Żużel. Gruchalski stracił sezon z powodu kontuzji. Poznaliśmy jego plany dotyczące przyszłości

WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Michał Gruchalski przed Arturem Mroczką
WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Michał Gruchalski przed Arturem Mroczką

Michał Gruchalski jest jednym z pechowców tego sezonu. Na jednym z pierwszych treningów upadł na tyle niefortunnie, że doznał kontuzji. A ta wyeliminowała go z jazdy nie na miesiąc, jak to było mówione, a na cały rok.

Michał Gruchalski z tym sezonem wiązał bardzo duże nadzieje. Ze Zdunek Wybrzeża Gdańsk przeniósł się do H.Skrzydlewska Orła Łódź i chciał zapomnieć o roku 2020, w którym to nie notował wyników na miarę swoich możliwości.

Dodatkową mobilizacją dla niego był z pewnością fakt, że kończył kategorię do lat 24.

Sezon jednak rozpoczął w najgorszy możliwy sposób, bo od upadku, który przyniósł ze sobą konsekwencje w postaci kontuzji.

Miał być miesiąc absencji i powrót na tor. Tak się jednak nie stało i częstochowianina już w tym roku więcej nie oglądaliśmy na motocyklu. Nie spodziewał się tego nikt - ani on, ani sztab szkoleniowy, ani działacze. W język nie gryzł się z tego powodu m.in. Witold Skrzydlewski, który w jednym z wywiadów przyznał, że przez Gruchalskiego wyrzucił w błoto 160 tysięcy.

- Stan mojej ręki nie pozwolił na nic więcej, a już na pewno nie pozwolił mi na to, żebym wrócił do uprawiania zawodowego sportu. Jestem jeszcze zbyt młody, żeby ryzykować swoim zdrowiem, albo zdrowiem swoich kolegów. Problemy z barkiem miało w tym sezonie wielu zawodników. To wszystko kwalifikuje się pod operację i trzeba przejść zabieg i rehabilitację, bo samo się nie zagoi - powiedział Gruchalski w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym".

ZOBACZ Mariusz Staszewski: Hejtu jest więcej niż kiedyś, ludzie myślą, że są anonimowi

Wychowanek Włókniarza Częstochowa przyznał, że po upadku w Łodzi miał problemy ze służbą zdrowia i kiedy trafił do drugiego ortopedy, to okazało się, że jego bark jest w naprawdę złym stanie. Został natychmiastowo skierowany na zabieg. Dodatkowo doszły problemy z ubezpieczycielem, który nie chce wypłacić pieniędzy, bowiem żużel jest traktowany jako sport kontuzjogenny, więc Gruchalski musiał zdawać sobie sprawę z tego, jakie niesie ze sobą ryzyko jazdy w lewo.

24 listopada Gruchalskiego czeka operacja. Po niej zamierza wrócić do żużla, bo jak zapowiada, kończyć kariery nie planuje. - Zbyt dużo lat na to wszystko poświeciłem, żeby sobie tak z dnia na dzień to odpuścić i machnąć ręką. Niestety, kontuzja zmusiła mnie do tego, żeby przystopować w sezonie i pomyśleć trochę o sobie i swoim zdrowiu. Myślę, że to była jedyna i dobra decyzja, która wyjdzie mi na duży plus. Sam już chyba myślami nie chciałem patrzeć na to, co się dzieje z moim zdrowiem - dodał.

Gruchalski nie został ogłoszony przez żaden z klubów na sezon 2023. Kiedy możemy spodziewać się konkretów? - Jak wszystko się ułoży, to dopiero wtedy te wszystkie formalności z klubem załatwię. Tak, żeby było to z głową i na spokojnie, a nie na wariackich papierach. Zaraz się okaże, że lekarza nie będzie, operację mam w styczniu i dlatego nie chcę mówić nazw, terminów i składać obietnic bez pokrycia - kończy.

Czytaj także:
Mistrz świata, który 12 lat czeka na debiut w polskiej lidze
Stal Gorzów sięga po 15-latka, który w swoim CV ma medale mistrzostw świata i Europy

Źródło artykułu: