Żużel. Sięgnął po tytuł w ostatnim możliwym momencie. "Nikt mi tego nie zabierze"
Po smutku związanym z przegranym półfinałem w PGE Ekstralidze, w Częstochowie zaznali chwil radości. Oto wychowanek zielona-energia.com Włókniarza, Mateusz Świdnicki, został Młodzieżowym Indywidualnym Mistrzem Polski.
- Jestem bardzo szczęśliwy, bo to mój największy sukces indywidualny. Na pewno jest to bardzo miły akcent, zwłaszcza że to mój ostatni sezon w gronie juniorów. Nikt mi tego nie zabierze i dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali. Czasu na świętowanie jednak nie mam, bo z rana wyjeżdżamy na DMPJ do Grudziądza - powiedział triumfator środowych zawodów w rozmowie z WP SportoweFakty.
Przed rokiem Świdnicki został trzecim juniorem w kraju. W zeszłorocznym finale, który również odbył się w Częstochowie, wygrał cztery biegi, ale jeden z nich ukończył jako ostatni i to przekreśliło jego szanse na lepszy wynik. W środę też miał jeden gorszy wyścig, w którym był trzeci, lecz zawodnik Włókniarza zachował spokój.
ZOBACZ WIDEO Martin Vaculik o odejściu Bartosza Zmarzlika. "To tylko motywacja"- Miałem długą przerwę między pierwszym, a siódmym biegiem. W tym czasie tor się nieco zmienił i nie byłem na to przygotowany. Nie przypilnowałem motocykla na wejściu w łuk, wyciągnęło mnie pod bandę, dostałem szprycę i niestety przyjechałem trzeci - tłumaczył powody słabszego wyniku w odsłonie numer 7. - Później jednak pozostałe biegi wygrałem, a wyścig dodatkowy to taka wisienka na torcie - dodał.
Bardzo ważny był też bieg 19. Gdyby zwyciężył w nim Wiktor Lampart, to on zostałby młodzieżowym mistrzem kraju. Świdnicki doskonale jednak wiedział, co musi zrobić i ruszając z pierwszego pola, na pierwszym łuku wyniósł się szerzej, aby zablokować juniora Motoru Lublin. - Wiedziałem, że nie mogę zostać w krawężniku, bo mogłoby to nie skończyć się dobrze. Gdyby Wiktor wygrał, byłoby po zawodach - skomentował.
Sama odsłona dodatkowa to był jeden wielki pościg Miśkowiaka za Świdnickim. Miśkowiak stracił prowadzenie na prostej przeciwległej startowej, gdy lekko podniosło mu motocykl, co Świdnicki skrzętnie wykorzystał. Później bronił się przed atakami klubowego kolegi do samej mety.
- Taki był plan na ten bieg, aby w odpowiednim momencie "zapikować". Cieszę się, że ten wyścig ułożył się po mojej myśli, choć na jednym z łuków pojechałem trochę za wąsko i Kuba prawie mnie wyprzedził - podsumował szczęśliwy Mateusz Świdnicki.
Czytaj również:
- Cieślakowi nie spodobały się słowa Madsena
- Po bandzie: Ja cię kręcę, Chomski to jest gość! [FELIETON]
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>