Wydawać by się mogło, że były reprezentant Danii w żużlu widział już wszystko. W sezonie 2020 okazało się jednak, że i tak doświadczonego zawodnika pewne sytuacje mogą zaskoczyć.
Mowa o następstwach pandemii koronawirusa. Jednym z nich było zamknięcie granic Danii oraz odwołanie sezonu żużlowego w Anglii. Połączenie tych dwóch aspektów sprawiło, że Hans Andersen przeżył dość nietypową przygodę.
- Gdy Dania zamykała swoja granice, ja płynąłem z motocyklami do Anglii promem. Zostawiłem sprzęt na miejscu, zawróciłem, wróciłem na prom do Danii i od tamtej pory nie było mnie w Anglii. Wydaje mi się, że w sumie byłem tam pięć godzin - wspomina Andersen dla speedwaygp.com.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Patryk Dudek ubolewa w związku z brakiem kibiców na trybunach. "My jesteśmy dla nich, oni dla nas"
- Nigdy w mojej karierze nie zdarzyło się tak, że przez cały rok miałem tylko jeden lot samolotem. Gdy patrzę wstecz, myślę: to szalone! - śmieje się były reprezentant Danii.
To, co nie udało się w sezonie 2020, ma udać się w tym roku. Mowa o rozegraniu ligi angielskiej, której inaugurację zaplanowano na 17 maja. Hans Andersen pojedzie dla Peterborough Panthers.
- Nie mogę doczekać się powrotu do Anglii, tym bardziej po tym, co wydarzyło się w zeszłym roku. Jestem głodny jazdy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Czekam na powrót do Peterborough, do klubu, który kocham - podkreśla Andersen.
Oprócz startów w Anglii, Duńczyk wystartuje też w ojczyźnie (Sønderjylland Elite Speedway) oraz polskiej 2. Lidze Żużlowej, gdzie będzie reprezentował Lokomotiv Daugavpils.
Zobacz też:
Żużel. Poznaliśmy regulamin sanitarny dla PGE Ekstraligi
Żużel. Włókniarz rozprostował kości. Trener mówi o torze i zdradza kiedy zaczną jeździć liderzy [WYWIAD]