Żużel. Kulisy funkcjonowania Zdunek Wybrzeża. On odpowiada za projekty marketingowe w klubie

Materiały prasowe / Arkadiusz Buczyński / Na zdjęciu: Mariusz Kędzielski (z lewej) i Mikkel Bech
Materiały prasowe / Arkadiusz Buczyński / Na zdjęciu: Mariusz Kędzielski (z lewej) i Mikkel Bech

Zdunek Wybrzeże to ciekawie zarządzany klub, w którym oczywiście wszystkie decyzje są podejmowane przez członków Zarządu z Prezesem Tadeuszem Zdunkiem na czele, ale to Mariusz Kędzielski odpowiada za bardzo szeroki zakres działalności.

Wyniku sportowego w Gdańsku od lat już nie ma, jednak są stworzone odpowiednie podstawy do tego, by w nieodległej przyszłości się on pojawił. W kilku wywiadach Tadeusz Zdunek mówił, że w jego polityce zarządzania ludźmi ważne jest to, że otacza się osobami, którym daje pewną dowolność i następnie rozlicza ich z wyniku. Tak robi w biznesie, podobnie sprawa wygląda w sporcie. To nie jest tak, że prezes Grupy Zdunek, która jest w czołówce dealerów samochodowych w Polsce, każdego dnia przychodzi do klubu i załatwia tzw. "kwestie papierkowe". Podobnie rzecz się ma z pozostałymi członkami Zarządu, którzy również na co dzień prowadzą swoje biznesy, a spraw klubowych doglądają społecznie i nie pobierają za to wynagrodzenia. Ze względu na obowiązki zawodowe Zarządu, kto inny stoi m.in. za sprawnymi działaniami marketingowymi klubu, których jesteśmy świadkami od kilku sezonów.

Jeszcze kilka lat temu, gdy z Zdunek Wybrzeża odchodził Robert Terlecki, z profesjonalnego klubu pozostały zgliszcza, a z szaf ulatniał się nieprzyjemny zapach "trupów", które z dużą regularnością wyskakiwały, zaskakując nawet tych, którzy byli w środku całego zamieszania. To cud, że podobnie jak to miało miejsce w kilku innych ośrodkach, nie było przerwy w funkcjonowaniu gdańskiego klubu żużlowego. Po trudnych latach zaciskania pasa, Wybrzeże zmieniło wizerunek i w środowisku uchodzi za stabilny, aktywny marketingowo klub, który ma ciekawą ofertę dla kibiców.

Ciężka praca u podstaw

Za bieżącą działalność klubu odpowiedzialny jest Mariusz Kędzielski, dla którego sezon 2020 będzie już ósmym rokiem pracy przy gdańskim żużlu. Oczywiście wszystkie wiążące decyzje należą do Zarządu. Aktualnie zarządzanie Wybrzeżem otoczonym liczną grupą sponsorów jest znacznie łatwiejsze niż niespełna 5 lat temu.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a

- Kiedy zaczynaliśmy od drugiej ligi w 2015 roku, w klubie brakowało praktycznie wszystkiego. Opinia w środowisku żużlowym też była nieciekawa. Sami nie mieliśmy pojęcia czy potencjalni sponsorzy nam zaufają, czy na inauguracyjny mecz przyjdą kibice. Na pierwsze spotkanie Klubu 200, na którym dziś opieramy w dużej mierze klubowy budżet, przyszło 10 osób. Początkowo wszystkie aktywności opieraliśmy na umowach barterowych, a w prace fizyczne jak wieszanie bannerów, rozmieszczanie koziołków na murawie czy drukowanie i liczenie biletów angażowali się wszyscy. Krok po kroku, pracą zarówno osób zatrudnionych w klubie, członków zarządu, a także sponsorów klubu powoli budowaliśmy podstawy, na których obecnie rozwijamy klub - mówi Mariusz Kędzielski, wspominając przecież nie tak odległy czas.

Gdański stadion potrzebuje pilnych inwestycji. Zobacz więcej!

Teraz Wybrzeże współpracuje z gronem ponad 100 sponsorów, klub działa aktywnie w social mediach i stara się być widoczny w mieście. - Kamieniem milowym dla naszej marketingowej działalności był rok 2017, kiedy ostatecznie zostały doprowadzone do końca sprawy rozliczeń z czasów spółki akcyjnej. Spłata przejętych zaległości przy jednoczesnym zachowaniu bieżącej płynności pomogła uwiarygodnić klub nie tylko w oczach zawodników, ale sponsorów i kibiców. To ma ogromne znaczenie, bo o ile działania marketingowe mogą pomagać tworzyć wizerunek, to gdybyśmy nie wywiązali się z porozumień, rzeczywistość by go szybko ponownie zepsuła - podkreślił Kędzielski.

