodny z moimi wartościami. Nie mówię o podtekstach seksualnych, bo tego nigdy nie byłam świadkiem" - zaznacza Borońska.

NIE POTRAFIŁAM STANĄĆ W SWOJEJ OBRONIE

"Wielokrotnie dochodziło między nami do tarć. Ja sama kilkukrotnie zostałam upokorzona przez trenera na oczach dziewczyn, co zostało mi przypomniane przez zawodniczki. Jako dorosła kobieta powinnam wtedy stanąć w swojej obronie. Nie potrafiłam. Przegrałam też z systemem. Odeszłam, ku zaskoczeniu niektórych, po sukcesach sportowych, które nie miały dla mnie znaczenia" - przyznaje trenerka.

"Od początku pracy w szkole zwracałam uwagę na potrzebę współpracy z psychologiem i prosiłam o wsparcie dla dziewczyn. Trener Roman był za. Były próby, ale pojawił się problem, że ze środków ministerialnych nie ma pieniędzy na psychologa! Prośba do polityków, którzy reagują na ten artykuł, żeby wprowadzić zmiany w rozporządzeniach" - dodaje Borońska.

***

TU SZUKAJ POMOCY:

Jeśli chcesz porozmawiać z psychologiem albo znasz kogoś, kto potrzebuje pomocy, dzwoń pod bezpłatny i całodobowy numer Niebieskiej Linii (800 12 00 02) lub Telefonu zaufania dla Dzieci i Młodzieży (116 111). Możesz też napisać maila - adresy znajdziesz na powyższych stronach.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×