Top 7, czyli nie ma jak na Okęciu. Pełen odlot

 Redakcja
Redakcja

Winko na pokładzie

To już najnowszy rozdział w piłkarskich historiach, których świadkiem był przebudowany port na Okęciu, znany obecnie jako Lotnisko Chopina w Warszawie. Mamy koniec października 2010 roku. Na pokładzie samolotu z Kanady w grupie kadrowiczów wracających z mini tournee po Ameryce Północnej obok siebie siedzi dwójka reprezentantów, a prywatnie przyjaciół - Michał Żewłakow i Artur Boruc. Obrońca i bramkarz złamali zakaz spożywania alkoholu racząc się winem na pokładzie samolotu co nie uszło uwadze trenera Franciszka Smudy. Ważny wątek rozegrał się już w hali przylotów na Okęciu, podobnie jak przed wylotem za ocean kiedy paparazzi na lotnisku przyłapali wspomnianą dwójkę na papierosie.

Selekcjoner wymknął się tylnym wyjściem. Żewłakow wyszedł do dużej grupy dziennikarzy ubrany w koszulkę meczową Chicago Bulls, z czapką z daszkiem na głowie, tłumacząc, że zgrupowanie zakończyło się po śniadaniu jeszcze w hotelu w Montrealu i miał prawo wsiąść na pokład w cywilnych ciuchach. Kapitan długo odpowiadał na pytania dziennikarzy, ale jeszcze nie na temat afery z winem - ta ujrzała światło dziennie dopiero później, a zainteresowani z mediów dowiedzieli się, że nie otrzymają powołania na towarzyskie spotkanie z Wybrzeżem Kości Słoniowej.

Żewłak do drużyny narodowej wróci jeszcze tylko na jeden mecz - pożegnalne spotkanie z Grecją, a tak wyczekiwane finały mistrzostw Europy w 2012 roku będą przeżywać z Borucem jako widzowie. Zdaniem wielu Smuda już wcześniej chciał pozbyć się tych piłkarzy z drużyny, szukał tylko pretekstu.

- Ciekawe, że zostali przyłapani akurat w duecie, prawda? Tylko żeby była pełna jasność - nigdy nie zabraniałem piłkarzom poćmić dymka. Nawet mój ulubieniec Tomek Łapiński miał na to zgodę, tylko z zastrzeżeniem, żeby się nie krył z tym po kiblach, bo dorosłemu facetowi już nie wypada - mówił w wywiadzie na naszych łamach ówczesny selekcjoner w nawiązaniu do pierwszego aktu wydarzeń z bramkarzem i obrońcą w rolach głównych.

Żewłakow do sytuacji na pokładzie samolotu najszerzej odniósł się w telewizyjnym programie Kuby Wojewódzkiego na antenie TVN przedstawiając swoją wersję wydarzeń: - Siedzieliśmy z tyłu samolotu razem z Arturem Borucem, obok nas była jeszcze starsza Hinduska. Artur rozmawiał z nią, popijaliśmy takie małe wina podawane na pokładach samolotu. Nagle przyszedł selekcjoner i zaczął na nas krzyczeć, że wszyscy są niezadowoleni z powodu naszego zachowania, że jakąś wiochę robimy. Odpowiedziałem, że jedyną osobą, której coś się nie podoba jest on sam.

Po latach nie zapomniał też wetknąć szpilki trenerowi na Gali Tygodnika "Piłka Nożna" w 2014, kiedy w imieniu przebywającego na zagranicznym zgrupowaniu warszawskiej Legii Dusana Kuciaka odbierał statuetkę dla Obcokrajowca Roku. Było trochę śmiechu... - A korzystając z okazji to mam jeszcze pytanie do trenera Smudy. Trenerze, czy ja się będę mógł dzisiaj napić wina bez konsekwencji? - zapytał ze sceny siedzącego na widowni Franza, wówczas szkoleniowca Wisły Kraków.

Polub Piłkę Nożną na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (2)