Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. VIII - ost.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
W kwietniu 2006 roku ogłoszono, że Charles Barkley za swoje nieprzeciętne osiągnięcia zostanie wkrótce włączony do Koszykarskiej Galerii Sław. - Wszystko co mam, zawdzięczam koszykówce - komentował były już zawodnik. - Mam czterdzieści trzy lata, nigdy nie miałem prawdziwej pracy i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał jej mieć. Pięć miesięcy później, 8 września, w Springfield w stanie Massachusetts odbyła się ceremonia włączenia Sir Charlesa do Basketball Hall of Fame. Obok niego zaszczytu tego dostąpili również m. in. Dominique Wilkins oraz Joe Dumars. Były as 76ers, Suns oraz Rockets pojawił się na uroczystości w czarnym garniturze, a rozmawiając z mediami wypowiadał się w sposób nieco odbiegający od swojego motta, które brzmi "nie jestem wzorem do naśladowania". Swoje słowa kierował przede wszystkim do zawodników rozpoczynających dopiero kariery. - Ciągle powtarzam tym dzieciakom, żeby uważały na swoje pieniądze i najlepiej trzymały je na kontach bankowych - mówił. - Ta kasa ma wam starczyć na resztę życia, nie marnujcie jej! Barkley zwrócił również uwagę na to jak liga NBA zmieniła się na przestrzeni lat. - Ja zawsze dawałem z siebie wszystko i pracowałem tak ciężko jak potrafiłem. Dzisiaj dzieciaki chcą być gwiazdami. Nie pragną stać się znakomitymi zawodnikami, tak jak było za naszych czasów.

Jeśli ktoś miał wcześniej wątpliwości, czy Sir Charles naprawdę jest szalony, to podczas Meczu Gwiazd w 2007 roku mógł przekonać się o tym na własne oczy, gdy  stoczył pojedynek biegowy z Dickiem Bavettą - sędzią-weteranem, który liczył sobie wówczas sześćdziesiąt siedem wiosen. Legendarny koszykarz w swoich komentarzach na antenie TNT lubił drwić z arbitra, twierdząc że tak zaawansowani wiekowo sędziowie nie powinni już pracować na parkietach NBA. Ze starcia na dystansie 150 metrów uczyniono wielkie show, z którego dochód przeznaczono na cele charytatywne. Nakręcono nawet spot pokazujący pieczołowicie trenującego Bavettę oraz zajadającego pączki Barkleya. Pojedynek wygrał ostatecznie Sir Charles, po czym ucałował swojego rywala w głowę.

Urodzony w Leeds gwiazdor basketu to sympatyczny i zabawny człowiek, który jednak ma również swoją ciemną stronę. Podobnie jak jego kumpel, Michael Jordan, boryka się z uzależnieniem od hazardu. "MJ" mnóstwo pieniędzy przegrał w karty i golfa, a Sir Charles nie stroni od kasyn. W 2006 roku zdradził, że taki styl życia kosztował go około 10 milionów dolarów. - Czy mam problem z hazardem? Tak, mam - mówił. - Nie traktuję jednak tego w ten sposób, bo po prostu mogę sobie pozwolić na to, żeby grać. To głupi nawyk i muszę mieć go pod kontrolą, bo nie chciałbym się spłukać po tych wszystkich latach. Wyznanie Barkleya wywołało w środowisku liczne dyskusje, których obecny analityk stacji TNT miał w pewnej chwili absolutnie dość. - Jeśli jesteś narkomanem lub alkoholikiem, to masz problem - twierdził. - Ja stawiam zbyt dużo pieniędzy, ale dopóki mnie na to stać, nie mam problemu. Czy uważam to za zły nawyk? Tak, uważam. Czy będę dalej to robił? Tak, będę. W maju 2008 roku kasyno w Las Vegas złożyło przeciwko Sir Charlesowi pozew cywilny o zapłatę 400 tysięcy dolarów długu. Były koszykarz pieniądze oddał, po czym przyznał, że musi jednak zerwać z hazardem, bo choć nadal go na niego stać, to nie ma sensu trwonić więcej pieniędzy. 31 grudnia 2008 roku media obiegła informacja o kolejnym wybryku Barkleya. Prowadząc auto na drodze w Scottsdale w Arizonie został zatrzymany przez policję po tym jak nie zatrzymał się przed znakiem stopu. Policjanci wczuli od niego alkohol i poddali testowi trzeźwości, którego gwiazdor nie zaliczył. Odmówił badania alkomatem, więc pobrano od niego krew, której analiza wykazała prawie dwukrotne przekroczenie obowiązującej w Arizonie normy stężenia alkoholu. Z raportu policyjnego wynikało, że Sir Charles zachowywał się w stosunku do funkcjonariuszy niezbyt kulturalnie. Na pytanie, dlaczego nie zatrzymał się przed znakiem, odpowiedział: - Spieszyłem się. Chciałem stanąć za zakrętem, żeby moja kobieta mogła zrobić mi dobrze. Za popełnione czyny Barkley został skazany na dziesięć dni więzienia oraz 2 tysiące dolarów grzywny. Po apelacji wyrok jednak skrócono do zaledwie trzech dni, gdyż Charles wyraził chęć wzięcia udziału w terapii antyalkoholowej.

