W sobotę, 14 maja, PGE Narodowy w Warszawie znów stanie się stolicą światowego żużla. Po dwóch latach turniej Speedway Grand Prix ponownie zagości w stolicy naszego kraju, a na trybunach zasiądzie ponad 50 tys. spragnionych wrażeń fanów ścigania na motocyklach bez hamulców.
Po dublecie Polaków w inauguracyjnym turnieju w chorwackim Gorican, apetyty kibiców są ogromne, by i tym razem odśpiewać Mazurka Dąbrowskiego.
Czas pokaże, czy im się to uda wraz z którymś z piątki reprezentantów naszego kraju - Bartoszem Zmarzlikiem, Maciejem Janowskim, Patrykiem Dudkiem, Pawłem Przedpełskim lub Maksymem Drabikiem. Czy też może Biało-Czerwoni okażą się być "gościnni" i dadzą wygrać przedstawicielowi innej nacji.
Miejsce dla Ukraińca
Polski Związek Motorowy nie został obojętny na los naszych wschodnich sąsiadów, którzy cierpią w skutek rosyjskiej inwazji. Już na początku wojny przekazano 100 tysięcy złotych na pomoc dla poszkodowanych, a także wyciągnięto pomocną dłoń dla tamtejszych żużlowców. PZM zdecydował się pokryć wszystkie koszty tegorocznych występów reprezentacji tego kraju w zawodach międzynarodowych (więcej na ten temat TUTAJ). Ponadto zdecydowano, że reprezentant tego kraju dostanie nominację, by 14 maja na PGE Narodowym w Warszawie pełnić rolę drugiego rezerwowego.
Wybór padł na 31-letniego Witalija Łysaka. - Ukraina jest wdzięczna za takie wsparcie ze strony Polski. Sama nominacja to dla mnie bardzo duże wyróżnienie. Kiedy dowiedziałem się, że to właśnie ja wezmę udział w turnieju Grand Prix, to bardzo się z tego ucieszyłem, bo marzeniem każdego sportowca jest udział w takim turnieju - powiedział Ukrainiec w rozmowie z WP SportoweFakty.
Łysak na żużlu ściga się od ponad 15 lat. W tym czasie rywalizował na wielu torach całego świata, ale przeważnie podczas niszowych turniejów. Teraz pierwszy raz zawita na taki stadion jak PGE Narodowy, gdzie poczuje wrzawę ponad 50 tys. widzów. Jakie towarzyszy mu uczucie związane z tym faktem? - Byłem na stadionie w Warszawie w roli kibica i było to naprawdę super przeżycie. A na samo pytanie będę chyba w stanie bardziej odpowiedzieć dopiero po zawodach (śmiech).
Myśli o wojnie nie odchodzą na bok
Choć tegoroczny sezon trwa już w najlepsze i wielu żużlowców wskoczyło na najwyższe obroty, to część zawodników nie myśli w ogóle w tej chwili o sporcie. W tym gronie jest m.in. jeździec Texom Stali Rzeszów - Andrij Karpow, który otwarcie przyznaje, że nie zamierza na razie opuszczać ojczyzny i na tyle, na ile może, to zamierza stale pomagać w czasie rosyjskiej agresji. Na domiar złego, w jednym z bombardowań ucierpiał jego brat.
Rodak Karpowa - Andrij Rozaluk - który od kilku miesięcy przebywa w Częstochowie w rozmowie z WP SportoweFakty przyznał z kolei, że on stara się skupić obecnie na sporcie, bowiem chce się wywiązać z tego, czego oczekuje od niego zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa. To nie oznacza jednak, że nie myśli o tym, co się dzieje po ukraińskiej stronie, gdzie została jego mama i babcia.
- Tak, to bardzo trudne, aby skoncentrować się całkowicie na sporcie, bo myśli o wojnie nie odchodzą ot tak na bok - dodał nasz rozmówca.
Łysak obecnie nadal przebywa w Ukrainie, gdzie mieszka wraz z całą swoją rodziną. Nie zdecydował się na emigrację z Równego, na przykład na zachód. O powodach takiej decyzji nie chce mówić, ale budujące są inne jego słowa. - Zrobimy wszystko, aby Ukraina wygrała tę wojnę!
Słowa wypowiadane przez zawodnika nie są "pustymi", bowiem 31-latek rozważał możliwość chwycenia za broń i pójścia na front. Nie mógł jednak tego uczynić, bowiem nie odbył służby wojskowej, a co za tym idzie, nie otrzymał on powołania do wojska.
Wsparcie z całego świata
O wsparciu płynącym dla ukraińskich żużlowców w rozmowie z WP SportoweFakty opowiadał m.in. Andrij Kobrin, który przyznał, że wiadomości kierowali do niego nie tylko koledzy z toru, ale również i kibice, z całej Europy, ale i również z Argentyny, gdzie było mu dane kilkukrotnie się ścigać. U Łysaka jest podobnie.
- Od pierwszego dnia wojny, przyjaciele z całego świata zaczęli do mnie dzwonić oraz pisać, proponowali pomoc wszystkim, jak to tyko było możliwe. Praktycznie codziennie dostaję smsy z miłymi słowami, dodające otuchy. Bardzo im za to dziękuję, bo ich słowa są bardzo wzmacniające! - zauważył Witalij.
31-latek nie ukrywa również rozczarowania postawą niektórych osób, jak np. Renata Gafurowa, który w wiadomości skierowanej do wspomnianego Kobrina nazwał go banderowską gnidą. Rosjanin zdecydował się wytłumaczyć z tej wiadomości, argumentując, że nie rozumie zachowania byłego kolegi, ale również i wszystkich, którzy aż tak bardzo znienawidzili rosyjskich sportowców tylko ze względu na to, jaki paszport posiadają. - Czytałem. To było bardzo nieprzyjemne - krótko skomentował Łysak.
Wojna w Ukrainie trwa już od ponad dwóch miesięcy. Przynajmniej na razie nic nie wskazuje na to, aby została ona zakończona, jednak u naszych wschodnich sąsiadów trwa wiara w to, że sytuacja niedługo ulegnie zmianie o 180 stopni. - Wiem, że Ukraina wygra tę wojnę! Chwała Ukrainie! - zakończył nasz rozmówca.
Sylwetka Witalija Łysaka
Witalij Łysak urodził się 9 października 1990 roku w Równem. To właśnie tam, mając zaledwie piętnaście lat, stawiał pierwsze kroki w sporcie żużlowym, a jego trenerem był wówczas Borys Iwanowicz-Gorka. Na premierowy sukces długo nie czekał, bo już w kolejnym sezonie zdobył brązowy medal Indywidualnych Mistrzostw Ukrainy w klasie 125cc. Rok później na jego szyi zawisł krążek w kolorze srebrnym.
Na motocyklach o pojemności 500cc trzykrotnie stawał na podium mistrzostw kraju - w 2015, 2016 i 2021 roku, za każdym razem stając na najniższym stopniu. Ponadto w 2013 roku w parze z Jarosławem Paluchowiczem zajął trzecie miejsce w mistrzostwach Ukrainy par.
Obecnie reprezentuje zespół Marchenko Speedway Racing Ukraina miasto Równe.
Nigdy nie udało mu się znaleźć klubu w Polsce. W 2018 roku związał się kontraktem warszawskim ze Śląskiem Świętochłowice i to była jego jedyna "przygoda" z polskim klubem.
Konrad Cinkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Włókniarz może być jeszcze mocniejszy? Zaskakujące słowa Kacpra Woryny
Został bohaterem Motoru. Pomogła mu rozmowa z Tomaszem Gollobem