Nowe Wybrzeże nie podoba się każdemu

Sposób zarządzania klubem żużlowym w Gdańsku i styl, w jakim jest on prowadzony nie podoba się wielu osobom. Krytyków nie brakuje. Przez ostatnie lata w klub nie inwestują żadne spółki Skarbu Państwa, co wcześniej było codziennością. Kurek nieco przykręciło miasto, mające pilniejsze wydatki i potrzeby. Do tego brakuje wyniku sportowego, a kolejne rozczarowania na torze mają wpływ na obniżającą się frekwencję.

Ze sposobem prowadzenia klubu w ostatnim czasie nie zgadzało się m.in. środowisko rodziców miniżużlowców czy niektórzy mechanicy. Poza gronem nowych sponsorów są też tacy - szczególnie ci związani z jeszcze wcześniejszym zarządem - którzy czekają na zmianę władz w klubie, bo nie wyobrażają sobie współpracy z obecną ekipą. Echem w środowisku żużlowym odbiły się też kary finansowe nałożone na Troya Batchelora i Kacpra Gomólskiego po sezonie 2017, które epilog znalazły dopiero w Trybunale Polskiego Związku Motorowego.

- Oczywiście, że zdaje sobie sprawę, że nie wszystkie nasze działania przypadają wszystkim do gustu. Te krytyczne głosy docierają do nas i na pewno nie jest tak, że wrzucamy je do kosza i uważamy, że wiemy lepiej. Z każdej opinii staramy się wyciągnąć coś istotnego. Kiedy nie idzie drużynie, kiedy dzieje się coś nie po naszej myśli, nie jest łatwo. Trudnych momentów było kilka. Kary dla zawodników po sezonie 2017, afera związana z podejrzeniem korupcji podczas meczów barażowych. Zwykle sytuacja wygląda tak, ze ile osób tyle opinii, więc czasem podejmujemy niepopularne decyzje, jednak należy pamiętać, że zawsze na pierwszym miejscu stawiamy klub i to jego dobrem się kierujemy - stwierdził działacz.

W Gdańsku zaczyna się prawdziwy marketing

Gdy w klubie przestano ciągle zastanawiać się nad tym jak spłacić kolejne zobowiązania, przyszedł czas na marketing. W 2017 roku ruszyła nowa strona internetowa, a następnie klubowa telewizja i sklep, gdzie oprócz biletów i karnetów na każdy mecz, można kupić gadżety, których oferta jest jeszcze skromna, aczkolwiek systematycznie powiększana.

Te wszystkie kwestie to właśnie działka Kędzielskiego. - Start klubowej telewizji w 2018 uważam za bardzo ważny aspekt w sferze marketingowej klubu. Dziś rocznie produkujemy około 30 materiałów, a wideo prezentujące zespół przed sezonem 2019 odnotowało blisko 100 000 odsłon. Istotna jest też strona internetowa, której redakcja liczy obecnie sześć osób i mieści znacznie więcej treści niż typowa oficjalna klubowa witryna. Nie brakuje publicystyki, wspomnień czy wywiadów. Na pewno chcielibyśmy pójść dalej. Myślimy o aplikacji dla kibiców, chcielibyśmy być znacznie bardziej widoczni na mieście, ale to wszystko wiąże się z finansami, a polityka finansowa klubu nadal jest bardzo restrykcyjna. Wiemy jak ciężko zdobyć każdą złotówkę, ile firm musi odwiedzić Paweł Włochowicz, ile wykonać telefonów, że przed jej wydaniem oglądamy ją kilka razy - opisał sytuację.

W Wybrzeżu nie ma przerostu zatrudnienia. W biurze na stałe pracują cztery osoby, a skład z jednym wyjątkiem nie zmienił się od trzech lat. Mirosław Berliński nawet po tym jak został trenerem, nadal zajmuje się kwestiami administracyjnymi związanymi z funkcją kierownika drużyny. Aleksandra Krasnodębska odpowiada za współpracę z księgowością, obsługę biura, prowadzenie sklepu internetowego, a także wspiera działania marketingowe, a Paweł Włochowicz jest przedstawicielem handlowym. Zarząd pracuje społecznie.

