Żużel. Były menedżer ma obawy. Chodzi o gigantyczne pieniądze dla juniorów

Nie tylko najlepsi zawodnicy, ale także młodzieżowcy są kuszeni przez kluby z PGE Ekstraligi ogromnymi pieniędzmi. Wojciech Dankiewicz obawia się, że w najbliższym czasie to się nie zmieni, ale jednocześnie dostrzega światełko w tunelu.

Szymon Michalski
Szymon Michalski
Paweł Trześniewski w czerwonym kasku WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Paweł Trześniewski w czerwonym kasku
Ostatnie zamieszanie wokół osoby Pawła Trześniewskiego pozostawiło niesmak. 17-latek postawił nawet ultimatum, że albo odejdzie z ROW-u Rybnik i przeniesie się do Betard Sparty Wrocław, albo zakończy karierę. Za transferem do PGE Ekstraligi miały przemawiać lepsze warunki do rozwoju. Ku zaskoczeniu kibiców, młodzieżowiec dogadał się z Krzysztofem Mrozkiem i ich współpraca nadal będzie kontynuowana. Wydaje się jednak, że obie strony mogły wyjaśnić sobie wszystkie sprawy w gabinetowym zaciszu.

- Gdyby cała ta sytuacja została wyciszona i załatwione w inny sposób, to nie byłoby takiego medialnego szumu - mówi nam Wojciech Dankiewicz. - To, co dzieje się wokół tak młodych zawodników, jest zupełnie niepotrzebne. Niektórzy nie osiągnęli nic wielkiego, a już jest wokół nich ogromne zamieszanie. To jest problem, który występuje od lat. Trzeba stonować pewne wypowiedzi, bo niektóre tylko szkodzą. Poleciłbym wszystkim trochę wstrzemięźliwości - dodaje były menedżer Sparty Wrocław.

Paweł Trześniewski nie jest jednak jedynym zawodnikiem, o którym było głośno w kontekście zmiany barw klubowych na tak wczesnym etapie kariery. Wystarczy przypomnieć sagę transferową z udziałem braci Curzytków, którzy ostatecznie trafili do Betard Sparty Wrocław, jednak ich przygoda z żużlem nie potoczyła się zgodnie z planem. Przez jeden z klubów z elity skuszony został także Antoni Kawczyński, który ma na karku dopiero... 14 lat.

ZOBACZ Jego negocjacje z GKM-em były bardzo szybkie. Wszystko przez specyficzną sytuację

- To nie jest dobry przykład dla środowiska żużlowego. Bez wskazywania konkretnych nazwisk i z całym szacunkiem dla niektórych juniorów, niekiedy nie potrafią przejechać poprawnie czterech okrążeń, a już słyszymy o niebotycznych kontraktach i zarobkach. To nie idzie w dobrą stronę. Problemem jest kwestia szkolenia. Jeżeli będziemy mieli dużo zawodników, to z pewnością będzie to inaczej wyglądało - uważa nasz rozmówca.

Dankiewicz podkreśla również, jak ważne jest to, by zawodnicy zaczynający karierę mieli obok siebie dobrych doradców. - Dużo zależy też od samego podejścia młodego zawodnika, jak i jego otoczenia. Często widzimy, że ci młodzi chłopcy, którzy jeszcze nie rozpoczęli kariery, na ogół bardziej spoglądają na busy bardziej utytułowanych zawodników niż na pracę nad samym sobą. Jeśli chodzi o aspekty wychowawcze, to też trzeba dużo zmienić - stwierdza.

Były menedżer ma obawy, że w najbliższym czasie nic w temacie młodych zawodników się nie zmieni, ale jednocześnie dostrzega światełko w tunelu. - System szkoleniowy z "wjeżdżaniem" się adeptów przez pit-bike'i, a następnie przejście na 125cc, 250cc i 500cc to dobra droga, ale na to potrzeba czasu. Federacja nałożyła bat na kluby, że muszą wyszkolić zawodników. To jednak potrwa i obawiam się, że kluby, które nie mają swoich juniorów i które są zasobne w grube portfele, będą starały się z tych "biedniejszych" klubów wyciągać zawodników - zakończył Wojciech Dankiewicz.

Zobacz także:
Mężczyzna poczuł się dyskryminowany i zareagował
Spór o nazwę klubu. Była proponowana ugoda

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy podzielasz zdanie Wojciecha Dankiewicza?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×