Polski sędzia krytykuje przełożonych. "Rankingi mogą sobie wsadzić. Nie wiem, jak powstają oceny pracy arbitrów"

W sezonie 2016 Zdzisław Fyda popełnił jeden z najbardziej rażących błędów sędziowskich w Polsce. W rozmowie z WP SportoweFakty arbiter wyjaśnia okoliczności pomyłki, ale również bardzo krytycznie odnosi się do samego postępowania.

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart
Zdzisław Fyda WP SportoweFakty / Oliwer Kubus / Zdzisław Fyda

3 lipca 2016 roku Zdzisław Fyda podczas meczu 9. kolejki Nice PLŻ pomiędzy KSM-em Krosno a Polonią Bydgoszcz popełnił błąd, zaliczając wyniki ostatniego biegu dnia po tym, jak na drugim łuku drugiego okrążenia na tor upadł Damian Adamczak (miało to miejsce przy podwójnym prowadzeniu krośnian). Arbiter z Krakowa uznał, że w chwili incydentu prowadzący Ernest Koza znajdował się na początku trzeciego okrążenia. Nagrania TVP Rzeszów pokazały jednak, że tak nie było. Decyzja sędziego wpłynęła na wynik całego spotkania, które ostatecznie wygrali gospodarze 47:43. Co istotne, pomiędzy krośnianami a bydgoszczanami toczyła się walka o utrzymanie w lidze.

Zdzisława Fydę zawieszono na pięć miesięcy i odsunięto od prowadzenia meczów ligowych na dwa lata. Oznacza to, że do sędziowskiej emerytury (w 2018 roku skończy on 60 lat) będzie mógł sędziować wyłącznie zawody młodzieżowe oraz pozostałe imprezy z kalendarza PZM. On jednak ma świadomość tego, że to i tak bardzo optymistyczny scenariusz. - Pogodziłem się z tym, że to może być mój koniec - mówi sam zainteresowany. WP SportoweFakty: Pojawiła się informacja, że został pan skreślony z listy sędziów. Jak odebrał pan taką decyzję? Zdzisław Fyda: Na tę chwilę wiem, że nie zostałem zaproszony na jesienne seminarium, które odbyło się w grudniu. Dostałem informację, że po konsultacjach z zarządem Ekstraligi SA nie będę wyznaczany do sędziowania zawodów w 2017 roku. To jest jedyna informacja, jaką do tej pory dostałem.

Czy to oznacza dla pana koniec sędziowania?

- Na pewno w 2017 roku, chociaż podejrzewam, że w 2018 roku, kiedy jeszcze wiek będzie mi pozwalał na sędziowanie, będzie to samo. Nie poinformowano mnie o niczym. Wiadome dla mnie jest tylko to, że nie uczestniczyłem w jesiennym seminarium. Nie mam żadnej informacji, że pozbawiono mnie licencji, bądź że nie będę więcej sędziował.

Ma pan żal, że w mediach krąży taka informacja, a oficjalnej wiadomości pan nie otrzymał?

- To nie pierwszy przypadek, że prasa wie więcej niż zainteresowane osoby. To jest reguła od lat, bo tak jest odkąd pamiętam. Jest mi przede wszystkim przykro, że tak mnie potraktowano. Popełniłem błąd, to się zdarza każdemu.

O pana przyszłości przesądził mecz KSM-u Krosno z Polonią Bydgoszcz.

- Prawdopodobnie tak, ale byli inni, którzy również popełniali błędy.

Artur Kuśmierz dopuścił do startu w meczu Polonia Bydgoszcz - Polonia Piła Kaia Huckenbecka, który nie miał odpowiedniej licencji. Otrzymał dwa miesiące zawieszenia.

- Nie będę mówił kto i co, ale dochodziło nawet do tego, że oficjalny protokół był inny niż zapis wideo. Zdarzało się, że jeśli inne osoby popełniały błędy, to było to przemilczane lub ukrywane. Jest to smutne. Miara oceniania dotyczy nazwiska, a nie sędziowania. Nie mam nic przeciwko temu, żeby odpokutować za błąd, ale nie na takiej zasadzie. Dla mnie to jest koniec kariery. Miałem dwuletni zakaz sędziowania zawodów żużlowych, odwołałem się do Trybunału PZM poprzez GKSŻ, bo taka była procedura. Potem dostałem informację, że mnie odwieszono i została mi tylko kara zawieszenia. Od zakazu sędziowania ligi przez dwa lata odstąpiono. Następnie w grudniu dostałem powiadomienie, że nie będę zaproszony na seminarium ze względu na to, że GKSŻ po konsultacjach z Ekstraligą SA uznała, że nie będę wyznaczany do sędziowania w 2017 roku.

Co napisał pan w odwołaniu?

- Żeby było jasne, odwoływałem się nie od kary, ale od jej wysokości. Nie było jeszcze takiego precedensu w historii sportu, żeby za błąd dostać od razu dwuletni zakaz sędziowania. Odwołanie zostało rozpatrzone przez GKSŻ. Nie odwoływałem się do Trybunału PZM, bo musiałbym zapłacić kaucję. Rozmyślałem długo o tym. Nawet, gdybym wygrał przed Trybunałem i by mnie odwieszono, to jaką miałbym gwarancję, że by mnie wyznaczano? Taką samą jak teraz, bo byłaby taka decyzja, jaka jest. Już się z tym pogodziłem. Najdziwniejsze jest to, że wszyscy podejmują decyzję jednogłośnie. Siedmioosobowy skład komisji w jedną stronę o dwuletnim zakazie sędziowania, a w drugą stronę o odejściu od tego, że jestem pozbawiony sędziowania. Jestem ciekaw, czy jakby popytać się tych, którzy rzekomo tam byli, czy w ogóle wiedzieli o tym, że coś takiego się odbyło. Ale to już nie jest istotne, bo podejrzewam, że są tam osoby, które w tym nie uczestniczą.

Czy pańskie działania odwoławcze wzbudzały złość wśród przełożonych?

- Na poprzednim jesiennym seminarium poprosiłem o to, żebym nie musiał na nie przyjeżdżać, ze względu na obowiązki zawodowe. Nie dostałem żadnej odpowiedzi, ale otrzymałem pismo, że ze względu na brak mojej dyspozycyjności, nie będę wyznaczany do prowadzenia zawodów ligowych do czerwca 2016 roku. Pokazałem to pismo prezesowi w swojej pracy. Powiedział mi: "jedź, ale bądź pod telefonem". Pojechałem tam i rozmawiałem o tym, czy na pewno nie będę miał żadnych konsekwencji, bo na piśmie niczego nie dostałem. Wszyscy mówili, że absolutnie nie będzie żadnych konsekwencji. Po sześciu kolejkach nie prowadziłem żadnych zawodów ligowych. Napisałem więc pytanie do pana Demskiego, czy istnieje jakaś przyczyna, że nie jestem wyznaczany do sędziowania. Odpisał mi, że nie tylko ja, ale także siedmiu innych arbitrów. Ale to, że tych siedmiu ludzi akurat nie sędziowało, to jest inny temat.

Na następnej stronie przeczytasz m.in. o sędziowskich rankingach, które można sobie "wsadzić", o meczu KSM - Polonia za który Zdzisław Fyda został zawieszony oraz o tym co sądzi on o wiceprezesie Ekstraligi - Ryszardzie Kowalskim.

Czy Zdzisław Fyda powinien otrzymać tak długą karę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×