Żużel. Adrian Cyfer był liderem Unii Tarnów w najważniejszym meczu rozgrywek. Mówi o trudach zakończonego sezonu

WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Adrian Cyfer
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Adrian Cyfer

- Przede wszystkim zwyciężyliśmy również dla kibiców, bo im też się to należało. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby wygrać w tym finale - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty jeden z liderów Unii Tarnów Adrian Cyfer.

Stanisław Wrona, WP SportoweFakty: Ultrapur Start Gniezno pokonał Unię Tarnów 48:42 w rewanżowym finale Krajowej Ligi Żużlowej. Zdobyłeś 11 punktów z dwoma bonusami i byłeś liderem Jaskółek. Udało się obronić to, co było głównym celem, czyli 13 punktów przewagi i zwyciężyliście w Drużynowych Mistrzostwach II Ligi. Od początku nadawaliście ton rywalizacji, prowadziliście nawet sześcioma punktami w decydującej części i zwycięstwo w dwumeczu było coraz bliżej. Co powiesz o tym spotkaniu?

Adrian Cyfer, Unia Tarnów: Według mnie ten moment meczu z tą największą przewagą był najważniejszy. Trzymaliśmy ją cały czas i jak już dobiliśmy do granicy 30 punktów, to każdy powoli liczył, ile jeszcze trzeba dowozić. Wyszło pozytywnie, Gniezno nie jest łatwym terenem. Myślę, że wszystko poszło zgodnie z planem i możemy cieszyć się z tego, że dowieźliśmy to do samego końca, po naprawdę ciężkim sezonie, bo teraz mamy tak naprawdę jego koniec. Musimy jeszcze załatwić w klubie kilka tematów i myślę, że będzie dobrze.

Zacząłeś ten mecz rewelacyjnie, zdobywając dwie "trójki" jeszcze w pierwszej serii startów, bo zastępowałeś Daniela Jeleniewskiego. Początek w twoim wykonaniu był zatem lepszy niż w meczu na wiosnę, oczywiście wówczas w całkiem innych warunkach. Idealnie wstrzeliłeś się w to spotkanie, co było również bardzo ważne.

Tak, dlatego cieszę się, że w końcówce sezonu udało mi się wykonywać ten mój plan minimum i dokładać do każdego meczu te "dwucyfrówki". Końcową część rozgrywek oceniam na plus. Nie był to dla mnie łatwy sezon. Wystąpiło dużo problemów, również w klubie. Cieszę się zatem, że tak się to wszystko ułożyło.

Ciężar gatunkowy tego meczu "unosił się" cały tydzień w powietrzu. Dochodziły różne głosy, Wy jednak spięliście się odpowiednio. Czy były jakieś większe nerwy z tyłu głowy? Czy może podchodziliście do niego na luzie, ponieważ należało postawić tę "kropkę nad i"?

My to zrobiliśmy dla siebie - dla zawodników, ponieważ chcieliśmy to wygrać. Przede wszystkim zwyciężyliśmy również dla kibiców, bo im też się to należało. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby wygrać w tym finale. Wiemy też, że dla samych zawodników jest to również wpisanie do CV tego, że jednak wywalczyliśmy ten awans do wyższej ligi. Fajnie, że to się udało, więc możemy na pewno być z tego zadowoleni.

ZOBACZ WIDEO: Paweł Przedpełski pośpieszył się z odejściem z PGE Ekstraligi?

To jeszcze kilka słów o kibicach. Na meczu w Gnieźnie, w sektorze gości było ich ok. 150. Z Tarnowa do pokonania jest trochę drogi, mecz odbywał się w niedzielę, więc też trzeba było wziąć pod uwagę pracę lub urlop na drugi dzień. Jak zatem widzieliśmy w ich szeregach też była mobilizacja. Chyba dobrze, że tak dopingowali i w tak licznej grupie byli z wami na tym decydującym spotkaniu?

Tak, to jest fajne, że na mecz wyjazdowy przyjechali nas dopingować. Było to słychać. Myślę, że podobnie jak my cieszą się z tego, że udało nam się to dowieźć. Z pewnością mieli miły powrót do Tarnowa (uśmiech).

Druga połowa sezonu 2024 była dla Adriana Cyfera wyraźnie lepsza
Druga połowa sezonu 2024 była dla Adriana Cyfera wyraźnie lepsza

Mówiłeś, że ten sezon był ciężki i macie w klubie z Tarnowa kilka spraw do załatwienia. Liczysz na pozytywne rozwiązanie tego wszystkiego?

Mam taką nadzieję. Nie da się bowiem ukryć, że od początku sezonu są te problemy i one ciągną się aż do teraz. Mam nadzieję, że właściciele klubu, jego akcjonariusze oraz prezes wyjaśnią tę całą sytuację. To był bardzo ciężki sezon. Myślę, że każdy z nas odczuł to psychicznie przy tym wszystkim. My tu niczego nie ukryjemy. Mam nadzieję, że w klubie zrobią wszystko, aby zarówno spłacić zobowiązania, jak i również, żeby Unia Tarnów wystartowała w przyszłym roku. Potrzeba bowiem bardzo dużo pracy, żeby wziąć udział w rozgrywkach w lidze wyżej. Zobaczymy, jak to się potoczy. Trzymam za nich kciuki i mam nadzieję, że to wszystko wyjaśni się jak najszybciej.

Jak wspomniałeś, przed klubem z Tarnowa sporo pracy. Abstrahując od tego, jaką przyszłość widzisz dla siebie? W zeszłym roku byłeś drugim najlepszym zawodnikiem 2. Ligi, teraz miałeś dobrą drugą połowę sezonu. Widzisz siebie na torach Metalkas 2. Ekstraligi, czyli dawnej 1. Ligi?

Pewnie, że się widzę. Cały czas dążę do tego, żeby się tam znaleźć. W tym momencie nie wiem jednak, jaka jest moja przyszłość. Po pierwsze trzeba rozwiązać wszystkie problemy w klubie z Tarnowa. Bez tego jakby nie ruszę do końca z miejsca. Mam nadzieję zatem, że te wszystkie tematy się pozamykają. Dążę cały czas do tego, żeby piąć się ligę wyżej i znaleźć się tam jak najszybciej. Zobaczymy, co przyniesie czas. Czeka nas na pewno długa zima, będą chwile na przemyślenia i to wszystko.

Zakładając, że ten scenariusz tarnowski zostanie pozytywnie rozwiązany w dosyć krótkim czasie i jeżeli wszystko byłoby poukładane, widziałbyś siebie w barwach Unii Tarnów w Metalkas 2. Ekstralidze?

Musiałbym mieć na to wszystko 100 proc. gwarancji. Po prostu dłużej tak już nie uciągnę. Z tego miejsca kolejny raz chciałbym podziękować sponsorom, bo nie wiem, czy bez nich objechałbym ten sezon do samego końca. Byłoby ciężko. Pomogli mi niesamowicie, bo na koniec sezonu kupili mi dwa nowe silniki. Mnie po prostu nie było stać na to, żeby inwestować, rozwiązać te problemy, próbować czegoś innego i żeby to wszystko miało ręce i nogi. Naprawdę na ten moment nic nie wiem i trzymam kciuki, żeby w klubie z Tarnowa te problemy w bardzo szybkim tempie się rozwiązały. Do wykonania jest jednak kawał pracy.

Stanisław Wrona, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty