[tag=35279]
Maksym Drabik[/tag] popadł w duże tarapaty. Wprawdzie nie wykryto u niego żadnej substancji, która znajduje się na liście środków zabronionych, ale zawodnik i tak będzie musiał się tłumaczyć. Grozi mu zawieszenie, bo miał skorzystać z infuzji dożylnej kilkukrotnie większej od dopuszczalnych norm. Kłopoty Drabika to ból głowy dla Betard Sparty, która zimą wygrała wyścig o podpis pod jego kontraktem.
Warto przypomnieć, że 21-latek był jednym z bardziej rozchwytywanych żużlowców na transferowej giełdzie. Mógł liczyć na kontrakt życia. Teraz pewnie żaden z klubów nie żałuję, że żużlowiec wybrał Wrocław. Jeśli POLADA go zawiesi, to ekipa Dariusza Śledzia będzie w trudnym położeniu.
Zobacz także: GKSŻ potwierdza, że wie o sprawie Maksyma Drabika. Nie chodzi o twardy doping
- Nie lubię cieszyć się cudzym nieszczęściem i nie mam zamiaru tego robić, ale rozmawialiśmy już z prezesem Włókniarza, że moglibyśmy mieć teraz niezły problem. Widocznie opatrzność nad nami czuwała. PGE Ekstraliga jest tak wyrównana, że jeden zły ruch może przewrócić wszystko do góry nogami. Przecież, gdyby Drabik był u mnie w miejsce Iversena lub Kasprzaka, to Stal byłaby w beznadziejnym położeniu - mówi nam prezes gorzowskiego klubu Marek Grzyb, który nie kryje, że bardzo chciał Drabika. Przez moment czuł nawet niedosyt, że nie pozyskał zawodnika i poważnie myślał, żeby wrócić z nim do rozmów po najbliższym sezonie.
ZOBACZ WIDEO #MagazynBezHamulców: Gorąca linia Ostafińskiego z Kryjomem. Co ma Pawlicki do Zmarzlika
Grzyb rozmawiał z prezesem Michałem Świącikiem nie przez przypadek, bo Drabik mógł też trafić do Włókniarza. Gdyby tak się stało, to w przypadku jego zawieszenia trener Marek Cieślak byłby w fatalnym położeniu. Częstochowianie zostaliby z jednym polskim seniorem, co przy ogromnej inwestycji w Jasona Doyle'a byłoby dla klubu katastrofą. Ostatecznie pod Jasną Górą postawili na wiekowego Rune Holtę, ale teraz pewnie nikt nie będzie na to specjalnie narzekać.
Zobacz także: Scenariusz dla Betard Sparty bez Drabika. W przypadku zawieszenia pojawi się duży problem
O Drabika mocno zabiegał także Speed Car Motor, ale tam skończyło się na Jakubie Jamrogu, który odszedł ze Sparty, bo ta wybrała Gleba Czugunowa i... Drabika. Gdyby prezes Jakub Kępa był bardziej zdeterminowany i namówiłby Maksyma do przeprowadzki, to dziś pewnie rwałby sobie włosy z głowy, bo Motor kilka miesięcy przed startem ligi zostałby z Pawłem Miesiącem i Grzegorzem Zengotą, którego dalsze starty na żużlu stoją pod znakiem zapytania. Pewnie można byłoby się ratować Dawidem Lampartem, ale lublinian, którzy chcą się bić o czwórkę, takie rozwiązanie by raczej nie urządzało.
Największe poruszenie na transferowej giełdzie wzbudziło z kolei zainteresowanie ze strony Stelmet Falubazu Zielona Góra. Na platformie komunikacyjnej PGE Ekstraligi prezes Andrzej Rusko urządził przecież z tego powodu awanturę. Mówił o nieetycznym zachowaniu zielonogórzan, którzy mieli proponować Drabikowi wysoki kontrakt w trakcie spotkań półfinałowych. Po tym, jak podniosło się larum, telefon Maksyma przestał dzwonić. Rusko skutecznie odstraszył konkurencję, która pewnie jest mu teraz wdzięczna.
Betard Sparta może i nie jest w tragicznym położeniu, bo klub dysponuje dwoma niezłymi zawodnikami do 23. roku życia. Gleb Czugnow i Daniel Bewley mogą startować pod numerami 8 i 16, a to w praktyce oznacza, że wrocławianie mogą jechać jednym Polakiem. Rzecz w tym, że żaden nie gwarantuje takiego poziomu jak Drabik, a Sparta punktów Maksyma bardzo potrzebuje. W końcu klub chce znowu bić się o najwyższe cele. Na razie nie wygląda to dobrze. Wrocławianie muszą wierzyć, że wyjaśnienia, które złoży zawodnik, przekonają POLADĘ. Od tego zależy układ sił w PGE Ekstralidze.