W derbach Pomorza Torus Wybrzeże Gdańsk prowadziło minimalnie przez większość czasu. Oprócz stanu 2:3, kwidzynianie ani razu nie wyszli na prowadzenie, chociaż wielokrotnie doprowadzali do remisu.
- Gra się przez 60 minut. Torus Wybrzeże Gdańsk się postawiło. Było dużo walki i nie był to piękny mecz, ale było w nim dużo emocji. Gdańszczanie wygrali różnicą jednej bramki, a my w ostatniej akcji nie doprowadziliśmy do sytuacji rzutowej i to nasz błąd oraz nasza wina. W końcówkach ostatnie sekundy są najważniejsze, a my wyrzuciliśmy piłkę - powiedział Hubert Kornecki, rozgrywający MMTS-u Kwidzyn.
MMTS nie potrafił pójść za ciosem. - To jest sport. W Gdańsku też grają mocni zawodnicy, mają mocną bramkę, która w kluczowych momentach stanęła na wysokości zadania, odbijając kilka czystych sytuacji. Gratulacje dla Gdańska, ale jest mecz rewanżowy i będziemy chcieli postawić się mocniej w Kwidzynie - zauważył.
Kornecki dużo zawdzięcza gdańskiemu klubowi i tego nie ukrywa. - Dla mnie to specjalne mecze i nie będę tego ukrywał. Spędziłem tu pięć lat, uczyłem się tu piłki ręcznej i osiągaliśmy historyczne wyniki po reaktywacji. Mam fajne wspomnienia, a jak spojrzałem na skład obecnego Torus Wybrzeża został tylko Piotr Papaj, a trenował ze mną Patryk Pieczonka i Kuba Powarzyński, którego sam trenowałem. Jest sentyment do tego klubu i do miasta, w którym cały czas żyję - podsumował szczypiornista.
Czytaj także:
Rewelacyjny debiut nastolatka
Falowanie i spadanie w Puławach
ZOBACZ WIDEO: Duża przemiana Bartosza Kwolka. "Zmieniłem się mentalnie"