Urodził się na skoczni, zmarł w zapomnieniu. Mija 13 lat od śmierci Adama Krzysztofiaka

Był jednym z najlepszych polskich skoczków w latach 70. Zachwycał ówczesny świat skoków nienagannym stylem, a gazety pisały o nim: "Nie ma chłopaka nad Krzysztofiaka". Zmarł w ubóstwie i zapomnieniu. Mija 13 lat od śmierci Adama Krzysztofiaka.

PS
Adam Krzysztofiak PAP / Tadeusz Olszewski / Na zdjęciu: Adam Krzysztofiak
Jeśli w życiu możemy mówić o przeznaczeniu, postać Adama Krzysztofiaka jest jego definicją. Przyszedł na świat w Zakopanem, mieszkał nieopodal Wielkiej Krokwi, dlatego miejscowi wspominali, że urodził się na skoczni. Jego ojciec, Stanisław, był skoczkiem, a następnie trenerem w jednym z zakopiańskich klubów.

Adam od najmłodszych lat szedł w ślady taty i już jako junior zapowiadał się na wielki talent, o czym świadczy sześć tytułów mistrza Polski na tym poziomie. Duże możliwości potwierdził także na arenie międzynarodowej (w 1969 r. zdobył brązowy medal Mistrzostw Europy Juniorów) i szybko trafił do kadry seniorów.

"Nie ma chłopaka nad Krzysztofiaka"

Z jednej strony w blisko 15-letniej karierze nigdy nie zdobywał najcenniejszych trofeów w postaci medali mistrzostw świata, igrzysk olimpijskich - z drugiej - zdarzały mu się wielkie konkursy, w których pokonywał zdecydowanie bardziej utytułowanych od niego. W Polsce i na świecie zachwycał nie tyle odległościami, co imponującym jak na tamte czasy stylem i nienagannym lądowaniem. Gdy osiągał swoje najlepsze wyniki, ówczesne gazety pisały o nim: "Nie ma chłopaka nad Krzysztofiaka".

ZOBACZ WIDEO: Chętnych na następców Stocha i Kubackiego nie brakuje. Tajner mówi jednak o problemie w klubach

I czasem rzeczywiście nie było. Przekonał o tym zwłaszcza na krajowym podwórku, zdobywając w latach 1971-1975 cztery tytuły mistrza Polski. W 1974 r. nie był w stanie dorównać mu nawet ówczesny mistrz olimpijski z Sapporo - Wojciech Fortuna. Rok później, na MP w Szczyrku, Krzysztofiak powtórzył sukces, a gazety pisały wówczas: "Krzysztofiak przed Bobakiem po pojedynku na światowym poziomie".

"O takich się zapomina"

Sukcesów w kraju mu nie brakowało, ale zabrakło w najważniejszych imprezach - na mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich. W 1974 na MŚ do Falun jechał w roli jednego z faworytów, ale oba konkursy kończył w trzeciej dziesiątce. Dwukrotnie brał udział w IO (w Sapporo 1972 i w Innsbrucku 1976), jednak nigdy nie włączył się do walki o medal. Medal, który za sprawą emerytury olimpijskiej, mógł być przepustką do spokojniejszego życia.

- Na pewno nie był gorszy od Fortuny, tylko żeby zdobywać medale trzeba mieć szczęście - mówił Janusz Fortecki, który przez lata był trenerem polskich skoczków, w tym Krzysztofiaka, we wspomnieniach spisanych przez Wojciecha Szatkowskiego z Muzeum Tatrzańskiego.

W tamtejszych czasach - zupełnie innych od dzisiejszych - skoki narciarskie nie pozwalały zarobić mu na życie. Często jedyną nagrodą za dobre wyniki był dyplom. - Mówił: zrobiłem dla sportu bardzo dużo, a sport dla mnie nic. Musiałam mu kiełbasy nadać, kiedy jechał na wyjazd, bo diety zabierali działacze. Jechało czterech skoczków, a działaczy 16 - wspominała matka Krzysztofiaka w krótkometrażowym filmie "315/420", poświęconym właśnie jemu.

- O takich jak Krzysztofiak, który też był wspaniałym skoczkiem, ale nie osiągnął sukcesów na miarę medali, to się zapomina - dodał Fortecki.

420 złotych renty

Adam Krzysztofiak zakończył karierę w 1980 roku. Przez blisko 10 kolejnych lat był trenerem w zakopiańskim klubie Wisła-Gwardia, prowadził też skoczków w Chochołowie - m.in. Roberta Mateję. Z biegiem czasu był coraz bardziej zapomniany przez środowisko skoków narciarskich, a - co gorsza - ciężko zachorował. Jedno z jego płuc było niemal całkowicie niewydolne.

Krzysztofiak imał się różnych zajęć, żeby zarobić trochę grosza na życie, ale z biegiem czasu choroba uniemożliwiała mu fizyczną pracę. Mieszkał, wraz z matką, w zimnicy i wilgoci, ale nie mógł pozwolić sobie na wiele więcej za 420 złotych renty. Jego charakter nie pozwalał mu na to, aby prosić o pomoc.

Ta w większym wymiarze przyszła w 2006 i 2007 roku, kiedy Mieczysław Król-Łęgowski i Wojciech Szatkowski zorganizowali akcję pomocy olimpijczykom - Krzysztofiakowi i Bobakowi. Trzecia edycja akcji miała odbyć się podczas Letniego Grand Prix w 2008 roku. Krzysztofiak już jej nie doczekał. Zmarł 16 stycznia 2008 roku.

Czytaj także:
PŚ w Zakopanem. Podliczyliśmy wyniki kwalifikacji. Dobry prognostyk przed drużynówką, zaskakująco słabi Norwedzy
PŚ w Zakopanem. Znamy składy wszystkich reprezentacji na konkurs drużynowy

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×