Prezes Wisły Jarosław Królewski bez wątpliwości. "To byłoby absurdalnie złe"

- Finał Pucharu Polski nie jest tylko dodatkiem. To ważne dla tego klubu, by po tylu latach coś wygrać - mówi w rozmowie z nami Jarosław Królewski, prezes Wisły Kraków. Już 2 maja krakowianie zmierzą się z Pogonią Szczecin na PGE Stadionie Narodowym.

Justyna Krupa
Justyna Krupa
Jarosław Królewski WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Jarosław Królewski
Już 2 maja pierwszoligowa Wisła Kraków zmierzy się z Pogonią Szczecin w finale Fortuna Pucharu Polski. W rozmowie z WP SportoweFakty prezes "Białej Gwiazdy" Jarosław Królewski tłumaczy, co krakowianom może dać ewentualny triumf w tych rozgrywkach. Wyjaśnia też, co dla Wisły może oznaczać niedawna zmiana prezydenta w Krakowie.

- To nie jest tak, że teraz Jarosław Królewski przyjdzie i powie: proszę mi tu dać pieniądze. Nie powinno to tak wyglądać - deklaruje.

W piątek 26 kwietnia "Biała Gwiazda" podejmuje Podbeskidzie Bielsko-Biała w 30. kolejce Fortuna I ligi (godz. 20.30).

Justyna Krupa, WP SportoweFakty: Finał Pucharu Polski z Pogonią Szczecin już 2 maja. Co tak naprawdę ten udział w finale na PGE Stadionie Narodowym daje Wiśle Kraków i co może dać ewentualny w nim triumf?

Jarosław Królewski, prezes Wisły Kraków: Jest to okno wystawowe dla nas, dla piłkarzy, dla sponsorów, dla wszystkich pracujących dla Wisły. A także wyróżnienie. Oczywiście, jest też taka narracja, że "my jesteśmy Wisła Kraków, więc dla nas tylko awans do Ekstraklasy, a finał PP się mało liczy, najlepiej, żeby go nie było". Tymczasem to jest sukces tej drużyny, którego nie można jej odbierać jeszcze w trakcie sezonu. Jest to dla klubu też duża szansa finansowa. A poza tym, nie ma powodu, byśmy myśleli, że my tego finału nie możemy wygrać. Nie takie historie widział świat piłki. Myślę, że drużyna da z siebie wszystko.

ZOBACZ WIDEO: Pierwsza edycja gali Herosi WP SportoweFakty za nami. Zobacz, kto wygrał

W razie wygranej dochodzi kwestia potencjalnej gry w Europie.

I to w rozgrywkach Ligi Europy. Stawka jest ogromna. Oczywiście, chcę żeby to wybrzmiało: awans do Ekstraklasy jest dla mnie priorytetem. Natomiast jak policzymy głęboko to, co może się zdarzyć, to sukces w PP to ogromny zastrzyk. Wygrana w finale to 5 milionów złotych. A potem jeszcze ewentualnie możliwość ekspozycji sponsorów w europejskich pucharach. Ten finał nie jest dodatkiem, jest dla klubu super istotny. Ci piłkarze mają szanse zrobić coś naprawdę dużego. To ważne dla tego klubu, by coś po tylu latach jednak wygrać.

Wciąż nie możecie być jednak pewni udziału w barażach o Ekstraklasę. Ostatnio straciliście dwa punkty w Rzeszowie, bo tak trzeba podsumować remis z Resovią. Niektórzy piłkarze Wisły w tym meczu podświadomie bądź świadomie oszczędzali się pod kątem finału Pucharu Polski? Takie można było odnieść wrażenie.

Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć. Nie robiliśmy badań pod tym kątem. Natomiast pewnie w głowie piłkarza takie sytuacje mogą zaistnieć. Finał Pucharu Polski to mecz, który każdy z nas chciałby rozegrać. Dla wielu piłkarzy to marzenie - zagrać na Stadionie Narodowym w finale. Byłoby nieprofesjonalnie z mojej z strony utrzymywać, że na pewno tak nie jest, jak pani sugeruje. Wybraliśmy taką drogę, że chcemy powalczyć o dwa cele: awans do Ekstraklasy i o Puchar Polski. Rozgorzała dyskusja na ten temat, że Wisła ma o te kilka meczów więcej w tej rundzie, bo gra w PP, co może mieć jakiś wpływ na dyspozycję zawodników. Myślę, że właśnie na tę dyspozycję mentalną. Natomiast to jest taki zawód, że trzeba dać sobie z tym radę.

Wielokrotnie pan dawał do zrozumienia, że nawet jeśli awansu do Ekstraklasy nie będzie, to nie pożegna pan z własnej woli trenera Alberta Rude. Dalej pan obstaje przy tym przekonaniu? I jeśli tak, to dlaczego?

Często w Polsce próbujemy znaleźć - brzydko mówiąc - ofiarę braku sukcesu w jakiejś dyscyplinie. Albo są to piłkarze, albo trenerzy, prezesi, albo wszyscy naraz. Może być tak, że wszystko nie działa tak, jak należy. Natomiast my naprawdę włożyliśmy duży wysiłek szukając trenera i zatrudniając ostatecznie Rude. To nie był trener wzięty z łapanki. Spędziliśmy nad tym sporo czasu. Nie wyobrażam sobie, bym po trzech miesiącach jego pracy - niezależnie od wyników - myślał o zmianie trenera. To nie byłoby konsekwentne. Nie chodzi o upieranie się przy swoim. Mamy sztab szkoleniowy, w którym jest m.in. Mariusz Jop, są inni trenerzy, wszyscy pracują nad osiągnięciem celu. Na ten moment nie mamy wyników, jakie chcielibyśmy mieć, ale należy do takich rzeczy podchodzić spokojnie. Jak pokazuje ta liga, niekoniecznie na wszystkie pytania można odpowiedzieć zatrudniając trenera, który ma np. świetne doświadczenie w Fortuna I Lidze. Widzimy, jaki start miał trener Marcin Brosz w Niecieczy.

Zdecydowanie poniżej oczekiwań.

A przecież to fachowiec super inteligentny, top polskich trenerów, świetny człowiek. Oczywiście nie miał też szczęścia w tych pierwszych meczach. Z drugiej strony, mamy trenera Lechii Szymona Grabowskiego, który wcześniej nie miał jakiejś super ścieżki wyników, a teraz robi świetną robotę. Trzeba być konsekwentnym w decyzjach. Nie da się niczego dobrego zbudować, jak cały czas będziemy mieszać w działać sportowych. W Wiśle nauczyliśmy się trochę w erze Bogusława Cupiała, że możemy trenerów, zawodników szybko wymieniać. Dzisiaj nie mamy takich możliwości. Analizując poprzednią rundę wiosenną w wykonaniu Wisły: były "ochy" i "achy", a co się ostatecznie stało? Nie awansowaliśmy. Dzisiaj mamy taką sytuację, że chcemy po prostu "przepchnąć" realizację dwóch naszych celów. Za miesiąc dokonamy weryfikacji tego wszystkiego. Będziemy bić się o te dwa cele. Uważamy, że ten sztab jest kompetentny, by swoją misję dalej realizować. Trudno mi sobie wyobrazić, by w kontekście dalszej pracy trenera uzależniać to tylko od tego, czy jest awans, czy nie. Niezależnie od tego, kto i czyjej głowy się domaga.

W Krakowie zaszły ostatnio istotne zmiany, urząd obejmuje nowy prezydent Aleksander Miszalski. Sam pan wspominał w serwisie X, że Miszalski należy do Socios Wisła, jest fanem piłki i „Białej Gwiazdy”. Jakie działania planujecie w tej nowej sytuacji? Z jakimi inicjatywami chcecie wyjść wobec nowego sternika miasta?

