Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Apator przebrnął przez pierwszoligowe rozgrywki jak huragan. Ma pan jakieś swoje spostrzeżenia na temat minionego sezonu?
Sławomir Derdziński, wychowanek i były zawodnik Apatora Toruń: Cieszę się z tego awansu. Napisali kawałek historii, bo to pierwsza drużyna z Torunia, która spadła i od razu awansowała. Natomiast czy jak huragan? Dobrze, niech tak będzie.
Drużynę poprowadził Tomasz Bajerski. Czy pana zdaniem to odpowiedni człowiek w odpowiednim miejscu? W poprzednich latach w Toruniu trochę panował chaos, jeśli chodzi o sztab szkoleniowy. Byli Jacek Frątczak, Adam Krużyński, przewinął się nawet Mark Lemon.
Zdecydowanie pod osobą Tomka w roli trenera Apatora obiema rękami się podpisuję. Niech walczy. Dawał sobie radę w PSŻ-cie Poznań, w którym spędziłem parę ładnych lat, jeszcze za czasów Mirka Kowalika. Jeździł tam wtedy jeden z Duńczyków, którym się opiekowałem. "Bajer" niech robi swoje. Myślę, że tak powinno być i to dla kibiców lepiej, bo to oni chcieli, by trochę Torunia wróciło do Torunia. Dlatego sądzę, że jest odpowiednią osobą na stanowisku trenera Apatora. Niech się wykaże.
Za nami niemniejsze emocje niż w żużlowym sezonie, czyli okres transferowy. Działo się więcej niż rok temu. Myśli pan, że to przez wprowadzenie przepisu o zawodniku U-24? Czy ta zmiana regulaminowa determinowała rynek?
Zmieniła rynek na pewno. Takiego przepisu się chyba nikt nie spodziewał. Może ktoś wtajemniczony o tym wiedział, natomiast ja osobiście byłem tym zaskoczony. Zmieniło to układ sił, rozdanie kart i wiele rzeczy w polskim żużlu. Czy na lepsze, czy na gorsze, trudno w tej chwili stwierdzić. Czas pokaże.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
Apator na tę pozycję zakontraktował Roberta Lamberta. To była chyba najlepsza możliwa opcja na rynku?
Zgadza się. Robert Lambert to bardzo dobre posunięcie ze strony toruńskich włodarzy, ale... No i właśnie tu jest "ale". Ta moja ulubiona toruńska drużyna to bardzo dużo znaków zapytania. Jednym z nich jest właśnie Robert Lambert, który jak strzała wbił się w światowy top zdobywając mistrzostwo Europy i awansując do Grand Prix. Mam nadzieję, że ten chłopak sobie wszystko poukłada. Grand Prix to inna para kaloszy. Pojawiają się inne priorytety, roszady ze sprzętem. Turnieje odbywają się w soboty, a po nich jest zmęczenie, jego samego, sprzętu, mechaników, którzy się nim opiekują. Jeśli on to wszystko sobie poustawia i będzie tym samym Robertem Lambertem, co w tym roku, to będzie bardzo mocnym punktem Apatora.
Wielu kibiców z Torunia spodziewało się powrotu Jasona Doyle'a. Klub postawił jednak na braci Holderów. Co pan sądzi o tym rozwiązaniu?
Tutaj poszedłbym za głosem kibiców, a oni chcieli Jasona. Tak mi się przynajmniej wydaje, a teraz też jestem już tylko kibicem. Czy wybór Holderów jest dobry? To drugi znak zapytania, zwłaszcza Chris. Mam nadzieję, że udźwignie to wszystko, pojedzie dobrze i będzie to wyglądać tak, jak powinno. Jack Holder z kolei jak najbardziej tak. Mam wrażenie, że przez Tomka Bajerskiego jest kreowany na lidera drużyny. I tu pojawia się następny znak zapytania. Czy podoła, czy to udźwignie, czy da radę? Czy w tak młodym wieku poradzi sobie w roli lidera?
W Gorzowie w tym roku dawał radę.
Tak, robił dużo punktów, zrobił dla Stali świetną robotę. Ale czy to wystarczy na miarę lidera ekstraligowej drużyny? Zastanowiłbym się.
Mam natomiast wrażenie, że Chris Holder pomału staje się zagraniczną legendą Apatora...
