Unia Leszno przyznała się do błędu. Medale tylko z liderem w składzie

Michał Wachowski
Michał Wachowski
Pomimo straty Hampela leszczynianie nie zabiegali zimą 2012 roku o sprowadzenie równie mocnego zawodnika. Do drużyny zawitali zamiast tego Fredrik Lingren, Grzegorz Zengota i Kenneth Bjerre. - Może być tak, że na papierze nie będziemy tak silni jak inne zespoły, ale trzon drużyny będą stanowili zawodnicy stąd, z Leszna. A to ogromny powód do dumy dla nas i dla naszych kibiców - mówił ówczesny prezes, Józef Dworakowski.

Szybko stało się jasne, że choć Fogo Unia będzie liczyła się w walce o play-offy, nie zdoła nawiązać walki z Unibaksem Toruń bądź Falubazem Zielona Góra. Z powodu braku lidera piętą achillesową drużyny okazały się biegi nominowane. - Liczyliśmy na to, że zgrana i wyrównana drużyna, w której nie ma lidera, wystarczy do osiągnięcia sukcesu. Okazało się jednak, że czegoś nam tu zabrakło. Z tego też względu biegi nominowane, w których sobie nie radziliśmy, były naszą piętą achillesową - tłumaczył Paweł Jąder, będący nowym menedżerem zespołu.

Leszczynianie wiedzą, że mimo pozyskania Nickiego Pedersena, do drużyny, która zdobywała przed czterema laty ostatnie Drużynowe Mistrzostwo Polski, jest im jeszcze daleko. Nie oznacza to jednak, że nie mogą aspirować do walki o znalezienie się w finale. - Nie zamierzamy bać się żadnego rywala - deklaruje nowy prezes Piotr Rusiecki. Za największy atut Fogo Unii uważa się młody, a przede wszystkim wyrównany skład. Można bowiem przypuszczać, że bracia Pawliccy, Tobiasz Musielak i Grzegorz Zengota są w stanie osiągać lepsze wyniki niż w poprzednim sezonie. - Przyszłość jest tak naprawdę przed nimi. Ci zawodnicy są młodzi i głodni sukcesów przed kolejnym sezonem - uważa Paweł Jąder.
Leszczynianie przyznali się wówczas do błędu, stwierdzając, iż szósta drużyna Enea Ekstraligi potrzebuje w swoim składzie prawdziwego lidera Leszczynianie przyznali się wówczas do błędu, stwierdzając, iż szósta drużyna Enea Ekstraligi potrzebuje w swoim składzie prawdziwego lidera
By zdobyć złoty lub srebrny medal, leszczyńska drużyna - podobnie jak w najlepszych latach - potrzebowałaby właśnie cichych bohaterów. W 2007 roku, gdy Unia mierzyła się w finale Ekstraligi z Apatorem Toruń najlepiej punktującym zawodnikiem nie był wcale Leigh Adams. Lepiej niż Australijczyk spisali się Damian Baliński i Krzysztof Kasprzak. To w dużej mierze dzięki ich postawie leszczynianie wygrali zarówno pierwszy mecz na własnym torze (49:41), jak i rewanż w Grodzie Kopernika (46:44). Drużyna z 2010 roku nie opierała się natomiast tylko i wyłącznie na Adamsie, Hampelu i Kołodzieju. W pierwszym finałowym spotkaniu w Zielonej Górze powyżej dziesięciu oczek zdobył także Damian Baliński (11+1). Przez cały rok solidnie spisywali się ponadto Troy Batchelor i Jurica Pavlic.

Warto jednak zaznaczyć, że leszczynianie sięgnęli po oba triumfy, nie mając najlepszej w kraju pary młodzieżowej. W 2007 roku w składzie Byków znajdował się Adam Kajoch, który w jednym z finałowych meczów przeciwko Apatorowi nie zdobył ani jednego punktu. Trzy lata później w kratkę spisywał się natomiast Sławomir Musielak. Znacznie lepsze wyniki osiąga obecnie jego młodszy brat - Tobiasz, będący jednym z czołowych młodzieżowców Ekstraligi. Jak zaznacza Jacek Gajewski, zarówno "Tofeek", jak i Piotr Pawlicki mogą być kluczem do osiągnięcia sukcesu w najbliższym sezonie. - Jeśli do poziomu, który prezentował przed kontuzją wróci Musielak, to razem z Pawlickim mogą stworzyć najmocniejszy duet juniorów w lidze. To stanowi naprawdę duży handicap - uważa.

Czy dzięki pozyskaniu lidera zespołu i utrzymaniu składu z poprzedniego sezonu, Fogo Unia jest wystarczająco mocna, by włączyć się do walki o Drużynowe Mistrzostwo Polski? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×