Po pierwsze, cieszę się, że prezydentem Krakowa została młoda osoba, Kraków tego potrzebował, niezależnie od tego, który z kandydatów by wygrał. Nie chodzi oczywiście o to, że człowiek nie ma szacunku do wcześniejszej władzy. Po prostu uważam, że takie jest dziś społeczeństwo i Kraków - by być w nowych trendach, technologiach - musi być miastem bardziej "responsywnym". Natomiast mamy konkretny plan na Wisłę Kraków, pan Miszalski go zna, bo nieraz o nim mówiłem. Chciałbym, żeby to było partnerstwo. Moim celem nie jest ugranie dla Wisły rzeczy, które się klubowi nie należą. Chciałbym, aby pan prezydent i mieszkańcy Krakowa widzieli w Wiśle podmiot, który coś daje miastu, a w zamian za to otrzymuje coś innego.

Czym konkretnie miałoby być to otrzymywane "coś innego"?

Gdyby prezydent dokonał pewnego audytu tego, co się działo do tej pory między klubami sportowymi oraz miastem, mógłby zobaczyć, gdzie były popełnione pewne błędy. Tak, by ich w przyszłości nie popełniać. Dzięki temu można też zrozumieć, jak ewoluowały ceny, koszty energii, stadion itd. Druga sprawa: prezes TS Wisła Tomasz Jażdżyński napisał o niej w liście otwartym, ja natomiast zadałem pytania do kandydatów w tym samym duchu. Chodzi o to, że musi powstać przejrzysty dla mieszkańca miasta algorytm, sposób finansowania klubów. Na co kluby mogą liczyć i od czego ten poziom ich wsparcia może zależeć. Głównym celem powinno być wypracowanie modelu, w ramach którego sport w Krakowie, łącznie z klubami amatorskimi, będzie finansowany w sposób transparentny dla wszystkich. Być może będzie dotyczyło to kwestii infrastrukturalnych, partnerstwa publiczno-prywatnego, wspólnych projektów z miastem? Naturalnym jest, że wraz z miastem się zastanawiamy w dzisiejszych czasach nad poszukiwaniem oszczędności.

Kraków jest zadłużony na - jak wskazują medialne informacje - ok. 6 miliardów zł.

To nie jest więc tak, że Jarosław Królewski przyjdzie z poziomu prezesa Wisły i powie: proszę mi tu dać pieniądze, obniżkę itd. Nie powinno to tak wyglądać, nie byłoby to profesjonalne. Uważam, że przede wszystkim powinniśmy się skoncentrować na tym, co zrobić więcej, by przyciągnąć sponsorów do tego stadionu, czy też aby zrewitalizować pomieszczenia na stadionie. Tak, by nie tylko myśleć o kłóceniu się o czynsz, ale o tym, jak wygenerować nowe przychody dla stadionu - wspólnie z Wisłą Kraków. My mamy taką sytuację, miasto ma inną, nie chodzi o to, by się nawzajem naciskać.

Chociaż obniżka opłat za stadion jest motywem, który od dawna przewija się w dyskusjach nad sytuacją finansową Wisły, bo jednak koszty organizacji meczu macie relatywnie bardzo wysokie.

Uważam, że powinniśmy uzależnić naszą opłatę od frekwencji. To jest niedobre, że musimy płacić z góry za cały obiekt, skoro wiemy, że na danym meczu będzie np.12-15 tysięcy widzów.

Swego czasu np. jedynie część trybun Stadionu Miejskiego w Krakowie użytkowała Garbarnia w I lidze.

Dokładnie tak. To byłoby fair. Podsumowując, jest dużo rzeczy do poprawy. Bardzo liczę na współpracę z nowym prezydentem. Nie próbujemy tutaj, jak widać, dociskać kolanem kogokolwiek. Nie będziemy chcieli wykorzystywać tego, że pan Miszalski prywatnie jest kibicem Wisły, bo uważam, że te reguły powinny być w porządku w stosunku do innych klubów krakowskich. Choć też nie chciałbym się godzić na jakiś "komunizm", na zasadzie, że wszyscy mają mieć tyle samo. Nie jest bowiem prawdą, że Wisła ma taki sam wpływ na krakowską społeczność, jak inne kluby.

