Lewandowski powiedział "dość". Musiał interweniować u Kuleszy

Polski Związek Piłki Nożnej nie ma ostatnio najlepszej passy. Za związkiem ciągną się kolejne afery. O szczegółach jednej z nich w programie "Wysoki Pressing" opowiedział Szymon Jadczak. Sprawa dotyczyła Dominika G., pseudonim "Grucha".

Mateusz Kozanecki
Mateusz Kozanecki
Robert Lewandowski WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Za PZPN wciąż ciągną się echa afery z Kiszyniowa. W Mołdawii pojawił się skazany za korupcję Mirosław Stasiak. Doprowadziło to m.in. do tego, że jeden ze sponsorów kadry zdecydował się na zakończenie współpracy.

W niedzielę pojawiły się informacje o problemach z Fernando Santosem. Według arabskich mediów selekcjoner reprezentacji Polski porozumiał się z Al Shabab. PZPN nic nie wie na ten temat, nie może też się skontaktować z Portugalczykiem (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ).

Na tym nie koniec problemów. W programie "Wysoki Pressing" w CANAL+ Szymon Jadczak przypomniał sytuację z Dominikiem G. "Grucha" miał bowiem pełnić funkcję ochroniarza kadry. Odnotujmy, że to dziennikarz Wirtualnej Polski ujawnił wcześniej aferę z nim związaną.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pękniesz ze śmiechu. To najgorszy rzut karny w historii?

W szczególności miał podczas mundialu w Katarze chronić Roberta Lewandowskiego. Według doniesień Jadczaka, nie spodobało się to samemu kapitanowi Biało-Czerwonych, który w końcu postanowił zainterweniować (więcej na temat "Gruchy" przeczytasz TUTAJ).

- Kulesza chciał go, czyli ochroniarza z zarzutami o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, zatrzymać w PZPN - tłumaczył Jadczak.

- Dopiero tupnięcie Roberta Lewandowskiego sprawiło, że Kulesza się ugiął i "Gruchę" pożegnał. To chyba nie chodzi o to, aby kapitan reprezentacji przed najważniejszą imprezą zajmował się "Gruchą" - dodał dziennikarz.

Przypomnijmy, że na mundialu w Katarze Polacy wywalczyli największy sukces od 1986 roku. Wyszli z grupy, a następnie w 1/8 finału ulegli późniejszym wicemistrzom Francuzom 1:3.

Czytaj także:
Fernando Santos królem... urlopów. Te liczby dają do myślenia
Arabski klub zabierze Santosa? Niedziela może być decydująca. Z jednego powodu

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×