Giedo van der Garde wygrał Formułę Renault 3.5 w roku 2008 i wtedy wydawało się, że może zrobić dużą karierę w Formule 1. Jego kariera wyhamowała jednak w serii GP2, w której spędził cztery lata, ale nie wywalczył tytułu mistrzowskiego. Ostatecznie dostał szansę w sezonie 2013 w zespole Caterham.
Jako że zespół należący do Tony'ego Fernandesa nigdy nie był konkurencyjny i nie zdobył ani jednego punktu, Holender zaczął szukać innej opcji. Wybór padł na Saubera, gdzie został rezerwowym. Aż finalnie doszło do skandalu, który zakończył się głośnym procesem sądowym przed sezonem 2015.
Szwajcarzy zakontraktowali Felipe Nasra i Marcusa Ericssona, ale wcześniej obiecali też miejsce w zespole Giedo van der Garde. Holender pozwał własnego pracodawcę. Co więcej, przy okazji GP Australii na otwarcie sezonu 2015 założył kombinezon Ericssona i pojawił się w garażu Saubera.
ZOBACZ WIDEO: Dzień z Mistrzem. Robert Kubica: "Dopóki ta pasja jest, będę to kontynuował"
Ostatecznie doszło do porozumienia - van der Garde zgodził się na rozwiązanie umowy, co pozwoliło Sauberowi na wystawianie duetu Nasr-Ericsson. - Nie wolno mi omawiać szczegółów, ale Sauber zapłacił znaczną rekompensatę, aby uniknąć respektowania kontraktu, który zawarł ze mną - przekazał w ówczesnym oświadczeniu "smutny i bardzo rozczarowany" van der Garde.
Holender już wtedy ocenił, że jego "przyszłość w F1 najprawdopodobniej dobiegła końca". Kierowca miał rację - kolejne sezony spędził w wyścigach długodystansowych, rywalizując w European Le Mans Series, WEC i IMSA. Chociaż van der Garde odnosił w nich spore sukcesy, to właśnie postanowił zakończyć karierę.
W nagranym filmie van der Garde oświadczył, że awans do F1 był "spełnieniem jego marzeń", ale mocno przeżył wydarzenia, które miały miejsce w Sauberze. 38-latek podkreślił, że obecnie jego życie "kręci się wokół rodziny i miłości mojego życia", dlatego chce się poświęcić rodzinie i pracy w roli eksperta F1 w Viaplay.
- Żegnam się z wyścigami. Czy jestem trochę smutny? Może, ale mimo wszystko dumny i szczęśliwy - ogłosił.
Teść Giedo van der Garde należy do najbogatszych Holendrów. Wraz z żoną 38-latek prowadzi firmę inwestycyjną, zajmuje się też nieruchomościami. To sprawia, że Holender nie mógł w 100 proc. poświęcić się wyścigom, które stały się dla niego głównie hobby.
Czytaj także:
- Ciąg dalszy afery w F1. "Zawstydzająca sprawa"
- Rewolucja w zespole Orlenu. Nowa nazwa trzymana w tajemnicy