[tag=4928]
[/tag]To już druga przygoda Kacpra Gomólskiego z klubem znad morza. Pierwsza trwała tylko rok, ale była bardzo udana. Wychowanek gnieźnieńskiego Startu po przegranych barażach z Get Well Toruń zdecydował się na podjęcie ambitnego wyzwania i podpisał kontrakt w Zielonej Górze. Adam Skórnicki jednak rzadko korzystał z jego usług.
- Byłem finansowo w plecy po poprzednim sezonie. Odbiło się to na moich tegorocznych wynikach. Zakończone rozgrywki w Polsce nie były dla mnie udane, ale przynajmniej dostawałem szansę i jeździłem. Mamy już pewne plany na następny sezon - powiedział nam Gomólski.
Zobacz także: Żużel. Ważna deklaracja kapitana GKM-u. Buczkowski jest rozczarowany, ale chce zostać
Żużlowiec Zdunek Wybrzeża w grudniu założył zbiórkę pieniędzy na znanej platformie do zbierania środków. Pomysł 26-latka wywołał spore poruszenie w środowisku. Chętni kibice uzbierali ponad 13 tysięcy złotych. - Dzięki tej zbiórce miałem zapas opon, tarczek sprzęgłowych i jeszcze kilka innych rzeczy, które przydały się na początku sezonu. Pieniądze otrzymane za kontrakt przeznaczyłem na silniki, remonty i serwisy. Trzeba było też kupić ramy i poszczególne części. To są małe rzeczy, ale za to bardzo kosztowne - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO Udany powrót Vaclava Milika. Zobacz skrót meczu Stelmet Falubaz Zielona Góra - Betard Sparta Wrocław
Gdańszczanie chcą jak najszybciej zapomnieć o rozgrywkach 2019. Prezes Tadeusz Zdunek zapowiadał walkę o fazę play-off, ale zawodnicy nie stanęli na wysokości zadania i zakończyli sezon Nice 1.LŻ już po rundzie zasadniczej. - Drużynowo liczyliśmy na coś więcej. Chcieliśmy awansować do czwórki, ale nie wykonaliśmy celu. Każdy z nas miał po drodze kryzys i nie zgraliśmy się jako zespół. Był to ciężki sezon. Indywidualnie też nie jestem zadowolony. Moja średnia biegowa w ogóle mnie nie zadowala. Miałem dobry początek, ale upadki i inne okoliczności wybiły mnie z rytmu. Ciężko było wrócić do formy z inauguracyjnego meczu w Gnieźnie. Mam nadzieję, że przyszły rok będzie lepszy - zaznaczył Gomólski.
Największym rozczarowaniem na zapleczu PGE Ekstraligi okazał się jednak Orzeł Łódź. Podopieczni Lecha Kędziory mieli włączyć się do walki o awans, a wylądowali w barażach o utrzymanie. - Było dużo niespodzianek. Mieliśmy większe aspiracje. Orzeł również nie celował w siódme miejsce. Kontuzje, defekty, upadki i taśmy sprawiły, że oba kluby pojechały poniżej oczekiwań. Tak w żużlu czasami bywa. Zawsze może być lepiej. Wierzę, że karta się odwróci - skomentował.
Zobacz także: Żużel. Jacek Ziółkowski skrytykował działania MRGARDEN GKM-u. Chodzi o równanie toru
Nasz rozmówca cały czas szuka jazdy. Ostatnio przypomniał o sobie kibicom z Gniezna. Drugie miejsce w XI Turnieju o Koronę Bolesława Chrobrego - Pierwszego Króla Polski było sporym osiągnięciem. Gomólskiemu niewiele zabrakło do zwycięstwa, ale na samej mecie szybszy okazał się Przemysław Pawlicki. - Popełniłem kilka błędów w finale i dojechałem do mety na drugiej pozycji. Przemek wygrał o pół grubości przedniej opony. Szukam dalszej jazdy. Jadę jeszcze na jeden turniej do Niemiec. Została mi Szwecja, a w przyszłym tygodniu polecę do Rosji reprezentować kadrę w mistrzostwach Europy par - dodał krajowy senior gdańskiego klubu.
Wielu ekspertów spodziewa się awansu PGG ROW-u Rybnik. - Moim faworytem też jest drużyna z Rybnika. Są bardzo mocni w tym roku, ale ekipa z Ostrowa wcale nie jest słabsza. Mój macierzysty klub miał trochę pecha w pierwszym meczu półfinałowym. Wszystko w finale może się zdarzyć. Jestem ciekawy ostatecznych rozstrzygnięć - zakończył Gomólski.