Wybrzeże szuka talentów w okolicy. Zobacz więcej!

W 2019 roku do klubu dołączył Krystian Plech, który jest menedżerem ds. sportowo-marketingowych i przejął obowiązki związane z kontaktami z zawodnikami. Takiej osoby mocno brakowało w klubie. - Podział obowiązków po dołączeniu Krystiana ukształtował się praktycznie samoistnie. Początkowo wydawało nam się, że wzmocni nas przede wszystkim w zakresie poszukiwania sponsorów czy aktywności marketingowych, jednak on sam znakomicie odnajduje się przede wszystkim w kontaktach z zawodnikami. Widać, że najbardziej nakręcają go tematy związane z organizacją szkolenia, mini torem, czy też pracą klubowego warsztatu. Oczywiście jest również aktywny w działalności marketingowej, jednak najwięcej serca wkłada właśnie w tą pracę u podstaw w organizacji zaplecza dla szkółki - opisał sytuację Kędzielski.

Pracownicy Wybrzeża, to przede wszystkim kibice, którzy muszą jednak twardo stąpać po ziemi. - Każde z nas jest związane z tym klubem praktycznie od dziecka i każde z nas marzy o tym, by Wybrzeże stało się wiodącą siłą w polskim żużlu. Mamy wspólny cel, ale gdy brakuje wyniku sportowego, trudniej o mobilizację w kolejnych akcjach marketingowych. Cały czasz uczymy się oddzielać sentymentalną naturę od pracy. Trudno jest rozwijać marketing, gdy nie idzie od strony sportowej - przyznał szczerze Mariusz Kędzielski.

Duża konkurencja w mieście. Brakuje mody na Wybrzeże

Na przełomie wieków, w Gdańsku moda na żużel wyglądała podobnie jak obecnie w Lublinie. Dołowała Lechia Gdańsk, a na mecze Wybrzeża dwie godziny przed meczem trudno było znaleźć komfortowe miejsce na stadionie, który pękał w szwach i mówiło się o frekwencji rzędu 15-16 tysięcy osób. Teraz klub ma dużą sportową konkurencję, która do tego występuje na nowoczesnych obiektach, jak Stadion Energa Gdańsk i Ergo Arena. Konkurencją nie jest tylko sport. Każdego dnia w Gdańsku odbywa się od kilku do nawet kilkudziesięciu imprez o charakterze społeczno-kulturalnym.

Gdańszczanie przyzwyczaili się już do komfortu, a Wybrzeże swoje mecze rozgrywa na wysłużonym stadionie. Nie ma wyników, a kibiców jest coraz mniej. - Gdybyśmy myśleli, że nie ma obszarów, w których mamy sporo do zrobienia to by oznaczało, ze coś pojmujemy źle bo doskonałe nie istnieje. Zdajemy sobie sprawę, że zmagamy się z wieloma problemami. Frekwencja kiedy zespołowi nie idzie to największy z nich - zauważył Kędzielski, który uważa że problem nie leży w konkurencji z innymi dyscyplinami.

- Z jednej strony wieloletni kibice żużla z Gdańska są zniechęceni brakiem sukcesów. Nie przyciąga też obiekt, który choć urokliwy, to standardem odbiega od innych obiektów sportowych w mieście. Z drugiej strony znaczenie ma fakt, że Gdańsk jako miasto stale się rozrasta. Mamy coraz więcej ludności napływowej z miast gdzie sport żużlowy praktycznie nie istnieje i często mamy jedną szansę, by ich przekonać kiedy już przyjdą na stadion. Tutaj najwięcej zależy od zawodników. Jeśli oni nie zainteresują swoją jazdą, taka osoba już na stadion nie wróci - dodał Mariusz Kędzielski.

Teraz przed Zdunek Wybrzeżem bardzo ważny rok. Zmiany kadrowe mają dać przynajmniej play-offy, których w ciągu ostatnich dwóch lat nie było, a to na pewno obniża noty pracownikom klubu, których na końcu głównym zadaniem jest doprowadzenie do zakontraktowania skutecznych żużlowców. Wybrzeże będzie obchodziło 75-lecie istnienia klubu i musi przekonać do siebie tych zrezygnowanych, a z drugiej strony nauczyć żużla tych, którzy go jeszcze nie znają.

Komentarze (0)