Już w niedzielę PGE Marma Rzeszów rozpocznie zmagania w Nice PLŻ. Wydaje się jednak, że "Żurawie" w przeciwieństwie do innych zespołów, przespały okres przygotowawczy. Świadczy o tym brak jakichkolwiek treningów punktowanych na własnym torze. Andrzej Łabudzki zapewnia jednak, że wszystko powinno pójść w dobrym kierunku już w pierwszych spotkaniach. -Jest mało jazdy, to prawda. Zawsze chcielibyśmy więcej i zawsze będzie mało. Musi wystarczyć tyle, ile jest. Myślę, że nie przeszkodzi to trenerowi Ślączce, aby wybrać do składu tych najlepszych, najlepiej spasowanych z torem. Tych, którzy najwięcej z tego toru wycisną. To nie jest tak, że podchodzimy do sezonu z marszu. Mieliśmy kilka jazd na własnym torze. A poza tym, nasi obcokrajowcy jeżdżą również w ligach zagranicznych - przekonuje Łabudzki.
Pierwszy pojedynek rzeszowianie rozegrają na własnym torze z Orłem Łódź. Z kolei w drugiej kolejce, czeka ich wyjazd do Lublina, gdzie po kilku latach przerwy znowu dojdzie do nieco zapomnianych już "Derbów Wschodu". - Wierzę w to, że pierwsze kolejki ułożą się po naszej myśli. Zarówno spotkanie z Orłem jak i drugi mecz, czyli wyjazd do Lublina - powinny zakończyć się naszymi wygranymi. Szczególnie liczę na wysokie, inauguracyjne zwycięstwo. Jestem dobrej myśli - mówi nowy szef rzeszowskiego żużla.
Andrzej Łabudzki nieustannie podkreśla, że sprawy kadrowe pozostawia w gestii trenera Janusza Ślączki. Choć sam przyznaje, że podczas treningów zaimponował mu jeden z nowych nabytów "Żurawi". - Mam na myśli Kenniego Larsego. Zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Trudno jednak określić jak się będzie spisywał na tle konkurencji. Żadnego z zawodników nie można oceniać przez pryzmat słabszej formy u progu sezonu. Przecież może się okazać, że komuś wystarczy kilka dni na złapanie odpowiedniej formy. W Lany Poniedziałek jedziemy do Lublina i kto wie, być może już wówczas trener dokona korekt w ustawieniu - twierdzi Łabudzki.
Od pewnego czasu na treningi do Rzeszowa ponownie zaczął przyjeżdżać Rafał Okoniewski. Czy oznacza to coś więcej niż tylko zwyczajne "kręcenie kółek"? - Znaków mamy dużo i to już od tamtego roku. Nie wiemy jeszcze nic na sto procent. W dalszym ciągu chcemy, by Rafał u nas jeździł. To nie tylko moje zdanie, ale również trenera Ślączki - mówi Łabudzki.
- Sam już nie wiem, w którym miejscu jest Rafał. Czy nadal chce zdobywać punkty dla naszej drużyny, czy już kompletnie nie widzi siebie w tej układance. Zaprosiliśmy go na trening punktowany do Tarnowa. Zapraszamy go na wszystkie treningi. Staramy się jak tylko możemy. Myślę, że wszystko jest do zrobienia. Chyba już najwyższy czas dojść do obustronnego porozumienia. Tylko podstawowe pytanie musi zadać sobie sam zawodnik. Czy on na pewno chce u nas jeździć, a może przyjeżdża do Rzeszowa tylko na treningi? Chcemy się dogadać i robimy wszystko w tym kierunku - dodaje Łabudzki.
Łabudzki zdradza również, że pomiędzy stronami wreszcie coś "drgnęło". - Jest pewien dialog. I naprawdę mam nadzieję, że Rafał z nami pozostanie. Moja obecność w parku maszyn podczas treningów też nie jest przypadkowa. Wszystko idzie w tym kierunku, ażeby Rafał wciąż jeździł z "Żurawiem" na plastronie - zakończył prezes PGE Marmy.