Kuriozalna sytuacja. To nie powinno się zdarzyć!

Twitter / Durkham i fotograf Asseco Arki
Twitter / Durkham i fotograf Asseco Arki

To miało być spokojne zakończenie meczu, ale o niepotrzebne emocje zadbał Amerykanin z Asseco Arki, który w bezczelny sposób zabrał piłkę rywalom. Mogło też dojść do dramatu, bo na parkiecie pojawił się... fotograf. W sieci mocne słowa!

Niecałe 20 sekund do zakończenia spotkania Asseco Arka Gdynia - Enea Zastal BC Zielona Góra. Goście prowadzą 83:71 i są w posiadaniu piłki. Trener Oliver Vidin idzie podziękować za mecz swojemu rodakowi, Milosowi Mitroviciowi, i wydaje do zawodników konkretną dyspozycję: "nie rozgrywamy ostatniej akcji". David Brembly przeprowadził piłkę przez połowę, a następnie położył ją parkiecie, komunikując rywalom, że nie będzie już grał.

Przybił nawet piątkę z Jacobim Boykinsem. Ale ten po chwili, gdy Bremby odszedł od piłki, postanowił ją w bezczelny sposób przechwycić i popędzić na kosz. Podał ją do Anthony'ego Durkhama, który bez obrony rywali zdobył dwa punkty. A trzeba dodać, że mogło tam dojść do dramatu, bo pod koszem Zastalu znalazł się fotograf Asseco Arki. Ten też myślał, że jest już koniec meczu i chciał z bliska zrobić zdjęcia koszykarzom, którzy dziękowali sobie za grę i walkę.

- Trudno wyjaśnić, co tam się wydarzyło. Położyłem piłkę na parkiet, zbiłem piątkę z rywalem, który powiedział, że kończymy mecz. Trenerzy w tym czasie też sobie już dziękowali. Poszedłem do innych graczy, a po chwili odwracam się, a piłka jest w naszym koszu. Koniec końców to moja wina, bo to ja położyłem piłkę na parkiecie, gdy na zegarze było jeszcze kilka sekund. Gra się do samego końca. Nie powinno być tej akcji, ale zrobił, co zrobił. Nie ma sensu tego roztrząsać - mówi nam David Brembly.

Warto dodać, że w wyniku zamieszania na parkiecie statystycy, którzy byli zasłonięci, zapisali stratę Andrzejowi Mazurczakowi. Wiemy, że poszło już sprostowanie do ligi, która zajmuje się tą sprawą. Wszystko wskazuje na to, że strata w tej akcji "powędruje" na konto Davida Brembly'ego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skąd ona ma tyle energii? Jędrzejczyk jest niczym... rakieta!

- Powiedziałem zawodnikom, by nie rozgrywać ostatniej akcji. Poszedłem podziękować trenerowi Mitroviciowi za mecz i walkę, i prawdę mówiąc nie widziałem, co tam się wydarzyło. David Brembly zapytał rywala: "czy to koniec"? Ten powiedział, że tak, więc zostawił piłkę na parkiecie i poszedł do kolejnych zawodników. Ten z kolei zabrał piłkę i popędził na kosz. Takich rzeczy się nie robi - podkreśla trener Oliver Vidin.

Zielonogórzanie byli wściekli, że Boykins złamał niepisaną zasadę w koszykówce. Niektórzy zaczęli nawet klaskać, że koszykarz Arki zachował się w ten sposób. W szoku był także komentujący ten mecz Łukasz Cegliński. Zwłaszcza, że kilka chwil wcześniej Boykins przybił piątkę z rywalem, a to jasny sygnał, że ten mecz dobiegł końca. W sieci pojawiło się kilka dosadnych komentarzy pod adresem Amerykanina z Asseco Arki. Głos zabrali m.in. Maciej Zieliński, Piotr Karolak, a nawet rzecznik prasowy PLK. "Taka sytuacja w naszych czasach bardzo źle by się skończyła" - napisał były gracz Śląska Wrocław.

Trener Vidin z kolei przypomniał sytuację z poprzedniego sezonu, gdy podobną akcję wykonał Sacha Killeya-Jones. 22-letni podkoszowy efektownym zagraniem chciał podkreślić wygraną drużyny. Na sam koniec meczu wykonał wsad, po którym doznał kontuzji, która wyeliminowała go z gry na wiele miesięcy.

- Ten chłopak będzie miał teraz problemy w lidze, bo wszyscy to zapamiętają. Nikt go nie będzie szanował za taką akcję. W zeszłym sezonie podobna akcja była w Toruniu, gdy Sacha Killeya-Jones próbował wykonać wsad na koniec meczu, gdy wynik był już sprawą rozstrzygniętą. Skończyło się to fatalnym urazem - podkreśla.

Co na to gdynianie? Głos w tej sprawie zabrał Milos Mitrović, który też był mocno zaskoczony faktem, że Boykins wziął piłkę z parkietu i popędził z nią na kosz. - Obejrzymy wideo i na pewno o tym porozmawiamy w szatni. Widziałem, że rywale byli sfrustrowani - podkreśla.

- Nie chcę ich usprawiedliwiać, bo jeśli ktoś kładzie piłkę na parkiet i dziękuję za mecz, to jest jasny sygnał, że już nie rozgrywamy akcji. Ale być może to efekt przerwy, o którą poprosiłem na trzy minuty przed końcem. Byłem wtedy bardzo głośny i powiedziałem graczom, by grali do samego końca. Może to wzięli za bardzo do siebie? - ocenia serbski szkoleniowiec Asseco Arki Gdynia.

Mecz był pod pełną kontrolą Enea Zastalu BC Zielona Góra. Przerwa w rozgrywkach nie wybiła wicemistrzów Polski z rytmu. Asseco Arka walczyła, ale było to za mało na tak renomowanego rywala. Goście triumfowali 83:73.

Zobacz tę akcję:

CZYTAJ TAKŻE:
Był na zakręcie, teraz ma ważną rolę w rewelacji PLK. Prorocze słowa ojca!
Trener Trefla: Liga polska jest specyficzna. Nam mówi o słowach Tabaka [WYWIAD]
To nowa gwiazda ligi. W Polsce wyszedł z cienia, nam mówi, czy odejdzie ze Słupska
Najmłodszy trener w lidze mówi wprost: Nie ma głupich pytań

Komentarze (14)
avatar
chel57
3.12.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Głupi jest ten obyczaj nie grania do końca meczu, w innych grach takie coś nie funkcjonuje. Może po tym zdarzeniu w Gdyni to się zmieni. 
avatar
Anthia Anakritos
3.12.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zwyczaj głupi, czy nie głupi - istnieje. Nie tylko w naszej lidze. Dlatego kompletnie tego zachowania nie rozumiem. To znaczy ,.. 
avatar
Katon el Gordo
3.12.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A dlaczego nikt nie wyraża pretensji pod adresem sędziów, którzy dopuścili do tego że fotoreporter "wtargnął" na boisko przed zakończeniem meczu. 
avatar
prawus
3.12.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Moim zdaniem to głupi zwyczaj że nie gra się do końca !! Pamiętam ładnych kilka męczy w kopanej , gdzie np . Niemcy wiele swoich meczy rozstrzygali w ostatniej min meczu , czy nawet w doliczon Czytaj całość
avatar
WOP
3.12.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Niech się wstydzą koszykarze Arki... Kilka razy zostaną wygwizdani - i to będzie najlepsza kara.