Lwim pazurem to cykl felietonów Mariana Maślanki, byłego prezesa Włókniarza Częstochowa.
***
Pandemia koronawirusa trwa, ligi nie ma, ale toczy się dyskusja, kiedy wrócimy do normalności i jak będzie wtedy wyglądać żużlowa rzeczywistość. Pomysłów jest coraz więcej. O niektórych opowiedział prezes PGE Ekstraligi Wojciech Stępniewski. Padła propozycja jazdy bez kibiców, okrojenie składów, a eksperci zasugerowali zamrożenie spadków i awansów.
Dobrze, że prezes Stępniewski przygotowuje się na różne scenariusze, bo taka jest jego rola. Musi zakładać dosłownie wszystko. Szkoda tylko, że w całym środowisku jest tyle pesymizmu. Nie rozumiem, dlaczego większość zakłada te najgorsze wizje. Pomijam już to, że snucie wielkich planów przed czerwcem nie ma sensu. Uważam, że ten miesiąc okaże się kluczowy. Do tego czasu żużla z całą pewnością nie będzie, a my powinniśmy skupić się na myciu rąk i przestrzeganiu kwarantanny.
Jeśli chodzi o mnie, to jestem optymistą. Krzywa zachorowań wcale nie wygląda tak źle. Chińczycy poradzili sobie w koronawirusem w kilka miesięcy. Nam w Europie też może się udać. A wtedy żużel wróci i jestem przekonany, że do "okaleczenia" PGE Ekstraligi nie dojdzie. Nie zgadzam się jednak, że trzeba jechać za wszelką cenę. Rozegranie byle jakiej ligi nie powinno być naszym celem.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
Gdyby wszystko potoczyło się gorzej, to na pewno nie powinniśmy rozważać jazdy bez spadków i awansów. Taka formuła jest nie do przyjęcia, bo to sól żużlowej rywalizacji. Więcej szacunku do prezesów, którzy prowadzą kluby z niższych lig. PGE Ekstraliga jest ważna, ale to wcale nie cały polski żużel. Ekstraligowi działacze muszą patrzeć na temat szerzej, bo któryś z nich prędzej czy później może znaleźć się w pierwszoligowym towarzystwie. A tam nie ma wielkich pieniędzy z telewizji. O każdą złotówkę trzeba stoczyć walkę.
Wiele zależy od tego, jak z kryzysem poradzą sobie właśnie kluby pierwszo i drugoligowe. Jeśli tam zabraknie środków, to być może zasadne stanie się powiększenie PGE Ekstraligi do dziesięciu zespołów. Mam jednak nadzieję, że wszyscy przetrwają i żadna reforma nie będzie potrzebna.
Dodam również, że nie zakładam czarnego scenariusza w przypadku Grand Prix. Moim zdaniem wcale nie jesteśmy skazani na jednodniowy finał lub jazdę na terenie jednego kraju. Rywalizacja na pewno zostanie okrojona, ale wydaje mi się, że kilka krajów damy radę odwiedzić.
Na koniec apeluję do wszystkich o więcej spokoju i optymizmu. Mam wrażenie, że każdy z nas chce dobrze, martwi się o żużel, ale przez artykułowanie naszych obaw wzajemnie się nakręcamy i denerwujemy. To nie ma sensu.
Marian Maślanka
Zobacz także:
Były prezes Falubazu mówi, że PGE Ekstraliga po wirusie pobije rekord
Bohaterowie czasu zarazy: Emil Sajfutdinow