Z piekła na igrzyska. Mając 6 lat, został uprowadzony, teraz jest znanym sportowcem
W obozie Lomong trafił na "trzech aniołów". To byli starsi chłopcy, którzy także zostali porwani. Oni jednak nie zamierzali zabijać na wojnie. Zaplanowali ucieczkę i postanowili zabrać ze sobą małego Lopeza. Obiecali mu, że zabiorą go do mamy, za którą tak bardzo tęsknił.
Pewnej nocy plan został zrealizowany. Przez dziurę w płocie czwórka chłopców wymknęła się z obozu. Zaczęli biec. Biegli tak przez trzy dni i trzy noce. Boso i z mocno pokaleczonymi stopami.
- Biegliśmy przez wysoką trawę. Mijały godziny, odkąd prześlizgnęliśmy się przez nasze ucho igielne i cały czas biegliśmy. Nie wiem, jakim cudem daliśmy radę biec tak daleko, tak szybko i tak długo. Nie biegliśmy dzięki własnej sile, ale dzięki sile, którą dał nam Bóg. Tylko tak można to wytłumaczyć - pisze w książce Lopez.
Po latach Lomong ucieczkę z obozu nazwał "biegiem po życie" i tak też potem zatytułował swoją książkę. Do szczęśliwego zakończenia jednak jeszcze daleko. Lopez nie dobiegł do rodzinnego domu i nie wpadł w ramiona matki. Zamiast tego wraz z kompanami trafili do kolejnego obozu.