Ale Pera Jonssona nigdy nie pobije. W tym roku dotarły do mnie wieści, że Chris odkupywał silniki od Maćka Janowskiego na tor we Wrocławiu. Z tego co wiem, to razem robią silniki u Ryszarda Kowalskiego. Znam Rysia i wiem, że on jednostek niedopracowanych, mało szybkich, nie do końca idealnych nie wypuszcza od siebie z warsztatu. Dlatego dziwna to dla mnie sytuacja, że były mistrz świata kupuje silniki od Maćka po to, aby móc się na nich ścigać z dobrym skutkiem. Inna sprawa, że one miały służyć głównie na tor we Wrocławiu. Teraz Chris już w Sparcie jeździć nie będzie. Zobaczymy, jak to się będzie wszystko u niego spisywać i czy on sam da radę. Trudno stwierdzić jak się spisze. Oczywiście mam nadzieję, że podoła.
Apator wraca do PGE Ekstraligi, a do Apatora wraca Paweł Przedpełski po dwóch latach spędzonych w Częstochowie. Pana zdaniem odbudował się?
Paweł to mój ulubiony zawodnik. Bardzo grzeczny, inteligentny, dobrze wychowany chłopak. Poznałem się z nim dopiero dwa lata temu na SEC-u w Vojens. Wraca do domu i mam nadzieję, że stare toruńskie demony, które go kiedyś prześladowały odejdą w niepamięć i już nigdy nie wrócą. Liczę, że utrzyma swoją dobrą jazdę na tegorocznym poziomie. Kibicuję mocno Pawłowi.
Powiedział pan, że teraz jest kibicem. Dlatego zapytam czy z perspektywy kibica pana zdaniem postać Pawła przyciągnie fanów na trybuny, wzbudzi zainteresowanie? Wiadomo, że żyjemy w czasie pandemii i że wyniki mają wpływ na frekwencję, ale w poprzednich latach w Toruniu pod tym względem było słabo. Miałem wrażenie, że fani nie utożsamiali się z drużyną.
Myślę, że tak. Paweł wraca do Torunia, a tu się wszystkiego nauczył i wychował. Moim zdaniem dla kibiców to fajna mobilizacja, by wybrać się na stadion. Umówmy się tak: jest Adrian Miedziński, Chris Holder, który prawie od początku kariery w Polsce jest w Toruniu, więc możemy mu przyszyć łatkę na klatę i mianować go torunianinem, jest Paweł Przedpełski. Do tego zespół prowadzi Tomek Bajerski, ponoć też ktoś z Torunia ma się zająć szkoleniem młodzieży. Wobec tego ta toruńska drużyna rzeczywiście zaczyna robić się toruńska. Nazwałbym to powrotem do toruńskiej krwi i jest to bardzo dobre. Chciałem jeszcze powiedzieć, że Paweł Przedpełski dorósł, dojrzał. Jest bogatszy o doświadczenia. Uważam, że da radę sobie z toruńską presją, bo niestety w tym mieście jest duże ciśnienie. On sobie z tym poradzi, poukłada i będzie dobrze jechać.
A co, według pana, dzieje się z Adrianem Miedzińskim? Jeszcze do niedawna był to czołowy polski zawodnik, tymczasem ostatni sezon we Włókniarzu Częstochowa bardzo słaby, w Rybniku jako "gość" też nie zachwycał, a i w pierwszej lidze miewał problemy. Z czego to pana zdaniem wynika?
Sądzę, że najlepiej byłoby zapytać u źródła, choć u samego źródła nie zawsze wszystkiego się dowiemy. Ewentualnie można porozmawiać z Marcinem Kowalikiem, który jest od wielu lat jego głównym mechanikiem. Ja mogę powiedzieć tyle, że moim zdaniem w tym miejscu wracamy do momentu, w którym mówiłem, że Apator to drużyna niewiadomych. Przy Adrianie rysuje się kolejny wielki znak zapytania. Adrian to ukształtowany, dorosły zawodnik, który powinien dążyć wytyczoną ścieżką do swoich założonych celów. Co się z nim w minionym sezonie działo? Martwią mnie na pewno te upadki. Gdzie jest ich przyczyna, nie wiem. Czytałem jego wypowiedź, w której narzekał na to, że w Rybniku jeździł jako zawodnik z doskoku. Nie czuł się jak w swojej drużynie. Mój Boże, człowiek z takim bagażem doświadczeń powinien sobie dawać z tym radę. Adrian naprawdę powinien to głęboko przemyśleć, wyciągnąć wnioski i dać z siebie wszystko w nowym sezonie.
