Żużel. Menedżer Polonii po meczu z Orłem. "Jestem spokojny o Andreasa Lyagera"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu (od lewej): Krzysztof Kanclerz, Daniel Jeleniewski, Jacek Woźniak
WP SportoweFakty / Na zdjęciu (od lewej): Krzysztof Kanclerz, Daniel Jeleniewski, Jacek Woźniak

Krzysztof Kanclerz podsumował inaugurację w wykonaniu zawodników Abramczyk Polonii Bydgoszcz. - Wciąż mamy duże rezerwy. Nie wszyscy pokazali pełen potencjał. Jeździliśmy trochę w kratkę, ale wszystko przyjdzie z czasem - powiedział menedżer.

[b]

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Spotkanie z H.Skrzydlewska Orłem obfitowało w zwroty akcji. Najpierw szybkie wyjście na prowadzenie, później zryw gości i ostatecznie gospodarze znowu odskoczyli. Odetchnął pan z ulgą?[/b]

Krzysztof Kanclerz, menedżer Abramczyk Polonii Bydgoszcz: Najważniejsze, że zdobywamy dwa meczowe punkty i z tego się cieszymy. Orzeł to mocna ekipa i nie będzie tak, że wszystkie mecze w tym sezonie okażą się dla nas lekkie, łatwe i przyjemne. Dwa dni przed meczem w Bydgoszczy mocno padało, rozłożyliśmy więc folię i przez to nie do końca mogliśmy zrealizować program treningów.

Nasi żużlowcy jeździli w kratkę, falowali. Przykładem David Bellego, który zaczął słabo, ale w ostatnich trzech startach, gdy się przełożył, pojechał zgoła inaczej i nie stracił punktów.

Dało się zauważyć różnicę pomiędzy polami startowymi.

Tak, jednak musieliśmy się dostosować do panujących warunków. Wewnętrzne pola były odmoczone i można było z nich wystrzelić, z zewnętrznych było o to znacznie trudniej. Trudno się również wyprzedzało. Andreas Lyager poszukiwał szybkości pod bandą, ale najczęściej to nie kończyło się powodzeniem.

ZOBACZ WIDEO: Mówi o nieetycznych działaniach klubów. "Obietnic więcej niż miejsc"

Zawodnicy podkreślali, że tor był nawet bardziej twardy niż się tego spodziewali.

Musieliśmy wygrać nierówną walkę z pogodą i chwytaliśmy się wszelkich dostępnych środków, żeby zawody doszły do skutku. Ubijaliśmy tor, by chronić go przed opadami, na koniec zasłoniła go folia i stworzyły się takie, a nie inne warunki. Najważniejsze, że spotkanie się odbyło i kibice mogli przyjść na stadion. Oczywiście będziemy jeszcze pracować nad nawierzchnią w dalszej części sezonu, ale na razie musieliśmy dostosować się do pogody.

Martwi pana dyspozycja Andreasa Lyagera? Z pewnością kibice z Bydgoszczy oczekiwali jego lepszej jazdy.

Nie, bo wiem, że to jest zawodnik, który potrafi jechać, co pokazał w Vojens podczas duńskich eliminacji do Grand Prix. Pamiętajmy też, że Andreas słynie z widowiskowej jazdy i zyskuje najwięcej mogąc skutecznie walczyć na dystansie. Przy tak ubitej nawierzchni i ścieżce pod bandą, która nie chciała "chodzić po bydgosku", trudno było mu rozwinąć skrzydła. Natomiast wiem, że jest dobrze przygotowany.

Zaskoczył pana przebieg meczu?

Przed zawodami stawiałem, że będzie 50:40, więc w ostatecznym rozrachunku wiele się nie pomyliłem. Po pierwszej serii tonowałem wszystkich w parkingu, bo panował wielki entuzjazm wśród zawodników i osób funkcyjnych ze względu na dość wysokie prowadzenie 16:8. Zwracałem uwagę na to, że zawodnicy Orła mają w drugiej serii bardziej korzystne pola startowe i wiedziałem, że Niels Kristian Iversen, Tomasz Gapiński, a także Kuba Jamróg się poprzekładają. Dlatego nie spodziewałem się łatwego spotkania i wiedziałem, że goście odrobią część strat. Ostatecznie to się potwierdziło. Zwycięstwo bardzo cieszy.

Zapytałbym pana, czy to jest dobra zaliczka przed rewanżem. Ale zapewne usłyszę, że Polonia jedzie do Łodzi wygrać.

Ma pan redaktor rację. To będą zupełnie inne warunki, mecz odbędzie się w sierpniu, przy wyższych temperaturach. Trzeba będzie się do tego dostosować, ale my nie pojedziemy bronić bonusa, tylko zwyciężyć.

Niektórzy kibice mieli obawy o Kennetha Bjerre, który w sparingach nie pokazał pełni możliwości. Na inaugurację udowodnił, że jest sobą i nic się nie zmieniło.

Wszystko się zgadza. Kenneth testował sprzęt na Kryterium Asów oraz w trakcie sparingu z Cellfast Wilkami. Wyciągnął odpowiednie wnioski i dobrał takie rozwiązania, które zdały egzamin. Pokazał, że nadal jest liderem naszego zespołu. Ja bym przestrzegał kibiców Polonii przed tak szybkim skreślaniem zawodników. Zanim sezon się rozpoczął, dochodziły do mnie różne głosy, przykładowo że Daniel Jeleniewski i Szymon Szlauderbach to nie są żużlowcy na miarę drużyny myślącej o awansie do PGE Ekstraligi.

A już na inaugurację okazało się, że to wartościowe ogniwa zespołu i na pewno będziemy mieli z nich pociechę w przyszłości. Szczególnie pokazał to Daniel. W ostatnim biegu przypadło mu akurat najgorsze pole, niemniej zawody w jego wykonaniu należy uznać za bardzo udane, a 10 punktów to powód do zadowolenia. Daniel dołożył dużą cegłę, bo nie cegiełkę, do tego zwycięstwa.

Wyróżniłby pan któregoś z zawodników?

Całą drużynę. Dziękuje wszystkim żużlowcom, bo każdy z nich, w większym lub mniejszym stopniu, przyczynił się do wygranej. Natomiast na największe słowa uznania zasłużyło czterech Gryfów: Kenneth Bjerre, Daniel Jeleniewski, David Bellego i Wiktor Przyjemski. Przy ich nazwiskach można postawić duże plusy, natomiast reszta jeszcze nie pojechała idealnie, ale to przyjdzie z czasem.

To świadczy o kolektywie?

Tak uważam. Jeszcze mamy duże rezerwy. Przed bydgoską publicznością nie pokazał się Benjamin Basso, z którym wiążemy duże nadzieje. Na każdego przyjdzie pora. Przed nami cały sezon. Ja z inauguracji jestem zadowolony.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
- Orzeł zaskoczony przez Polonię. "Mówiłem, że przyjeżdżamy na trudny teren"
- Szczera opinia zawodnika Polonii. "Momentami czuliśmy się, jakbyśmy jechali na wyjeździe"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty