Nie był to wielki mecz Pogoni Szczecin, mimo to potrafiła zdobyć prowadzenie. W akcji bramkowej pokazali się wprowadzeni z ławki rezerwowych Mariusz Fornalczyk i Piotr Parzyszek, a uderzenie do bramki Karola Niemczyckiego oddał kolejny zmiennik Sebastian Kowalczyk. Doliczonych minut było aż osiem i Cracovia zdążyła jeszcze doprowadzić do remisu 1:1.
- Wierzyliśmy w to, że w końcu zdobędziemy gola. No i tak się stało, a później nie pozostaliśmy dostatecznie skoncentrowani, przez co straciliśmy dwa punkty. Jesteśmy z tego powodu źli na siebie. Mieliśmy już te trzy punkty w garści i czuliśmy to na boisku - mówi pomocnik Wahan Biczachczjan.
Pogoń ponownie nie rozegrała dobrego meczu po objęciu prowadzenia w tabeli PKO Ekstraklasy. Tym razem przynajmniej zapunktowała, ponieważ poprzednio zaliczyła blamaż 0:3 w starciu z Lechem Poznań.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co to było?! Fatalna wpadka bramkarza
- Jesteśmy rozczarowani, okoliczności tego remisu są trudne. Wszystko w lidze pozostaje jednak możliwe. Pozostało nam dziewięć meczów i jeszcze nic nie zostało rozstrzygnięte - mówi Ormianin z Pogoni.
- Na koniec sezonu, również punkt wywalczony w meczu z Cracovią, może okazać się niezmiernie istotny. Dlatego nie możemy teraz zamartwiać się, tylko patrzeć do przodu. Już za tydzień kolejny mecz i wszystko jest w naszych rękach - dodaje Biczachczjan.
Czytaj także: Pogoń zagrała va banque. Demolka w Szczecinie
Czytaj także: Pogoń Szczecin podniosła się. "Byliśmy podrażnieni"