W czasach, gdy zaczynał pan karierę, Toruń słynął z wychowanków. Był pan, Mirosław Kowalik, Tomasz Bajerski, Robert Sawina czy Wiesław Jaguś. Teraz próżno szukać juniorów z Torunia. Pana zdaniem klub zaniedbał szkolenie czy może czasy się zmieniły i młodzież nie garnie się do sportu?
To bardzo trudne pytanie. Musielibyśmy bardzo dużo czasu poświęcić, aby dokładnie na ten temat porozmawiać. W skrócie: z każdego można zrobić może nie mistrza świata, ale zawodnika, który będzie przyzwoicie jechać. Nie jestem aż tak mocno wtajemniczony, ale myślę, że w Toruniu klub nie zaniedbuje szkółki. Wydaje mi się jednak, że tam po prostu nie ma dobrej ręki. Brakuje człowieka, który by to wszystko ogarnął. Kogoś, kto poświęciłby temu serce, czas i włożył w to przede wszystkim mnóstwo pracy. Jak pan wspomniał, tak jak to bywało za naszych czasów. Nie wiem, czy pan wie, ale wtedy mieliśmy dwie szkółki w Toruniu. Jedną prowadził Jan Ząbik, a drugą Stanisław Miedziński. Oczywiście nie przesadzajmy, bo teraz wystarczy skupić się na jednej szkółce. W niej najważniejsza powinna być praca, aby zacząć wydobywać ze swoich wychowanków potencjał. To jest możliwe, z tymże ja twierdzę, że potrzebna do tego jest dobra osoba.
Ma pan jakiegoś faworyta do tej roli? Domyślam się, że Tomasz Bajerski młodzieży poświęci czas, ale jego podstawowym zadaniem będzie praca z pierwszą drużyną.
Tomek nie pogodzi dwóch rzeczy. Prowadzenie drużyny w Ekstralidze i do tego młodzieżowców to masa zajęć. Uważam, że on potrzebuje kogoś, kto by mu w tym pomógł. Kto? Ja. Mówiąc jednak poważnie, nie dam rady, choć myślałem o tym. W tej roli ponownie widziałbym Mirka Kowalika.
Zostawmy na chwilę Apator. Czy coś pana zaskoczyło na rynku transferowym?
Fajne wzmocnienia poczyniono w Częstochowie. Do tego zaskakuje mnie Motor Lublin, który jest prowadzony przez Jakuba Kępę. Robi on fajną robotę i klub z Lublina rośnie w siłę. No i Unia Leszno. Piotrek Baron doskonale wie, czego chce. Serce się kraje na stratę dwóch świetnie jadących chłopaków (Bartosz Smetkała i Dominik Kubera - dop. red.), bo wszedł przepis o U-24. Jednak uzupełniono zespół. Te kluby zrobiły na mnie wrażenie.
Pokusi się pan o ocenę sił w Ekstralidze? Ktoś przerwie hegemonię Unii Leszno?
Na pewno mocno swoje szeregi zasiliła Sparta Wrocław pozyskując Artioma Łagutę. To naprawdę mocne przegrupowanie i duże wzmocnienie. W tej drużynie upatrywałbym pierwszego groźnego. Ponadto wysoko oceniam możliwości Motoru Lublin, z tymże tam trafił Krzysztof Buczkowski i zastanawiam się, co w jego przypadku będzie się działo. Do tego Włókniarz Częstochowa.
A Stal Gorzów? Pozyskali Martina Vaculika.
Też. Sądzę, że będą na tym samym poziomie co wskazane przeze mnie wcześniej drużyny.
To już na koniec. Które miejsce zajmie Apator Toruń?
Dobre pytanie. Kibicuję tej drużynie z całego serca wraz z moją rodziną. Jeszcze powrócono do nazwy Apator. Wspomnienia wracają. Powiem tak: jeśli wszystko wypali, ten zespół jest w stanie zrobić ogromną rewolucję w PGE Ekstralidze. Jeśli nie, niestety będziemy musieli walczyć o utrzymanie. Tak to widzę. Korzystając z okazji razem z rodziną pozdrawiamy wszystkich kibiców, życzymy wam wesołych świąt Bożego Narodzenia i pełnego żużlowych emocji nowego roku.
Czytaj również:
-> Miśkowiak wielkim atutem Włókniarza. Woryna pokaże śląski charakter
-> Oceniamy siłę Betard Sparty Wrocław. Brak finału będzie rozczarowaniem