Kilka tygodni temu pisaliśmy o opóźnieniach w wypłatach pensji dla piłkarzy Wisły. Co się zmieniło od tamtej pory, jak wygląda teraz sprawa wypłat i premii w przypadku pierwszej drużyny?

Wymogi licencyjne obligowały kluby do wypłacenia wszystkich zaległości wobec piłkarzy do 28 lutego. My, chcąc mieć "posprzątane" finanse, na 31 marca mamy uregulowane wszystkie zaległości wobec piłkarzy, nie tylko wymagane licencyjnie.

Łącznie z premiami?

Nie mieliśmy wiele takich przypadków zawodników, którym przysługiwały premie. Część z tych premii zapłaciliśmy, a część mamy przesuniętą na koniec czerwca. To nie były zresztą duże pieniądze. Nikt nie robił z tego powodu problemów. Czyli na dzień 31 marca mieliśmy wszystkie bieżące płatności oraz premie uregulowane.

A teraz?

Myślę, że w tym miesiącu to też nastąpi, nie będzie to dużo po terminie. Zamkniemy się w tym miesiącu.

Jak dokładnie będą wyglądały premie za sukces w Pucharze Polski?

Wymyśliliśmy sobie taki system premiowy, który zakłada, że realna premia jest tylko wtedy, gdy zrealizujemy oba nasze cele. Za samo zwycięstwo w Pucharze Polski nie ma premii. Premia jest połączona, jak wygramy obie rzeczy: awans i Puchar Polski. I jeszcze jest pewna premia za sam awans do Ekstraklasy, ale nie ma za sam Puchar.

A z perspektywy: nie żałuje pan, że publicznie postawił pan sprawę na ostrzu noża w kontekście wejścia kibiców Wisły na finał PP, grożąc ewentualnym oddaniem meczu walkowerem, jeśli by nie zostali wpuszczeni? Pojawiły się głosy, że to niepotrzebny szantaż wobec PZPN i że można było załatwić to w zaciszu gabinetów.

Zrobiłbym dokładnie tak samo jeszcze raz. Nie chcę cały czas przeżywać Dnia Świstaka, który przeżywam za każdym razem, gdy nasi kibice nie wchodzą na mecze wyjazdowe. Zawsze znajduje się powód, jeden techniczny, drugi taki, trzeci owaki. Nie chciałem, żeby tak było i tym razem. Mój wpis na ten temat opublikowałem zaraz po tym, jak pojawiły się zdjęcia transparentu spod Stadionu Narodowego. Nie chciałem sytuacji, gdy Wisła znów będzie zwodzona do samego końca, a potem albo wojewoda, albo służby, albo manifestacje na 1 czy 3 maja spowodują, że kibice Wisły nie wejdą na stadion. Byłem cały czas w kontakcie z PZPN. To była terapia szokowa, ale moim zdaniem dobrze, że przy okazji napisano parę artykułów o tym, że kibice Wisły przez cały sezon nie mogą wspierać swojego klubu na wyjazdach. Niezależnie od tego, czy mi się przy okazji dostało. Rozegranie tego finału bez fanów Wisły byłoby absurdalnie złe.

Wracając jeszcze do kwestii samego niewpuszczania kibiców Wisły na mecze ligowe. Prezes Wisły Płock ostatnio w wywiadzie dla TVP Sport oświadczył, że "to są sprawy kibicowskie", twierdził, że "ma związane ręce". Gdyby pan był w takiej sytuacji, jak prezes płockiego klubu - tudzież innych klubów stojących przed decyzją, czy wpuścić kibiców Wisły - co pan by zrobił na miejscu tych działaczy?

W gruncie rzeczy poniekąd ich rozumiem. Personalnie nie staram się do tych działaczy odnosić, bo wiem, jak trudno im jest podejmować te decyzje. Natomiast Wisła czuje się też trochę samotna w I lidze, nie ma większego zrywu ze strony tych działaczy. Tak, by usiedli i głębiej pomyśleli, jak ten problem rozwiązać. Taki klub, jak Wisła potrzebuje kibiców na swoich meczach wyjazdowych. Dla nas to jest ogromna strata. Szczerze powiem, że działacze rywali mają niełatwe decyzje do podjęcia. Mógłbym stwierdzić: trzeba się postawić! Prawda jest jednak taka, że jak ci kibice przychodzą do prezesów - tu nie muszą w grę wchodzić nawet wielkie groźby - to mogą powiedzieć, że będą bojkotować mecze czy kupowanie pamiątek klubowych, itd. Dla klubu to jest jakaś strata. Trudno jest mi odpowiedzieć na pytanie, co bym zrobił, bo nie miałem przez te lata takiej sytuacji, że kibice mnie do czegoś przymuszali.

A pamięta pan sprawę potencjalnego wyrażenia zgody na grę Puszczy Niepołomice na stadionie Wisły?

Widziała pani sama, że w tej sprawie nie zmieniłem nigdy swojego zdania i może to potwierdzić prezes Puszczy Marek Bartoszek. Stałem przy swoim i mówiłem, jakie jest moje zdanie na ten temat. Przy czym kibice Wisły zawsze optują za tym, żeby było jak najwięcej miejsc na stadionie udostępnionych fanom drużyn przeciwnych. Podsumowując: musimy zdać sobie sprawę, że dzisiaj problem dotyczy Wisły, a za chwilę kogoś innego, będzie jeszcze inny przypadek. Generalnie uważam, że ta sprawa musi się wyjaśnić przez odpowiednie służby, które się tą sprawą zajmują.

Jak wyglądają rozmowy w sprawie ewentualnej nowej umowy największej gwiazdy Wisły Angela Rodado? Ma on kontrakt do 2025, ale gdyby podpisał nowy, to jego ewentualny transfer latem opiewałby pewnie na większą kwotę.

Osobiście mam bardzo dobry kontakt z agentem Angela. Myślę, że Rodado czuje się u nas dobrze. Na pewno chce osiągać kolejne cele w swojej karierze. Teraz koncentruje się jednak na wygranej w Pucharze Polski i awansie z Wisłą do Ekstraklasy. A potem zobaczymy, jak sytuacja się będzie rozwijała.

Czyli na ten moment tych rozmów nie prowadzicie? Zaczęliście, ale stanęło to w martwym punkcie?

Jeśli pyta pani o proces negocjacyjny, to nie mamy w tym momencie takiego procesu negocjacyjnego. Zostawiamy to sobie na koniec sezonu. Nie jestem zwolennikiem "ogłupiania" tych zawodników. Przyjdę do Angela i co mu powiem? "Jak teraz czegoś nie podpiszesz, to nie będziesz grał" albo coś w tym stylu? No nie.

W przypadku Rodado, wiadomo, że bardziej w grę wchodzi strategia marchewki, niż kija, bo to zawodnik mocno zaangażowany w życie zespołu.

Tak. Myślę, że nasza relacja jest bardzo dobra. Trzymam za niego kciuki w tych najbliższych meczach. Wiem, jak przeżywał to, że doznał niedawno kontuzji i zmagania z tym urazem. Dobrze, że udało mu się szybko wrócić.

Dlaczego tak ciągnie się kwestia przedłużenia umów Bartosza Jarocha i Igora Łasickiego? Analizowane są jeszcze pewne zapisy w tych kontraktach?
Z naszej perspektywy to już tylko kwestia techniczna. Po prostu natłok bieżących wydarzeń jest tak duży, że nawet nie ma kiedy tego zrobić. Natomiast tam już nie ma rzeczy, które mogłyby się w tym temacie zmienić i obaj zawodnicy raczej przedłużą umowy z Wisłą.

Xavi zorganizował własny pogrzeb. "To jednorazowa metoda" [OPINIA]
Ekstraklasa w Niepołomicach coraz bliżej. Prezes klubu przekazał nowe informacje

Kto zdobędzie Fortuna Puchar Polski w tym roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×