Były as Philadelphii 76ers, Phoenix Suns oraz Houston Rockets nie jest może uosobieniem cnót, jednak nigdy nie był mu obojętny los innych ludzi. Wielokrotnie angażował się w pomoc potrzebującym, przeznaczając m. in. pokaźną sumę dla ofiar huraganu Katrina. Sir Charlesowi nie stroni również od polityki. Często zajmuje stanowisko w sprawie równości ludzi bez względu na kolor skóry czy preferencje seksualne. W 2014 roku planował wystartować w wyborach na gubernatora Alabamy, ale ostatecznie porzucił ten pomysł. W młodości sympatyzował z Partią Republikańską, lecz później przeszedł na drugą stronę barykady, wspierając aktywnie Demokratów i deklarując poparcie dla Baracka Obamy w wyborach prezydenckich. - Za każdym razem kiedy słyszę słowo "konserwatyści", robi mi się niedobrze - mówi. - Ja nazywam ich wszystkich fałszywymi chrześcijanami. Oni chcą być jednocześnie sędzią i ławą przysięgłych. Jestem za zalegalizowaniem małżeństw homoseksualnych. To nie moja sprawa, kto z kim chce brać ślub. Po prostu chcę, żeby każdy mógł sam dokonać wyboru.

Lata mijają, a Charles Barkley wciąż jest przy koszykówce. Nadal bawi kibiców swoimi ciętymi ripostami w stacji TNT, a w latach 2012 i 2013 brał udział w selekcji zawodników do występu w Meczu Wschodzących Gwiazd podczas All-Star Weekend. Drużyny pod jego patronatem mierzyły się wówczas z teamami zebranymi przez Shaquille'a O'Neala. Swoją ogromną wiedzę o baskecie chciałby w przyszłości wykorzystać w inny sposób niż analizując mecze w telewizji czy robiąc za maskotkę w czasie Weekendów Gwiazd. Marzy mu się posada generalnego menadżera w jednym z klubów. - Powiedziałem stacji TNT, że wkrótce zrezygnuję, bo chcę spróbować czegoś nowego - mówił w 2013 roku po tym jak pojawiła się szansa na objęcie stanowiska w Phoenix Suns.
fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com fot. Steve Lipofsky - Basketballphoto.com
Sir Charles jako koszykarz osiągnął wszystko poza jednym - mistrzostwem NBA. Często mu się to wypomina, lecz fakt, iż stawia się go w tym samym szeregu co Magica Johnsona, Larry'ego Birda czy Michaela Jordana sprawia, że był on naprawdę wyjątkowym zawodnikiem, jednym z najlepszych w historii. Tak jak jest w przypadku każdego członka legendarnego Dream Teamu. - Wszyscy przypominają mi, że nigdy nie wywalczyłem mistrzostwa. Dla mnie gra w towarzystwie tych facetów jest jak zdobycie tytułu - puentuje Barkley.

Koniec.

Specjalne podziękowania dla Steve'a Lipofsky'ego, oficjalnego fotografa Boston Celtics w latach 1981-2003 oraz twórcy serwisu Basketballphoto.com, za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: Sports Illustrated, Philadelphia Daily News, Los Angeles Times, New York Times, USA Today, Charles Barkley - I May Be Wrong but I Doubt It, azcentral.com, basketball-reference.com.

Poprzednie części:
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. I
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. II
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. III
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. IV
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. V
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. VI
Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. VII

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

PS. Dziękuję za wszystkie komentarze i jeśli to możliwe, proszę o więcej. To dla mnie najlepsza motywacja do dalszej pracy. Na pierwszą część nowego cyklu zapraszam już w przyszłym tygodniu. Tym razem przybliżę Wam postać Clyde'a Drexlera. Wkrótce w ramach niespodzianki pojawi się również długi, jednoczęściowy artykuł, poświęcony pewnemu gwiazdorowi koszykówki rodem z Europy, który swoją grą czarował także w NBA.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×