Oficjalnym dostawcą ogumienia dla Formuły 1 jest Pirelli. Dawno pod adresem włoskiej firmy nie padało tyle słów krytyki. Wyniki czterech dotychczasowych wyścigów F1 sprawiają, że trudno się dziwić. Tegoroczne opony stały się bardzo wrażliwe i mają ogromny wpływ na losy rywalizacji.
Nawet tak konkurencyjny zespół jak Ferrari nie potrafił porozumieć się z oponami w Australii, swoje problemy miał też Red Bull Racing. Za to Haas notuje świetne wyniki w kwalifikacjach, ale już na dystansie wyścigu zmuszenie ogumienia do odpowiedniej pracy jest dla zespołu wyzwaniem.
Do tej pory produkty Pirelli nie miały większego wpływu na wyniki dwóch ekip - Mercedesa i Williamsa. Niemcy stworzyli samochód niemal perfekcyjny, który najlepiej obchodzi się z gumami. Temperatura asfaltu czy też jego stan nie ma większego wpływu na zachowanie modelu W10. Zespół Roberta Kubicy znalazł się po drugiej stronie barykady.
ZOBACZ WIDEO Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
Williams ucierpiał po zmianach
Model FW42 jest daleki od idealnego. O tym Robert Kubica i George Russell wiedzą od dawna. Kiepskie tempo samochodu generuje z kolei problemy z pracą opon. Williams wpadł w błędne koło, z którego trudno będzie mu wyjść na przestrzeni kilku tygodni.
Kluczem do zrozumienia obecnych problemów Williamsa i innych zespołów są zmiany w kształcie opon oraz nowa aerodynamika. Przed sezonem 2019 Pirelli zmniejszyło bieżnik opon o 0,4 mm. Na nowo zaprojektowano też ich bazę. Do tego przed wyścigiem mogą być jedynie trzymane w temperaturze sięgającej 80 st. C, podczas gdy wcześniej było to 100 st. C.
Włosi wprowadzili zmiany, bo mieli dość zjawiska "pęcherzykowania". Zdjęcia, na których widać mocno zniszczone opony, z których odpadają spore kawałki gumy, miały mieć negatywny wpływ na wizerunek firmy. Nowe ogumienie spełnia swoją rolę, bo pęcherze przestały się pojawiać. Za to zespoły F1 muszą się na nowo uczyć pracy konkretnych mieszanek.
Czytaj także: Ferrari i Mercedes pojawią się w drugim sezonie serialu Netfliksa
- Okno robocze opon stało się znacznie węższe. Trudno jest utrzymać odpowiednią temperaturę przodu i tyłu. To wszystko się zmienia z toru na tor, z asfaltu na asfalt. Za każdym razem uczymy się tego od nowa - komentował sytuację w Baku Andrew Green, dyrektor techniczny Racing Point.
Opony potęgują problemy Kubicy i Williamsa
Niegdyś sytuacja wyglądała tak, że bardzo łatwo można było przegrzać opony, a to prowadziło do ich większego zużycia. Teraz wyzwaniem jest wejście w odpowiednie okno robocze ogumienia i pozostanie w nim.
W przypadku Kubicy sytuacja jest o tyle trudna, że samochód Williamsa odstaje tempem od reszty. Gdy Polak nie jest w stanie jechać odpowiednią prędkością, to opony stają się zimne, a maszyna zaczyna się ślizgać. W efekcie dochodzi do przegrzania ogumienia i zużycia opon. Ma to przełożenie m.in. na nerwowe zachowanie pojazdu w zakrętach.
Problemy potęgują się na dystansie wyścigu. Williams jest na tyle wolny, że Kubica co chwilę widzi niebieskie flagi oznaczające konieczność przepuszczenia szybszego kierowcy. Musi wtedy zwalniać, obierać inną ścieżkę jazdy i schładza opony. W tej sytuacji niemożliwym jest umieszczenie ich w odpowiednim oknie pracy.
Rywale myślą nad rozwiązaniem problemu
Skoro najwięksi F1 mają kłopoty z oponami, to tym bardziej ma je Williams. Czołówka F1 myśli jednak nad rozwiązaniem sprawy. Ferrari przy okazji Grand Prix Azerbejdżanu zastosowało inne elementy układu hamulcowego, aby mieć większy wpływ na ogrzewanie felg. Eksperyment zakończył się sukcesem.
Coś podobnego planuje wprowadzić Haas przy okazji Grand Prix Hiszpanii. - Jeśli w Barcelonie znów będziemy mieć problemy z oponami, to nie rozumiem tego świata - ocenił na łamach "Auto Motor und Sport" Gunther Steiner, szef amerykańskiego zespołu.
Czytaj także: Bottas nie może prowokować Hamiltona
Do tej pory odporny na problemy wydaje się być jedynie Mercedes, który zaczął sezon F1 od czterech dubletów. Jednak rywale zwracają uwagę na to, że Niemcom sprzyjało szczęście. Zaczynali rywalizację z przodu stawki i nie mieli przed sobą rywali. Tymczasem jazda za innym samochodem ma ogromny wpływ na temperaturę opon i ich pracę.
- Kto w wyścigu jedzie z przodu i nie ma nikogo przed sobą, czerpie z tego ogromne korzyści. Dlatego tak ważne jest, by znaleźć się na czele grupy. Jeśli mamy spory ruch na torze i kilka samochodów jeden za drugim, to utrzymanie właściwej temperatury opon jest niemożliwe - mówił dziennikarzom po Grand Prix Azerbejdżanu Cyril Abiteboul, szef Renault.
Pirelli opony o zmniejszonym bieżniku sprawdzało już przed rokiem w Hiszpanii, Francji i Wielkiej Brytanii. W dwóch wyścigach najlepszy był Hamilton. Być może sięgnąłby też po wygraną przed własną publicznością, gdyby nie kolizja z Raikkonenem na pierwszym okrążeniu. To najlepiej pokazuje, że Mercedes jest co najmniej o krok przed rywalami w tym aspekcie.