Joe Screen już jako nastolatek został rzucony na głęboką wodę i wyprowadził się z domu. Anglik zawsze był autentyczny, nie odpuszczał rywalom na torze, nie stronił też od alkoholu. Lubił ryzyko, co przełożyło się na ogrom kontuzji, które z pewnością odbiły się na jego karierze.
- Nie obchodziło mnie, co ludzie o mnie mówią, bo po prostu miałem przetrwać. Opuściłem dom, gdy miałem 16 lat i zamieszkałem z rodziną Boydów. Musiałem sobie jakoś radzić finansowo, żyć na własny rachunek. [...] Przyjęli mnie i to miało być tylko na krótko, a skończyło się na pięciu lub sześciu latach - opowiadał Screen w rozmowie ze Speedway Star.
- Ściganie w Polsce dało mi wielki awans [w sportowej karierze - przyp.red]. Lecisz tam, nikt nie mówi po angielsku i w dodatku sam musisz ustawić swój silnik. Potem trzeba zdobywać punkty i to naprawdę otworzyło mi oczy - mówił.
"Żałuję tylko jednego"
Były żużlowiec między innymi Włókniarza Częstochowa opowiedział, jak wspomina swoją karierę. Czy Anglik ma sobie coś do zarzucenia? Niewiele. Screen bije się w pierś tylko ze względu na sytuację, która miała miejsce w meczu ligowym pomiędzy Hull, a Belle Vue Aces. Anglik uderzył po biegu swojego kolegę Jimmy'ego Nilsena kierownicą, a ten upadł na tor.
ZOBACZ Zmarzlik wskazał żużlowców, których najbardziej ceni. W gronie dwóch Duńczyków!
- Co sądzę o mojej karierze? To jest trudne pytanie. Niektóre rzeczy mogłem zrobić lepiej. Myślę, że wielu uważa, że mogło zrobić niektóre rzeczy lepiej. Ja też mogłem pewne sprawy poprowadzić inaczej. [...] Żałuję jedynie tego incydentu z Jimmym Nilsenem. To był g****** przypadek i mój oczywisty błąd - wspominał Screen.
Kontuzje zmuszały go do regularnego stosowania silnych leków
Żużlowiec przez całą swoją karierę miał problemy z nadwagą. Jak się okazuje, wpływ na to miały pewne kulinarne zaniedbania, ale przede wszystkim silne środki przeciwbólowe, które przyjmował przez większą cześć kariery.
- Przez wiele lat miałem trudności z radzeniem sobie ze swoją wagą. Byłem naprawdę silny w ramionach dzięki jeździe na trawie, ale po prostu nie mogłem naturalnie zbić wagi. Nabierałem formy i stawałem się bardziej "fit" na początku sezonu, ale potem olewałem to i przestawałem odpowiednio trenować - tłumaczył.
- Innym problemem było to, że zacząłem łamać kości. Ciągle byłem na środkach przeciwbólowych, a one nie są dobre dla organizmu. Prawdopodobnie złamałem łącznie 19 kości. Nie uzależniałem się od tych środków, ale ich częste stosowanie było dla mnie trudne. W latach 1993-1999 zaliczałem od 130 do 140 zawodów rocznie. Kiedy rozbijasz się w Belle Vue w poniedziałkowy wieczór, a dzień później ścigasz się w Szwecji, musisz sobie jakoś poradzić, gdy ból jest naprawdę silny - zakończył Joe Screen.
Przez 15 lat bawił swoją jazdą kibiców na całym świecie
Screen był bardzo wszechstronnym zawodnikiem. Swoją karierę rozpoczął jeżdżąc na torach trawiastych. Gdy przeszedł na tory klasyczne, szybko przekonano się o jego wielkim talencie i okrzyknięto go przyszłą gwiazdą żużla, ze względu na szybkie postępy, jakie czynił.
Ostatecznie Anglik ścigał się na klasyku przez 15 lat. Dziś uwielbiają go przede wszystkim w Częstochowie, a to ze względu na słynną szarżę, która, jak przyznał były prezes Włókniarza, Marian Maślanka, jego zdaniem zapobiegła spadkowi klubu z Ekstraligi.
Screen wyprzedził wtedy na ostatnim łuku 15 biegu jadących parą Piotra Śwista i Billy'ego Hamilla. Akcja ta jest uważana za jedną z najpiękniejszych w historii polskich lig. W latach 1996-2002 Joe ścigał się także w Grand Prix, a w 1993 roku został indywidualnym mistrzem świata juniorów. Dziś prowadzi wraz z żoną Lindsay hotel dla zwierząt.
Zobacz także:
- Joe Screen kiedyś porywał tłumy. Jak radzi sobie teraz?
- Błędy arbitrów, wielkie hity i Fricke show na PGE Narodowym. Oto maj w pigułce