Powrót w wielkim stylu. Artiom Łaguta jednym z najlepszych w historii

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Artiom Łaguta
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Artiom Łaguta

Gdy Artiom Łaguta ścigał się w Grand Prix w 2011 roku, nie był gotowy na wielkie wyniki i zapłacił frycowe. Rosjanin wrócił po siedmiu latach i w Warszawie od razu dojechał do finału, zaliczając jeden z lepszych takich powrotów w historii cyklu.

W tym artykule dowiesz się o:

Wygrana młodszego z braci Łagutów w Grand Prix Challenge w 2010 roku w Vojens była dużą niespodzianką, żeby nie powiedzieć sensacją. Większość spodziewała się, że o przepustkę do Grand Prix powalczy Grigorij, ale to Artiom "pozamiatał" towarzystwo i awansował do najlepszej piętnastki na świecie.

Przed siedmioma laty zderzenie z wielkim speedwayem okazało się jednak na tyle brutalne, że Rosjanin zdobył zaledwie 28 punktów i zajął 15. miejsce w klasyfikacji generalnej. Na 44 wyścigi w aż 25 dojeżdżał do mety ostatni.

Od jego ostatniego występu w GP do sobotniego w Warszawie minęło 2408 dni. Przez ten czas Łaguta dojrzał i stał się czołowym zawodnikiem PGE Ekstraligi. Ubiegły bardzo udany sezon zwieńczył wywalczeniem drugiego awansu do cyklu. W Togliatti zajął drugą lokatę, przegrywając tylko z Przemysławem Pawlickim. Tym razem jego sukces był spodziewany i przez wielu obserwatorów, a także jego samego, wręcz oczekiwany.

Na PGE Narodowym Łaguta błyszczał, przewodząc stawce z kompletem punktów po trzeciej serii. Po dwóch słabszych występach, w półfinale nie dał rywalom szans, a w pierwszym finale GP w życiu był bliski zajęcia trzeciego miejsca. Ostatecznie nie zdołał obronić się przed Fredrikiem Lindgrenem i z Warszawy wyjechał bez skosztowania szampana na podium. Rosjanin może być jednak zadowolony - zdobył 13 punktów.

Sukces 27-latka zapisze się w annałach GP. W stolicy Polski zaliczył jeden z najlepszych powrotów, jeśli wziąć pod uwagę minimum cztery lata definitywnej nieobecności w cyklu. Lepsi od Łaguty byli tylko: Martin Smolinski, Martin Vaculik i jako rezerwowy Krzysztof Kasprzak, którzy od razu przy pierwszej okazji stawali na podium. Niemiec i Słowak zdołali nawet zwyciężyć. Podobnie jak reprezentant Rosji, tak i Janusz Kołodziej (jechał z "dziką kartą"), gdy powrócił do rywalizacji wśród najlepszych po dłuższej nieobecności, w finale był czwarty.

ZOBACZ WIDEO Nawałka skreśli dwóch napastników. "Nie szukamy zawodnika do pierwszego składu"

Dodajmy, że Łaguta jest jednym z trzech w historii GP, którego czas oczekiwania na ponowny start na pełnych prawach był najdłuższy. Dwaj pozostali, którzy również czekali siedem lat to Polacy: Sebastian Ułamek i Grzegorz Walasek - od 2002 do 2009 roku.

Najlepsze powroty do Grand Prix po przynajmniej czterech latach przerwy:

RokZawodnikGdzie?MiejscePunktyPo ilu latach?
2017 Martin Vaculik Krsko 1. 16 po czterech
2014 Martin Smolinski Auckland 1. 15 po sześciu
2012 Krzysztof Kasprzak Cardiff 2. 13* po czterech
2018 Artiom Łaguta Warszawa 4. 13 po siedmiu
2010 Janusz Kołodziej Leszno 4. 12 po czterech

* w latach 2007-2012 punkty w finale były podwajane

Komentarze (7)
avatar
Marta Żmuda-Trzebiatowska
14.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ciężko powiedzieć, że Smolinski w 2014 po 6 latach wrócił do cyklu. W 2007 ani razu w GP na torze się nie pojawił - w jednych zawodach był rezerwowym 
elvis
13.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Raczej nie utrzyma sie w 8...tak sadze. 
avatar
sympatyk żu-żla
13.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Artiom jechał poprawniej na Narodowym niż w lidze. Może się przełamie. 
avatar
netoperek
13.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Po pierwszych startach już myślałem, że trzeba będzie przechrzcić zawodnika na Atom Łaguta. :)