Żużel. Myślał, że potrzebuje czegoś więcej. "W naszej dyscyplinie czasem jest tak, że szukamy niemożliwego"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Maciej Janowski (z lewej) i Tai Woffinden
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Maciej Janowski (z lewej) i Tai Woffinden
zdjęcie autora artykułu

Orlen Oil Motor Lublin pokonał w niedzielę Betard Spartę Wrocław (50:40). Po meczu o tym, co się działo przy Alejach Zygmuntowskich opowiedzieli Bartosz Zmarzlik oraz Maciej Janowski.

Faworytem niedzielnego spotkania w Lublinie byli Drużynowi Mistrzowie Polski. Orlen Oil Motor rozpoczął w najlepszy dla siebie możliwie sposób - od okazałych zwycięstw, które pozwoliły im objąć prowadzenie 14:4. Taka zaliczka nie została już przez nich roztrwoniona i choć wynik wahał się na większą lub mniejszą przewagę Koziołków, to ci pewnie wygrali nad wicemistrzem kraju.

- Na pewno dużą zagadką jest tor, co było widać w pierwszej fazie zawodów. W trakcie wyścigów też on się zmienia i nie jest na pewno łatwy, tym bardziej, kiedy piekielnie szybcy są gospodarze. Trudno jest się tu spasować, co widać po wynikach - powiedział Maciej Janowski w mixed zonie.

Wrocławianin przy swoim nazwisku zapisał dziewięć punktów. Miewał bardzo dobre wyścigi, jak ten, kiedy zwyciężył, ale i oglądał plecy rywali, czy to na drugim, trzecim, ale i czwartym miejscu. - Myślałem, że potrzebuję jeszcze czegoś więcej, ale w naszej dyscyplinie czasem jest tak, że szukamy niemożliwego i chcemy jeszcze szybciej, ale popełniłem błędy w dopasowaniu. Później nieco przestrzeliłem - dodał.

ZOBACZ WIDEO: Smektała nie owija w bawełnę. Przyznaje, że obecnie sprzęt go niszczy

Liderem Orlen Oil Motoru w starciu z Betard Spartą Wrocław był nie kto inny, jak Bartosz Zmarzlik. Mistrz świata tym razem przy swoim nazwisku zapisał dwanaście punktów. W szóstym biegu zdarzyło się też coś, co nie jest często spotykane w PGE Ekstralidze, czyli podwójne zwycięstwo nad Zmarzlikiem. Dokonała tego para Tai Woffinden - Daniel Bewley. Pogromcą Polaka był także Artiom Łaguta.

- Artiom świetnie wystartował i pojechał optymalną ścieżką, co pozwoliło mu nam odjechać. Czułem się dobrze w pierwszym biegu, potem zmiana i jedynka, więc wróciłem do tego, co było, więc były dwie trójki. Szukałem prędkości, ale jej nie było już tak, jak w poprzednich wyścigach - komentował po meczu najlepszy jeździec globu.

Zawodnik odniósł także do kwestii związanej z prędkością swoich motocykli. Tomasz Dryła zauważył, że jak Zmarzlik przegrywał starty, to ten dojeżdżał do rywali i kwestią otwartą było to, jak i kiedy zaatakuje. W tym sezonie to się nie zdarza tak często. - Czuję się mocniejszy na starcie i uważam, że lepiej mi to wychodzi w tym roku, więc pod tym kątem skupiam się na ustawieniach. Coś jest też kosztem czegoś, więc czasem trzeba wybrać drogę - skomentował.

Czytaj także: - Wpadł na dopingu i tłumaczy się. Winny... ząb mądrości - Kiedyś jeżdżono na kartofliskach i nikt nie płakał? Zawodnik KS Apatora komentuje

Źródło artykułu: WP SportoweFakty